List do Gersona
Asgore patrzy na najstarszy list. Koperta jest już pożółkła, ale atrament, którym wypisano imię adresata wciąż połyskiwał, jakby dopiero co był użyty. Jakby wszystkie opisane wydarzewnia miały miejsce chwilę temu. Król poradził sobie wtedy po stracie doradcy. Ale nie po stracie mentora.
^^^^
Gersonie,
od kiedy pamiętam to nie mój ojciec był dla mnie wzorem do naśladowania, ale Ty. Gdy miałem problem, to Ciebie prosiłem, o radę, o wsparcie, o pomoc, bo to Ty byłeś dla mnie mentorem i przyjacielem.
Wiem, że prawdopodobnie teraz nie chcesz na mnie patrzeć i wybaczam Ci to, bo sam nie mogę spojrzeć na siebie w lustrze po tym, co zrobiłem. Złamałem wszystkie obietnice prawie wszystkie obietnice jakie złożyłem Tobie.
Gdy trafiliśmy tu, nie rozpaczałeś z powodu przegranej wojny i bariery, tylko rzuciłeś młot w kąt i pomogłeś mi, młodemu królowi poradzić sobie z całą sytuacją. Wiedziałem jednak, że tęskniłeś za swoją żoną i córką, a starałeś się niepokazywać swojego smutku przed innymi. Robiłeś wszystko, by podnieść potwory na duchu, mimo że to ty potrzebowałeś wsparcia po stracie rodziny i przyjaciół.
Powiedziałeś mi, że one, widząc ludzi zbliżających się w nocy do osady wszczęły alarm, a same ruszyły do walki. Wtedy, w mojej głupocie, obiecałem Ci, że nie pozwolę, by jakakolwiek rodzina rozpadła się przez ludzi. Mówiłeś, żebym nie ślubował czegoś, czego mogę nie dotrzymać. Niespodziewałym się, że to moja rodzina zostanie zniszczona.
Może to kwestia tego, że byłem niedoświadczonym władcą, ale nie wiedziałem jak poradzić sobie z nowymi problebami w podziemiu. Brak światła, pożywienia, czystej wody, miejsc zamieszkania dla potworów, to wszystko przerażało mnie, sprawiało, że bałem się czy poradzę sobię, czy lud nie zdetronizuje mnie, nie nazwie głupim, bezużytecznym królem, jednak Ty z uśmiechem na ustach pomagłeś w rozwiązaniu każdego konfliktu, byleby tylko dać potworom odrobinę nadziei na lepsze jutro. Zawsze mi tym imponowałeś.
Przed wojną służyłeś jako swego rodzaju strażnik porządku. Pilnowałeś, by potwory nie łamały prawa, łapałeś przestępców, chroniłeś niewinnych. Wtedy kilku zaczęło nazywać Cię Młotem Sprawiedliwości, a tytuł ten stał się bardziej znany podczas wojny z ludźmi, a w końcu przyległ do Ciebie na dobre. Niestety, ja postąpiłem tak, jak Ty nigdy byś nie postąpił. Zabiłem jedno niewinne dziecko. Nie można mnie nazwać mnie sprawiedliwym i mądrym władcą, skoro nie mogłem znaleźć lepszego sposobu na sprawienie, by potwory nie straciły nadziei.
Dlaczego nie spytałem o radę? Bo zadeklarowałem wojnę przeciwko ludzom w gniewie, który wyparował, gdy tylko zobaczyłem małe dziecko, które przerażone spojrzało mi w oczy. Potwory, które przyprowadziły je do mnie, krzyczały: "Zabij!", a ja nie sprzeciwiłem się. Mogłem zostać nic niewartym zbrodniarzem lub słabym królem, który zawiódł obywateli. Podjąłem zły wybór, bo nie było dobrego, ale przynajmniej wypełniłem mój obowiązek jako króla. Władca może słuchać porad, ale decyzje musi podejmować sam.
Mówiłeś, że żałujesz, że tak rzadko powtarzałeś żonie, że ją kochasz. Obiecałem Ci, że będę powtarzał to Toriel codziennie, nawet gdy się pokłócimy i nie będziemy chcieli na siebie patrzeć. Jednak ja zawiodłem, sprawiłem, że Toriel, najłagodniejsza osoba, która jest jak matka dla wszystkich w podziemiu odrzuciła mnie. Mam jeszcze cień nadziei, że wróci do mnie, że będę mógł ją przeprosić, jednak wiem, że nie jestem jej wart. Gniew, słabość, głupota, niezdolność do poprawnej oceny sytuacji sprawiły, że wszedłem na ścieżkę, z której zejść nie mogę.
Jesteś najstarszym potworem w Podziemiu. Mnie wszyscy rozpoznawali jako króla, a Ty przestałeś przedstwiać się jako Gerson, Młot Sprawiedliwości, stałeś się dla innych tylko zdziwaczałym potworem. Słyszałem nawet, że niektórzy śmiali się z Ciebie, sądząc, że jesteś wariatem podającym się czasami za dawnego wojownika. Znam Cię na tyle, że domyśliłem się, że taki efekt chciałeś osiągnąć. Nie chciałeś chwały czy luksusów, tylko spokojnej starości, którą przerwała Ci wojna.
Obiecaliśmy sobie, że nie wyruszymy na wojnę przeciw ludziom, a tej obietnicy zamierzam dotrzymać. Nie chcę, by ktoś stracił rodzinę w walce, głodował, bo żołnierze potrzebują dużo jedzenia. Nie chcę też, by ktoś, poza mną, podniósł rękę na ludzi w akcie zemsty. Nie ochroniłem siebie, więc zrobię wszystko dla moich poddanych. Nie ma już Asgora-męża i Asgora-przyjaciela, bo zawiodłem Ciebie i Toriel. Został tylko Asgore-król.
Twój dawny przyjaciel, władca Podziemia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro