For: Vision. By: Wanda. Poradzę sobie...
Muza^
Średniego wzrostu młoda kobieta usiadła na drewnianej ławce. Przymknęła szaro-niebieskie oczy, starając się rozluźnić spięte mięśnie całego ciała. Delikatny wiatr owiał jej twarz, wplątując we włosy przyniesione płatki biało-różowych kwiatów. Uśmiechnęła się lekko i otworzyła oczy. Sięgnęła ręką do zmierzwionych brązowych włosów, aby po chwili wyciągnąć z nich malutki kwiat wiśni. Położyła go na otwartej dłoni i przyjrzała mu się uważnie. Krucha struktura, złoty pyłek w środku i śliczne białe kwiatki przywoływały na myśl spokój swobodę. Pozwoliła wiatrowi przejąć kontrolę nad roślinką, dzięki czemu kwiat poleciał w dalszą podróż. Jeszcze parę sekund śledziła go wzrokiem, aż zniknął gdzieś pomiędzy setką innych. Westchnęła. Na czubkach jej bladych palców pojawiła się rubinowa energia, której użyła do przywołania zeszytu i długopisu ze skórzanej torby. Gdy oba przedmioty dotarły do jej dłoni, odgięła okładkę wraz z kilkoma stronami. Przyłożyła długopis do papieru i zaczęła pisać.
Cześć, Vision.
Piszę ten list z Japonii, Kraju Kwitnącej Wiśni. Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo chciałeś tu przylecieć. Jest przepięknie. I tak spokojnie... a to spokoju teraz potrzebuję najbardziej.
Naprawdę dużo się zmieniło od czasu Twojej... śmierci. Wcześniej wolałam tłok i hałas, a teraz wprost przeciwnie. To naprawdę dziwne. Zawsze mówiłeś mi, żebym uważała. Żebym była ostrożna. Za każdym razem się o mnie troszczyłeś, nawet gdy nie potrzebowałam Twojej troski. I pomimo, że zawsze się o to na Ciebie wściekałam, to nawet nie wiesz, jak bardzo Ci jestem wdzięczna. Ale pomimo tej całej troski i ochrony, to Ty zginąłeś. Nie ja. Na dodatek to JA musiałam Cię zabić. I nie udało mi się. Zrobił to ten przeklęty fioletowy Tytan. Byłam tak wściekła za to, co Ci zrobił, że gdy przyszedł czas starcia, po raz pierwszy straciłam całkowitą kontrolę nad swoimi mocami. I gdyby nie ostrzał ze statku kosmitów, zniszczyłabym go. To było jednocześnie okropne i wspaniałe uczucie. Taka władza...
To przez to i milion innych rzeczy tak bardzo mi Ciebie brakuje. Twojego spokoju. Twojej troski i opieki. Obecności. Wrażenia, że mam dom i kogoś, dla kogo warto żyć dalej. Heh... jakie to idiotyczne. Ludzie tak łatwo odchodzą. Życie jest takie kruche, słabe.
Tony też zginął. Ten wredny, sarkastyczny dupek zginął.
...
I to było okropne. Miał córeczkę. Morgan. To wspaniałe dziecko, ale swoją śmiercią złamał serce nie tylko jej - Pepper cały czas płacze. Nawet ja za nim tęsknię. Ale najbardziej tęsknię za Tobą, Vis.
I w tym liście chcę Ci to przekazać. To... i że sobie dam radę.
Poradzę sobie, Vis.
Kocham Cię
Wanda
Odchyliła głowę do tyłu. Wszystkie skłębione gdzieś w środku emocje uleciały, pozostawiając smutną pustkę. Nawet nie zorientowała się, kiedy po bladych policzkach popłynęły łzy. Łzy tęsknoty. Może już czas wracać?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro