Rozdział 31: Długo, długo
Mogę Cię potrzebować, ale to nie znaczy, że się o tym dowiesz
Razem z Mechi chodziłam po galerii handlowej. Po drodze dołączył do nas Alex, który w przykry sposób został naszym bagażowym, który chodził za nami po sklepach.
– Jak tam się czujesz, Tini? – Zapytał się, kiedy Mercedes pozwoliła nam trochę odpocząć. Przynajmniej nie myślałam o Jorge, za co jej dziękuję. Chcę o nim zapomnieć raz i na zawsze. Wiem, że to będzie trudne zapomnieć o tej miłości, ale się postaram. Jeszcze stanę się silniejsza po tym.
– Dobrze – szepnęłam i rozglądałam się za blondynką, która poszła sobie kupić wodę.
– Przecież widzę po twoich oczach, że dobrze nie jest – powiedział Alex.
– Serio to widać?
– Teraz się przyznałaś – tak jak otworzyłam buzię, tak i ją zamknęłam. On mnie wrobił!
– A co mam ci powiedzieć, że jest cholernie źle? Że mam złamane serce, przez osobę, która jest dla mnie wszystkim?
– Wystarczy, że powiesz, że jej źle, a ja przy tobie będę.
– Ja cię zraniłam – odparłam załamującym głosem. – Zostawiłam cię dla Jorge, a ty nadal jesteś przy mnie.
– Kocham cię, a twoje zły ranią moje serce – wyznał. – Nie chcę, żebyś była nieszczęśliwa – dodał po chwili.
– Jesteś taki dobry – rzekłam z delikatnym uśmiechem. – Na pewno jeszcze znajdziesz dziewczynę, którą kochasz.
– Jak na razie kocham ciebie.
– Już jestem – powiedziała Mercedes zjawiając się koło nas, za co jej dziękowałam, bo ta rozmowa była niezręczna dla mnie. – Jak dobrze, że w marketach jest takie coś jak samoobsługa, bo inaczej bym się nie dogadała – dodała śmiejąc się z siebie.
***
Po zakupach razem z Mechi wróciłam do domu. Blondynka będzie mieszkała u mnie przez ten czas, kiedy zostaje w Polsce. Natomiast z Alexem się pożegnaliśmy i chłopak wrócił do hotelu, gdzie wynajmuje pokój.
– Czemu ja muszę go tak ranić? – Zapytałam się i od razu wrzuciłam się na łóżko.
– Mówisz o Alexie? – Spytała się dla pewności, więc potwierdziłam to kiwając głową. – Nie przejmuj się tym. Kiedyś się otrzęsie się od tej miłości. Teraz ty powinnaś myśleć o sobie, a nie o innych.
– Dlaczego ja musiałam się zakochać w Jorge, skoro Alex to dobry chłopak?
– Serce nie sługa. Ty nie masz wpływu w kim się zakochasz. To jest jak los na loterii, nigdy nie wiadomo kto ci się wylosuje. Twoim losem jest Jorge i to w nim jesteś zakochana.
– Skrzywdził mnie – zaczęłam – a nadal go tak mocno kocham.
– Skąd masz pewność, że cię skrzywdził specjalnie?
– O czym ty mówisz? – Zaciekawiona spojrzałam na przyjaciółkę. – Co masz na myśli?
– Może zobaczyłaś wtedy za mało?
– Za mało?
– Za mało – powtórzyła. – Nie wiesz co się potem działo jak wyszłaś od Jorge.
– Widziałam ich – wyszeptałam. – Całowali się, a to tak bardzo bolało.
– A co jeśli Jorge nie oddał tego pocałunku? Wybaczyłabyś mu?
– Nie wiem, Mechi – powiedziałam. – Nie mam zielonego pojęcia co zrobiłabym.
– To oglądamy The Originals? – Zadała pytanie po chwili.
– Oczywiście – odparłam z uśmiechem. – The Originals wzywa – zaśmiałam się, a następnie sięgnęłam po laptopa, gdzie włączyłam pierwszy odcinek.
***
– To już koniec? – zapytałam się zawiedziona, kiedy już obejrzeliśmy wszystkie sezony. – Która godzina?
– Trochę straciliśmy poczucie czasu, już po drugiej w nocy – rzekła Mechi.
– Aż tak późno? – Zadałam pytanie zdziwiona, a po chwili usłyszałam jakieś szmery na dole. – Co to? – Odezwałam się przerażona.
– Nie wiem – odparła blondynka. – Idziemy sprawdzić?
– A jeśli to włamywacz? – wypowiedziałam cicho.
– To nie włamywacz – odparła moja przyjaciółka, a następnie do ręki wzięła moją lampę. – W razie co przyda nam się.
– No to idziemy – powiedziałam, a następnie ostrożnie zeszliśmy w na dół. Było ciemno, ale i tak zauważyłam tam pewną postać, która za bardzo hałasowała. Kiedy się do nas odwróciła, to się stało tak nagle, że nie załapałam kiedy Mercedes użyła mojej lampy.
– Aua, co wy robicie?
– Fran? – Spytałam się zdziwiona obecnością brata w domu. W tym momencie światło w salonie zostało zapalone.
– Co tak w środku nocy hałasujecie? – Do pomieszczenia wkroczyli rodzice. – Dlaczego Mercedes trzyma lampę, a Fran za głowę z kwaśną miną?
– Trochę nas przestraszył – wytłumaczyłam. – Ale wszystko jest w porządku.
– Takim razie kładźcie się spać – zarządziła mama, a po chwili rodzice wrócili do swojej sypialni.
– Co straszysz w środku nocy? I dlaczego nic nie powiedziałeś, że przylecisz?
– To miała być niespodzianka, siostrzyczko – powiedział Fran, a następnie rozłożył ramiona, więc się przytuliłam. – To gdzie mieszka ten facet, który złamał serce mojej młodszej siostrze? – wyszeptał mi do ucha, więc się od niego oderwałam.
– Nawet go nie dotkniesz.
– On ci złamał serce, a ja mam zamiar mu złamać kości.
– Nie zrobisz mu krzywdy! – powiedziałam od razu.
– Zranił cię, a ty go jeszcze bronisz?
– Pójdę już spać, a ty lepiej też się połóż – zaradziłam, a po chwili poszłam do swojego pokoju. Mechi zaraz za mną poszła i położyła się koło mnie. Łóżko było takie duże, że naszą dwójkę bez problemu pomieściło.
– Mechi? – Zapytałam się, kiedy prawie usypiałam.
– Tak? – Spytała się sennie.
– Dziękuję, że przyleciałaś.
– Nie ma za co – rzekła blondynka. – Od tego są przyjaciółki.
***
Siedziałam w swoim pokoju razem z Mechi, która spała, a ja słuchałam muzyki. Miałam czas, żeby zacząć trochę myśleć o tym co się wydarzyło między mną, a Jorge. Miałam mętlik w głowie po tym co ostatnio mi Mechi mówiła, ale jak to się okaże prawda, że szatyn mnie nie zdradził?
– Tini! – Krzyknął Daniel, który wszedł do mojego królestwa.
– Ciszej – powiedziałam wskazując na śpiącą dziewczynę. – Coś się stało?
– Nie, to znaczy tak – zaczął się mieszać we własnych słowach.
– Mów o co chodzi? – Zniecierpliwiłam się.
– Może chodźmy się przejść – zaproponował chłopak na co się zgodziłam.
Ubrałam się z ciepłą bluzę, a następnie zeszliśmy do przedpokoju, gdzie założyłam buty i kurtkę. Razem z Danielem wyszłam z domu i ruszyliśmy w stronę parku.
– Daniel o co chodzi? – spytałam się zmartwiona. – Co jest?
– Wybacz, ale to muszę to zrobić – rzekł blondyn, a ja go wcale nie zrozumiałam. Nie wiem o co mu chodzi.
– Daniel, mów jak człowiek! – Już powoli zaczynałam tracić nerwy w tej sprawie. Zobaczyłam jak chłopak otworzył jakieś drzwi od samochodu i mnie wepchał do środka. Zdezorientowana patrzyłam się na przyjaciela, a po chwili spojrzałam na osobę, która siedziała obok mnie za kierownicą. Kurwa, Jorge!
– Zabiję Cię, Daniel! – Krzyknęłam zdenerwowana. – Zdradziłeś mnie!
– Wybacz, ale Jerzyna będzie żyć!
– Co znowu głupiego wymyśliłeś? Jaka do cholery Jerzyna?
– Jorge to na polski Jerzy, a twoje imię po polsku brzmi Martyna, czyli Jerzy plus Martyna wychodzi Jerzyna. Trudne? Nie, wystarczy tylko głową ruszyć.
– Wypuść mnie, bo nigdzie z nim nie jadę – oznajmiłam, mając na myśli szatyna. Chciałam wysiąść, ale Wesley mi w tym umożliwił.
– Wybacz, Tinka – odparł Daniel, a następnie zamknął drzwi, który chciałam po chwili otworzyć, ale zostały zablokowane przez kierowcę.
– To jest porwanie! – Warknęłam na Blanco.
– Raczej ja bym powiedział, że to jest wyjazd bez twojej zgody – stwierdził mój nauczyciel.
– Czyli porwanie.
– Niech będzie porwanie – odrzekł zielonooki, a następnie pojechał gdzieś, gdzie ja nawet nie mam zdania.
– Gdzie jedziemy? – Zapytałam się patrząc się na widoki za oknem.
– Daleko.
– Długo jeszcze?
– Może.
– Czyli?
– Trochę długo.
– Jak długo?
– Długo, długo.
– Jak długo, długo? – Spytałam się z uśmiechem.
– No długo, długo i jeszcze długo – odpowiedział z bananem na twarzy.
– Mam cię dość.
– A ja wręcz odwrotnie.
– Nie cierpię cię.
– A ja za to ubóstwiam.
– Jesteś okropny.
– A ty słodka.
– Przestań – powiedziałam z delikatnym rumieńcem.
– Dlaczego?
– Bo ja tak mówię – oznajmiłam.
– Jesteś słodka, gdy się rumienisz – zaśmiał się, a następnie skupił się na drodze. Jestem bardzo ciekawa co Jorge takiego przygotował, ale jednocześnie trochę tak zła na Daniela, że mnie tak wrobił.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro