Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6: Pierwszy pocałunek

- Jedziemy? - Zapytałam się siedząc w czarnym samochodzie BMW najlepszej marki, bo przecież Daniel nie może mieć tańszego. Faceci kochają najbardziej swoje samochody tak, że dają im imiona. Akurat teraz siedzę w Edwardzie, a może na? Chodzi o auto Daniela.

- Denerwuję się. - Rzekł chłopak, który ciągle patrzył przed siebie. - Co jeśli mnie nie zaakceptują?

- To twoi rodzice.

- Boję się, że nie zrozumieją mojej orientacji. - Stwierdził blondyn.

- Gdyby nawet, to pamiętaj, że masz mnie. - Pocieszyłam go dotykając jego ręki.

- Dziękuję Ci, kochanie. - Powiedział całując moje czoło, a potem ruszył przed siebie.

Państwo Wesley mieszkają godzinę stąd od mojego miejsca zamieszkania, więc czeka mnie dość długo podróż. Ułożyłam się wygodnie, wsłuchując się muzyki w radiu.

Przez całą drogę myślałam o moim nauczycielu. Czułam, że powoli się do niego uzależniam, a przecież uzależnienia nie są dobre. To jest jak narkotyk. Jorge staje się moim narkotykiem, a na to nie odwyku. Nie można przestać kochać tak jak nie można dobrowolnie samemu odłożyć narkotyków.

- Już jesteśmy, mała. - Z moich rozmyśleń wybudził mnie Daniel.

Wraz z przyjacielem stanęliśmy przed drzwiami rodziców blondyna. Widziałam, że chłopak się denerwował, co mnie nie dziwiło. Też bym była zdenerwowana w takiej sytuacji. Dla otuchy złapałam za jego dłoń, a on posłał mi blady uśmiech.

- Będzie dobrze. - Pocieszałam się.

Zadzwoniłam do drzwi, które po chwili otworzyła matka chłopaka. Kobieta patrzyła się najpierw szokowana na swojego syna, a potem rzuciła mu się na szyję.

- Jak ja tęskniłam za moim małym synkiem. - Oznajmiła blondynka.

- Mamo. - Skarcił ją Dylan. - Już nie jestem mały.

- No dobrze żabciu, dobrze. - Powiedziała mama chłopaka na co ja zaczęłam cicho chichotach. Chyba wszystkie mamy są takie, a szczególnie do swoich synów.

- Dzień dobry, Tini. - Przywitała się ze mną gdy mnie zobaczyła.

- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Kobieta zaprosiła nas do środka, więc udaliśmy się do salonu gdzie był pan Wesley.

- Muszę wam coś powiedzieć... - Zaczął chłopak gdy skończyliśmy jeść obiad, który nam wcisnęła pani domu. Złapałam Daniela za rękę, żeby dodać mu wsparcia.

- Co się stało, synku? Jesteś na coś chory? Umierasz?

- Nic z tych rzeczy mamo. - Uspokoił ich syn. - Mamo, tato... jestem gejem.

- Och... Jestem tym trochę zdziwiona, bo przecież nie codziennie się dowiaduje się takich spraw, ale mimo wszystko spróbuję uszanować to. Najważniejsze jest to, że jesteś szczęśliwy. - Powiedziała matka Daniela.

- Cóż nie wiem co mam powiedzieć... - Zaczął ojciec blondyna. - Mimo to kochamy Cię za to jaki jesteś, a nie jaką masz orientację. - Zakończył wypowiedź mężczyzna.

- Czy masz y... chłopaka? - Zapytała się niepewnie pani Agata.

- Tini mi go zgarnęła z pod nosa. - Zaśmiał.

- On nie jest mój. - Oznajmiłam odrobinę smutno.

- Martina jeśli Cię nie zauważy to nie jest wart Ciebie, a jeśli to prawdziwa miłość to kiedyś będziecie razem. - Stwierdziła blondynka na co się lekko uśmiechnęłam.

Może kiedyś będziemy razem...

Jeszcze z godzinkę posiedzieliśmy u rodziców mojego przyjaciela, a potem wróciliśmy do domu. Weszłam do pokoju na pół przytomna i rzuciłam się na swoje łóżko. Otworzyłam szerzej oczy słysząc jęk bólu.

- Miłe powitanie. - Powiedziała Mechi.

- Co tutaj robisz? Nie miałaś być w sobotę? - Zapytałam się z uśmiechem.

- Miałam, miałam, ale jestem dzisiaj. - Wyjaśniła blondynka. - Jak ty się witasz z przyjaciółką? Gdzie przytulasz? - Zapytała się po chwili rozkładając ramiona. Z wielką przyjemnością przytuliłam się do niej.

- Opowiadaj jakie są podstępy z nauczycielkiem? - Zadała pytanie Mercedes.

- Myślę, że trochę lepiej, ale nie aż tak bardzo. Nawet wymieniliśmy krótką rozmowę. Wraz z Danielem szliśmy do szkoły...

- Czekaj... Daniel chodzi do szkoły?!

- Chodzi. Co jesteś aż taka zdziwiona?

- Cóż myślałam, że z jego inteligencją nawet do szkoły go nie przyjmą. - Wyjaśniła. - Wracaj do nauczyciela...

- Jak już wspominałam wchodziliśmy do szkoły, a Daniel zauważył pana Blanco, więc postanowił mnie popchnąć tak, że wpadłam na niego. Nauczyciel się zapytał czy nic mi się nie stało i tylko tyle zamieniliśmy ze sobą zdania. - Wyjaśniłam. - I jeszcze kazał mi zostać po zajęciach za karę, choć nie wiem za co, ale nie ważne. Zapomniałam odrobić w ten dzień zadania domowego, a na matematyce się odbył apel, więc mi się wtedy upiekło, ale Jorge kazał mi pokazać zadanie wtedy kiedy zostałam po lekcjach, a jak wspominałam to zapomniałam o nim, więc zmyśliłam, że nie zrozumiałam tego zadania. Przez całą godzinę miałam z nim korepetycje. - Powiedziałam uśmiechnięta.

- No Tincia, szalejesz. - Oznajmiła Mechita.

- Chyba się w nim zakochałam. - Wyznałam. - Boję się, że między mną a nim nic nie będzie. Przecież on ma 24 lata, a ja tylko siedemnaście. Między nami jest siedem lat różnicy. - Dodałam.

- Jak to mówią: W miłości wiek się nie liczy. - Stwierdziła Jorge.

- Jak dla mnie taki zwyczajny związek jest nudny. Przynajmniej po tym co masz teraz jak w przyszłości będziesz z nim to będzie znaczyło, że miłość była silniejsza od tych wszystkich przeciwności losów. Jeśli kiedyś będziesz z Jorge to będzie tylko znaczyło, że ta miłość była silniejsza od wieku czy zawodu. - Oznajmiła Mercedes.

- Jaka ty dzisiaj mądra.

- Zawsze jestem mądra. - Rzekła. - Ja przynajmniej myślę, a nie to co Daniel.

- Ale przyznaj, że bez niego było by nudno. - Zauważyłam.

- Wtedy było by trochę nudno, ale nie bardzo. Przecież my we dwie się nie nudzimy.

- Na ile zostajesz w Polsce? - Zapytałam się.

- Miesiąc mam wolnego, a potem muszę wracać. Mam spotkanie z fanami. - Wyjaśniła.

- Ten miesiąc będzie najlepszy. Jutro idziesz ze mną na ognisko.

- Będzie tam twój nauczyciel? - Zapytała się.

- Raczej nie, ale nie wiem. Ale chyba nie. - Rzekłam.

- Szkoda, ale pewnie też tam się wybiera Daniel.

- Beze mnie to by nigdzie nie poszła. - I o wilku mowa, pomyślałam. - Będziemy tam jak trzej muszkieterowie. - Dodał po chwili obejmując nas.

- Po co właściwie przyszedłeś? - Zapytałam się chłopaka.

- A co nie mogę do mojej przyjaciółki? - Zaczął. - No dobra, chciałem wziąć twój zeszyt od matematyki. - Wyjaśnił po chwili.

- Zadania domowego nie chce się zrobić? - Zadała pytanie Mercedes.

- Jest w mojej torbie. - Oznajmiłam wskazując mu kierunek.

- Za chwilę Ci go przyniosę. - Odparł blondyn, a potem już wyszedł z mojego pokoju.

- Ja też idę do siebie. - Poinformowała mnie Mechi.

Udałam się do łazienki gdzie wykonałam wieczorne czynności i ubrałam się w piżamę. Położyłam się do łóżka, a potem zasnęłam.

Obudziłam się dzisiaj bardzo wypoczęta. Spojrzałam na zegarek i aż poderwałam się na równe nogi widząc dwadzieścia minut po ósmej. Szybko zaczęłam się ubierać i pobiegłam na przystanek z powodu tego, że nikogo nie było kto mógłby mnie podwieś do szkoły. Akurat miałam szczęście, że autobus przyjechał dwie minuty po moim przyjściu. Kupiłam bilet i usiadłam przy oknie. Po pięciu minutach byłam już pod szkołą. Na korytarzach było pusto, bo każdy miał teraz lekcje. Szybkim krokiem udałam się do sali matematycznej. Weszłam do środka, a tam zobaczyłam, że nie ma ani jednego ucznia. Natomiast przy biurku siedział pan Blanco. Dlaczego tutaj tak pusto?

- Panie Blanco... - Zaczęłam. - Dlaczego tutaj tak pusto? - Zapytałam się.

- Dzisiaj zamiast matematyki macie z panią pedagog. Pewnie oglądając film o bezpieczeństwie itd. - Wyjaśnił szatyn. - Dobrze, że jesteś. Dodał po chwili zbliżając się do mnie. Teraz stał stanowczo za blisko mnie.

- Dlaczego? - Zapytałam się patrząc w jego zielone oczy.

- Bo mogę zrobić to. - Szepnął i gwałtownie wbił mi się w usta. Całowaliśmy się bardzo namiętnie. Nasz pocałunek był przepełniony brutalnością, a nawet dzikością. W nim było pełno pasji. To był nasz pierwszy pocałunek.


***

Jeszcze raz wszystkiego najlepszego JortiniForever15

To taki jakby prezent dla Ciebie :D

Dwa rozdziały w jeden dzień

Komentujcie :*

Patty;*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro