Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

list otwarty do ludzi

Nie jesteśmy Wami. Nigdy nie byliśmy i nigdy nie będziemy. Oczywiście, zdarza się, że jedni z Was nazywają nas nimi, ale to tylko ze względu na początkowe podobieństwo, które tak bardzo myli wasze niedoświadczone w bojach oczy. Wtedy jednak ściągamy koszulki i wszystko staje się jasne - posiadamy Alleae, moc, która była do tej poty niesamowita i nieosiągalna, nawet gdy poświęcaliście swoje ciało i silną wolę na mordercze treningi i ćwiczenia. Chcę tu jednak zaznaczyć - nie zawsze byliśmy w waszych oczach cudownymi bohaterami, tymi, którzy chronią Was własną piersią. Kilkanaście lat temu byliśmy tępieni, szkalowani, a Wasi naukowcy chcieli nas wytępić, obawiając się zagrożenia z naszej strony. Dalej tak jest, chociaż już nie tak otwarcie jak kiedyś - teraz, w tajemniczych laboratoriach gdzieś na krańcu świata tworzone są ulepszone wersje waszych ciał. Nie jest to proces ani humanitarny, ani mający małą śmiertelność. I nie mówię to tylko przez pryzmat tego, że sama jestem Wybawcą i chcę zneutralizować zagrożenie. My, kosmici, zbyt bardzo jesteśmy zakochani w Was, ludziach. Chcecie wiedzieć czemu?

Wszystko zaczęło się jakieś czterdzieści lat temu. Kawał czasu, a jednak to początek naszej wspólnej historii. Wtedy, z prześlicznej, chińskiej dziewczyny oraz mojego kochanego przyjaciela, narodziło się ono - Złoty Dziedzic. Do tej pory staraliśmy się ukrywać nasze narodziny - chcieliśmy po prostu żyć w waszym cieniu, napędzając Waszą machinę ewolucyjną. Przybyliśmy tutaj, bo na naszych planetach - dużo starszych i bardziej rozwiniętych, ewolucja już się skończyła, a my wyczerpaliśmy cały jej potencjał, popadając w monotonię. Tutaj na nowo odzyskiwaliśmy sens życia, za co szczerze i w imieniu nas wszystkich dziękuję. Jednak to, że nadawaliście nam sens do istnienia nie było jeszcze wystarczającym powodem, aby ujawnić wam druzgocącą prawdę. Wtedy jednak rozpętała się wielka tragedia.

Źli ludzie postanowili postawić rodziców Złotego Dziedzica przed sądem. Ją skazano za ukrywanie życia pozaziemskiego, na nim wymuszono przysięgę oraz chciano nakazać powrót na własną planetę, oczywiście tylko pod pretekstem uśpienia go i przeprowadzenia niezbędnych eksperymentów. Nie myślcie sobie, że Tom zostałby wypuszczony tak po prostu. Zabrano im także potomka - to był ten moment, gdy zdecydowaliśmy się ujawnić i pokazać Waszym Rządom, że to co robią to walka z wiatrakami, bo można nas liczyć w milionach. Rząd Chin postanowił więc obrać inną taktykę - pozwolił mojemu przyjacielowi zostać, pod warunkiem, że będzie uczestniczył w każdym eksperymencie. To było jak podpisanie cyrografu z Waszym Szatanem - te badania, które prowadzili, były nieludzkie. Wielokrotnie stawały mi łzy stawały mi w oczach, gdy mi o nich opowiadał. Jednak nic nie bolało tak bardzo, jak brak żony i pierworodnego dziecka.

Tutaj wkraczacie Wy i Wasze przecudowne, pełne miłości serca. Tamtego roku światem wstrząsnęły dwie niesamowite nowiny. Tak właściwie do tej pory dziwię się, że ta gorsza, mówiąca o tym, że kosmici są wśród Was już od zarania dziejów, obeszła się naprawdę lekkim echem. I chociaż dotarła do wielu, wy postanowiliście przejąć się bardziej tą drugą nowiną - okrutnym losem Toma i Złotego Dziedzica. Byliśmy w szoku. Ludzi wstrząsnął los jednego z nas. Żałowaliście go tak mocno, że z łatwością skruszyliście nasze twarde, do tej pory chłodne serca, a także chęć nieujawniania się przed wami. Chyba wtedy postanowiliśmy chronić wasze dusze całą mocą, jaką posiadaliśmy. Stanęliśmy pomiędzy wami, a zagrożeniem tak mocno, jak Wy za Złotym Dziedzicem. Zostaliśmy ogromnym murem, który za wszelką cenę miał chronić Was od zła. Cieszyło nas to. Wasz zachwyt i uwielbienie, w zamian za naszą miłość.

Nazwaliście więc nas Wybawcami. Cieszyliście się z naszej przychylności i tego, że umieliśmy oddać za was życia. Zaczęliście szukać w nas wybranków serca, a my w Was powierników sekretów. Zespoiliśmy nasze rasy, tak bardzo, że nie pamiętam już kiedy ostatnio widziałam parę składającą się z dwóch jedynie kosmitów. Uznaliście nas chyba za swój następny etap w ewolucji. Czujemy się naprawdę wyjątkowo, że kiedykolwiek tak o nas pomyśleliście i jesteśmy za to wdzięczni. Pragnę jednak oznajmić, że niektórzy nie zapomnieli o naszym pochodzeniu. Nie jest to zbrodnia, nie jesteśmy tym szczególnie pokrzywdzeni, ani nie czujemy się z tym źle - macie w końcu wolną wolę, a my nie przybyliśmy Was zniewolić - innymi słowy - macie dalej taki sam samopas, jak wcześniej. Chcę Was jednak ostrzec przed pewnym eksperymentem - wspomniałam już wyżej, że jest niebezpieczny, ale teraz chcę Wam powiedzieć jak bardzo.

Jego założeniem jest stworzenie z Was, zwykłych ludzi, broni. Oczywiście przeciwko nam - silnych wojowników, mających w sobie wzbogacone DNA, o to należące do stworzeń, które i tak od wieków kroczyły po waszej planecie. Wybierali oczywiście te szybkie, niesamowicie silne lub świetnie opancerzone. Problem w tym, że w momencie syntezy DNA, przeżywalność wynosi zaledwie 20%. To strasznie mało, jednak z każdym dniem życia takiej istoty, ten procent zmniejsza się. W końcowej fazie projektu, zaledwie 0,2%. Obiekty testowe płacą później wysoką cenę - przez całe życie są na lekach powstrzymujące mutację, a ostatecznie i tak dawka jest za mała i osoba taka umiera, w olbrzymich cierpieniach. Rzadko dożywają trzydziestki i nigdy nie widziałam takiej osoby, która dożyłaby czterdziestu lat. Najsmutniejsze jest to, że ludzie robią to ludziom. Naukowcy prowadzący ten eksperyment upodobnili się do nas, do tych nas, gdzie w naszych sercach nie było miłości. Stali się istnymi potworami, które nie potrafią kochać, a wszystko to za cenę możliwości zniszczenia nas - kosmitów, którzy pokochali ludzkość palącą miłością. I gdybyśmy wiedzieli, że Wam to nigdy nie wystarczy, to prawdopodobnie nigdy nie zrobilibyśmy tego, co już uczyniliśmy. Jesteście ludźmi, macie tak wiele emocji - czemu więc umiecie tylko brać?

Minister ds. Wybawców

Marie Kizari

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro