Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27 Obiecana krew

Rozdział 27 Obiecana krew

Od dwóch dni Rhea ledwie mogła spać. Ciągle się budziła, dręczona obawami i koszmarami. Miała wrażenie, że coś zaraz na nią wyskoczy albo ktoś przyniesie niepokojące wieści. Dodatkową dawkę stresu dostarczało jej obecne miejsce pobytu. Została na zamku i chociaż Ilvo wielokrotnie powtarzał, że jej pokój to jedna z najbezpieczniejszych komnat, to nie mogła się odprężyć. Kares był potężnym magiem. Skąd miała wiedzieć, że nie przełamie tutejszych barier pstryknięciem palców? Choć taka wizyta nie była w oczach Rhei najgorszą z opcji. Bardziej bała się, że ktoś przyniesie jej wieści o śmierci najbliższych. Dodatkowo przedłużający się impas doprowadzał ją do szału. Nie miała czasu, aby ciągnąć to przez lata. Dziecko w jej brzuchu nie będzie czekać, w końcu po prostu się pojawi.

Kobieta zsunęła się z wygodnego materaca, dotykając bosymi stopami ciemnej, drewnianej podłogi.

Pokój miał kształt kwadratu i nie należał do największych. Z łatwością jednak mieścił tu wszystko, co było niezbędne. Łóżko z baldachimem, szafę na ubrania, parawan, biurko, kominek i parę foteli. Miejsce urządzono w beżu i zieleni. Kolory podkreślało ciemne drewno, z którego wykonano podłogę i meble. Ściany natomiast były beżowe i miały na sobie liczne wyżłobienia będące częścią formacji ochronnych.

Światło księżyca wpadało przez okno, oświetlając kobiecą postać. Rhea wyglądała krucho i blado, ale w jej zmęczonych oczach nie było słabości. Wręcz iskrzyły od siły. Miała pomysł. I choć wiedziała, że nie znalazłby on aprobaty otoczenia, nie zamierzała z niego rezygnować. Potrzebowała działać, a sztyletu mogła użyć jedynie, będąc niedaleko Karesa. Musiała więc się do niego zbliżyć. Możliwe, że jeśli wyjdzie mu naprzeciw, to zdoła ochronić Kaladina i Ilvo.

Bez wahania naciągnęła na siebie okrycie, po czym ubrana w koszulę nocną wyszła z pokoju. Nie myślała o tym, jak bardzo niestosowny jest jej strój, czy też jakiego zawału dozna patrol, który ja ujrzy. Po prostu szła. Pochodnie oświetlały kamienny korytarz, zapewniając odpowiednią widoczność.

O dziwo nikogo nie spotkała. Jednak, gdy to stanęła przed drzwiami do wieży Karesa, początkowa pewność siebie ją opuściła. To był potężny mag. I, jeśli legenda była, choć w połowie prawdziwa, został zdradzony i pożarty żywcem. Jaką miała szansę? Jak mogłaby sprawić, że jej zaufa, jednocześnie samej mu nie ulegając?

— No proszę, nie spodziewałem się jej wysokości o tej porze.

Rhea drgnęła, a jej serce zabiło mocniej. Kares stał tuż za nią. Czuła jego oddech na szyi, a mimo to nie odwróciła się.

— Jak mogę jej wysokości pomóc? — spytał słodko, każde słowo szepcząc tuż do kobiecego ucha.

Rhea zacisnęła usta, po czym wzięła głęboki wdech.

— Chcę zawrzeć układ.

— Układ? — powtórzył z zainteresowaniem, stając naprzeciw Rhei.

Wciąż nosił ten sam płaszcz i wciąż jego twarz była nieuchwytna. Mimo to kobieta wręcz czuła palące spojrzenie, które przesuwało się po jej ciele.

— Wiem, kim jesteś — zapewniła. — I wiem, czego chcesz, Karesie.

Mag pstryknął palcami, a podłoże zniknęło spod jej stóp. W jednej chwili ciało Rhei zaczęło spadać, a z ust umknął krzyk. Próbowała być silna, ale przy tak nagłych zmianach nie dało się zachować zimnej krwi.

Spadając w przepaść, miała wrażenie, że coś tam jest. W pewnej chwili faktycznie ujrzała tę tajemniczą rzecz. Gigantyczne oko uniosło mroczne powieki, ukazując złote tęczówki. W jednej chwili z Rhei uleciało całe powietrze, a panika zawładnęła jej ciałem. Działała instynktownie, niczym zwierzę, które natrafiło na drapieżnika nie do pokonania. Chciała uciekać i krzyczeć, ale nim całkowicie utonęła w pierwotnych odruchach, poczuła ciepłą dłoń na ramieniu. Należała do Karesa, który podtrzymał ją przed upadkiem.

Rhea pośpiesznie się rozejrzała, dostrzegając, że znalazła się w obcej komnacie. Wnętrze na pierwszy rzut oka wyglądało prosto. Miedziane lustro na suficie, podłoga w całości wyłożona miękkim dywanem, łóżko z bladożółtą pościelą, kominek, biurko wypełnione starymi księgami, regał i uchylona skrzynia, w której znajdowały się kociołki, chochle, moździerze i różnego rodzaju sakiewki. Pomieszczenie miało kształt koła i nie posiadało widocznych drzwi zewnętrznych.

Tadern odsunęła się od Karesa, a ten roześmiał się.

— Widzę, że nie jesteś zachwycona spotkaniem z wujem.

Wujem...

— To był Svar?

Pytanie mimowolnie opuściło jej usta, ale odpowiedź rzecz jasna nie nadeszła. Kares nie zamierzał niczego ułatwiać. Ukazał, co chciał i tylko on wiedział, co chciał tym uzyskać.

Zamaskowany mag przeszedł się po pokoju, po czym usiadł na ziemi. Ruchem ręki zachęcił dziewczynę do dołączenia, co ta niechętnie uczyniła. Nie czuli chłodu. Wszystko dzięki obecności dywanu.

— Powiedziałaś, że chcesz układu. Więcej, uznałaś, że wiesz, czego pragnę. Powiedz mi więc Aradio, czego takiego chcę? — zagadnął uroczo mag.

Kares sprawiał całkowicie mylne wrażenie. Nie wydawał się potęgą, a dzieckiem. Gdyby nie widziała na własne oczy, co takiego mężczyzna przed nią może zrobić, nie byłaby tak ostrożna. Westchnęła, zaciskając usta.

— Pragniesz zemsty.

Zaraz po tym stwierdzeniu pokój wypełnił się mrocznym chichotem.

— Mów dalej, księżniczko — poprosił między napadami mag.

Rhea jednak nie kontynuowała, czując, że coś było nie tak. Zupełnie, jakby każdy dźwięk, który wydawał z siebie Kares, uderzał w jej duszę. Przeszły ją dreszcze, a serce zdawało się przyśpieszyć. Mimowolnie sięgnęła dłońmi do uszu, chcąc je zasłonić. Nim jednak to zrobiła, powstrzymała ją dłoń. Uniosła głowę i dostrzegła, że mężczyzna znalazł się niebezpiecznie blisko niej. Drżała, przeklinając samą siebie. Była w tym momencie bezbronna.

— Zapomniałem, jak krusi są ci bez magii — przyznał, jakby chcąc przeprosić. — Możesz powstrzymać nasze szaleństwo, ale nie zdołasz uchronić się przed wpływem magicznej mocy... Przykre. Naprawdę jesteś więźniem swojego pochodzenia.

Nie wiedziała, co się zmieniło, ale wraz z każdym słowem Karesa, odczuwała coraz większy spokój. Nie tłumaczył, dlaczego jego śmiech tak na nią działał. Po prostu trzymał jej nadgarstek. Nie używał inkantacji, kręgów... Zupełnie jak Alor i Kaladin. Miał wielkie doświadczenie i udowadniał to na każdym kroku.

— Chcę zawrzeć umowę — zaczęła ochrypłym tonem. — Potrzebujesz mojej krwi do przebudzenia Svara. Chcesz zabić Boga Chwały. Pomogę ci z tym, a w zamian chcę, abyś zagwarantował bezpieczeństwo moim najbliższym. Uwięź ich, jeśli tego potrzebujesz, ale nie zabijaj ich.

Była tak blisko, ale wciąż nie dostrzegała twarzy maga. To musiała być sprawka zaklęcia. Widziała jednak jego aurę, która przestała być tak chaotyczna, a zamiast tego zdradzała ciekawość. Kares uniósł dłoń, dotykając policzka Rhei i potarł go kilkukrotnie. Nie był przy tym zbytnio delikatny.

— Jesteś naprawdę uroczym stworzeniem.

Rhea z trudem przełknęła ślinę, powstrzymując się od niezbyt miłego odburknięcia. Nie podobało się jej, w jaki sposób mag o niej mówi, ale musiała to przetrwać. Dla tych, których ceniła. Na swój sposób zrozumiała przekleństwo więzów i bliskości. Gdy jest się samym, dba się tylko o siebie, ale gdy do gry wchodzą inni, sfera zmartwień zdecydowanie się powiększa.

— Zgadzam się. Twoja krew i współpraca w zamian za życie tych, których kochasz — podsumował, ruchem ręki przyzywając pergamin. — Przypieczętujmy to magiczną umową.

To nie była propozycja, a wymóg. Nie mogła oczekiwać, że jej zaufa. Ona sama zresztą nie potrafiłaby mu wierzyć. Dlatego posiadanie tego rodzaju potwierdzenia, było ulgą. Jednocześnie jednak przypominało Rhei o czymś szczególnym. To była druga umowa, którą podpisywała i po raz drugi obiecywała swoją krew.

~ CDN ~

O wiele szybciej rozdzialik, ale to przez to, że mam ferie - ostatni tydzień i mogę przez to nieco poszaleć z czasem poświęconym na pisanie. Dosłownie cudowne uczucie. A jak wy widzicie, tutaj akcja się toczy. Tylko kim jest ten Kares...

Miłego dnia kochani!

Twitter: @___Mefi___

Instagram: @qitria

Data pierwszej publikacji: 21.01.2024

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro