Rozdział 35: Potrzebuję cię
Czasami są takie chwile, kiedy chcemy być zupełnie sami
***
Od aresztowana nauczycielki minął miesiąc. Wreszcie nie muszę się bać, że coś mi zrobi. Prawnicy moich rodziców odpowiednio zajęli się Flądrą. W areszcie posiedzi sobie jeszcze trochę. Natomiast ja i Jorge nadal nie jesteśmy razem. Nie potrafię po tym co się stało.
– I jak było? – zapytał się Daniel, który razem ze mną chodzi do psychologa.
– To już ostatnia wizyta – oznajmiłam wesoło, że już mam za sobą wizyty w gabinecie.
– Takim razie musimy to uczcić – stwierdził blondyn obejmując mnie ramieniem i tak razem wyszliśmy na zewnątrz.
– Daniel, dlaczego wciąż jesteś sam? – spytałam się ciekawa. – Dlaczego nie znajdziesz sobie chłopaka?
– Kiedyś znajdę – zaśmiał się Wesley. – Chcesz się mnie pozbyć?
– Oczywiście, że nie – zachichotałam tuląc się do niego. – Kocham cię tak bardzo mocno, że nie wiem czy mogłabym się dzielić z tobą – zażartowałam.
– Ja się musiałem z tobą dzielić – powiedział chłopak. – Właściwie co zamierzasz zrobić z Jorge?
– Mówiłam, że chcę o nim zapomnieć – odparłam smutno. – Nie mogę być z kim kto mi nie wierzy w takich sytuacjach – dodałam myśląc o sprawie przed miesiąca.
– Jakoś trudno będzie, kiedy uczy cię matmy, sportu i edukacji seksualnej – stwierdził.
– Za kilka miesięcy koniec szkoły, a wtedy wracam do Argentyny – wyznałam i zdania nie zmienię. Mam cel i zamierzam go zrealizować, a dla jakiegoś chłopa nie będę zaniedbywać kariery. Już wystarczająco fani czekają na mnie aż wrócę na scenę.
– Już nie mogę się doczekać, kiedy będzie wielki powrót Martiny Stoessel – oznajmił Daniel robiąc w powietrzu dziwne koło.
– Wrócę z płytą – zaśmiałam się. – Mam już napisanych kilka piosenek, więc tylko trzeba będzie je nagrać. Jednak to będzie coś nowego od Violetty. Tak trochę się boję jak fani zareagują na moją muzykę.
– Jestem pewny, że się im spodoba – stwierdził. – Wiesz... zapisałem cię do tego konkursu szkolnego – dodał po chwili niepewnie, jakby się bojąc mojej reakcji.
– Przecież to już jutro – odparłam. – Co ja mam zaśpiewać?
– Born to shine – doradził. – Ta piosenka jest świetna, więc ją zaśpiewaj.
– Mogę ją zaśpiewać – powiedziałam. – Tak dawno nie śpiewałam przed widownią.
– Boisz się wystąpić przed szkołą, a przed milionem ludzi to już nie? – zapytał się Daniel.
– To jest co innego.
– Niby czym się różni?
– Może tym, że w szkole nie wiedzą, że jestem piosenkarką.
– Masz więcej argumentów?
– Denerwujesz mnie.
– Za to mnie kochasz – oznajmił chłopak i pocałował mnie w czoło.
– Niestety – stwierdziłam. – Też jeszcze kogoś kocham – westchnęłam.
– Nie uważasz, że powinnaś dać szansę Jorge?
– A co jeśli mnie już nie kocha? Może nigdy mnie nie kochał, że nawet nie uwierzył w moje słowa?
– On cię kocha – wyznał. – Inaczej dawno sobie odpuściłby ciebie. Codziennie się pyta co u ciebie. Pisze do ciebie, a nawet dzwoni, ale ty nie jesteś gotowa, żeby odebrać.
– Boję się mu zaufać ponownie – wyszeptałam.
***
– Alex, przepraszam za spóźnienie – oznajmiłam dosiadając się do przyjaciela. – Długo czekasz?
– Nie, dopiero przyszedłem – odpowiedział brunet. – Co zamawiasz? – zapytał się patrząc w karty dań co preferuje kawiarnia.
– To co zawsze – oznajmiłam.
– Karmelowe latte i szarlotka?
– Dokładnie – zaśmiałam się.
– Pójdę zamówić – stwierdził i poszedł do lady, a po chwili wrócił z naszym zamówieniem.
– Słyszałem, że dzisiaj miałaś ostatnią wizytę u psychologa – powiedział mój przyjaciel, który wiedział o wszystkim o Flądrze.
– Dzisiaj ostatnia. Doktor Markiewicz bardzo mi pomógł. Już nie śnią mi się koszmary. Jestem mu ogromnie wdzięczna.
– To dobrze, że u ciebie dobrze – powiedział Alex, a ja nie mogłam powstrzymać chichotu.
– Faktycznie dobrze, że dobrze, a u ciebie też dobrze?
– U mnie dobrze, ale to tylko dlatego, że u ciebie dobrze.
– Możemy to zakończyć? – zapytałam się, na co się zgodził. Kiedy na naszych talerzach było pusto postanowiliśmy opuścić kawiarenkę i poszliśmy do parku. Po chwili Alex zaczął nucić podemos z Violetty, więc się do niego dołączyłam.
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar iee eé
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz.
– Twój głos jest taki piękny tak samo jak jego właścicielka – wyznał Alex, a ja się zarumieniłam. Chłopak niespodziewanie mnie pocałował, ale ja musiałam to przerwać.
– Alex, nie – szepnęłam. – Nie mogę.
– Przepraszam, poniosło mnie – wytłumaczył się.
– Nic nie szkodzi – odparłam. – Lepiej będzie jak wrócę do domu.
***
Od razu jak weszłam do swojego pokoju usiadłam na łóżku, a twarz zakryłam rękami. Tak okropnie tęsknię za Jorge. Brakuje mi go, ale nie mogę być z nim kiedy mi nie wierzy. To podstawa związku. Zapomnę o nim, ale tak bardzo pragnę się do niego przytulić. Umieram z tęsknoty,
– Potrzebuję cię – szepnęłam, a łzy zaczęły wypływać z moich oczu. – Ale nigdy się o tym nie dowiesz – dopowiedziałam.
Postanowiłam, że przećwiczę piosenkę, którą mam zaśpiewać w szkole. Gdyby nie Daniel nawet bym się nie zgłosiła, ale on wie lepiej co powinnam robić. Podeszłam do keyboard'u, a już po chwili moje palce zaczęły grać melodię, którą doskonale znam. Jednak moje granie przerwał dzwoniący telefon, więc odebrałam.
– Halo? – zapytałam się nie wiedząc kto dzwoni po drugiej stronie.
– Tini – usłyszałam głos Jorge, a ja w tym momencie się przeklinałam, że nie spojrzałam na ekran kto dzwoni. – Tęsknię za tobą – dodał smutnym głosem, na co mi serce się krajało.
– Jorge, proszę nie dzwoń do mnie – powiedziałam. – Nie utrudniaj nam tego, proszę.
– Potrzebuję cię – wyznał. – Nie umiem bez ciebie żyć. Tak okropnie cię kocham, Tini. Żałuję, że pozwoliłem ci odejść – dodał, a po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.
– Też żałuję, że pozwoliłeś mi to zrobić – odpowiedziałam. – Może lepiej, że tak się stało.
– Może masz rację – powiedział. – Dam ci spokój, ponieważ jutro wracam do Meksyku – wyznał, a po chwili się rozłączył. Jak to do Meksyku? Czy to znaczy, że nigdy go nie zobaczę? Że zniknie z mojego życia? W jednej sekundzie zdałam sobie sprawę, że nie chcę, żeby Jorge mnie opuszczał. Przecież ja go kocham i potrzebuję, więc dlatego postanowiłam go zatrzymać. Jak najszybciej wybiegłam z domu i pobiegłam do bloku, gdzie mieszka szatyn. Kiedy dotarłam od razu zapukałam, ale nikt mi nie otwierał.
– Pani do pana Jorge? – spytała się starsza kobieta, więc przytaknęłam głową. – Ten pan już tutaj nie mieszka. Dzisiaj się wyprowadził.
– Dziękuję za informację – oznajmiłam smutna i opuściłam budynek. Straciłam go, ale mówił, że dopiero jutro wraca do Meksyku. Już nic nie rozumiem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro