Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Noc" od VolpinaMoon

,,NOC"
autorstwa
VolpinaMoon

Noc. Te kilka cennych godzin, podczas których ludzki umysł może zapomnieć o problemach minionego dnia i uciec w krainę marzeń. Czas odpoczynku i nabrania sił na kolejne wyzwania, jakie postawi przed nami życie. Jednak nie dla każdego noc jest wybawieniem od natrętnych myśli. Czasem to właśnie z mroku wychodzą lęki, które staramy się ukryć.

Magda leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit. Pokój był pogrążony w ciemności. Nawet światło księżyca nie wpadało przez okna. Dziewczyna nie bała się mroku. Od jakiegoś czasu nawet go lubiła. Czerń. Tak często ją widziała. Czarne konie ciągnące czarny karawan, w którym spoczywała trumna. Czarne stroje żałobników, idących w kondukcie żałobnym. Czarne wstążki na bukietach. Czarne litery na klepsydrze. Czarna, marmurowa płyta nagrobna. Czerń stała się jej przyjaciółką, a noc powiernikiem, któremu mogła wypłakać się z najgłębszych żali. 

Zagryzła wargę. Pogrzeb pamiętała niby przez mgłę. Począwszy od kazania, aż do momentu złożenia trumny w grobie, Magda czuła się jak robot zaprogramowany na konkretną czynność. Wszystko zdawało się przytłumione, jakby słuchała rozmowy przez ścianę, przy pomocy szklanki. Z mszy zapadły jej w pamięć jedynie durne komentarze jej brata, a sam pogrzeb wydawał się być tylko snem. Nie czuła przygnębienia, nie miała ochoty płakać. Nawet słowa otuchy od nauczycielki oraz klasy przyjęła z obojętnością. 

Mama. Dopiero co siedziała z nimi przy świątecznym stole, śmiała się, słuchała jej świątecznego przemówienia. I nagle zniknęła. Magda już nigdy nie usłyszy jej głosu. Nie zobaczy uśmiechu. Nie przytuli się do mamy, gdy ta płacze po kolejnej kłótni z ojcem. Nie upieką razem ciasta. Mama już jej nie wykąpie wieczorem. Nie przygotuje rano ubrań do szkoły. To wszystko się skończyło. Umarło w momencie, gdy umarła mama. 

Nie może się rozkleić. Musi być silna. Dla taty. Dla siostry. Dla babci. Oni już zaznali dość cierpienia. Nie ona jedna doświadczyła utraty. Odeszła nie tylko matka, ale też żona i córka. Magda skuliła się na wąskim łóżku, próbując powstrzymać łzy. Może gdyby się bardziej postarała, Gdyby inaczej ułożyła przemówienie na święta, mama by zrozumiała. Byłaby teraz z nimi, a nie tkwiła kilka stóp pod ziemią. To wszystko jej wina. Nie dała rady. Zawiodła ich. 

Na darmo. Kolejne łzy spływały po jej policzkach, gdy wtulała twarz w poduszkę, usiłując zdusić szloch. Tak bardzo by chciała, żeby mama wróciła. Żałowała też, że nie ma przy niej teraz brata. On zawsze wiedział, jak ją pocieszyć, a teraz bardzo by się to jej przydało. Niestety. Wyprowadził się. 

Darek, jej kochany starszy braciszek. Był z nią, odkąd tylko pamiętała. Zawsze gotowy pomóc, pocieszyć i nawet jak ganił, to robił to z wyraźną niechęcią. To on nauczył ją, jak grać w piłkę i jak bronić bramki. To on pomógł jej, gdy nie wiedziała, jak wiązać buty, a miała już przecież prawie dwanaście lat. Zawsze gotów ją obronić, gdy szkolni chuligani znów jej dokuczali. Pamiętała, jak razem grali na konsoli. Specjalnie poświęcał czas, aby wytłumaczyć jej, jak powinna sterować samochodem, żeby wygrać wyścig. Ale to wszystko się skończyło. Tata pomagał mu spakować walizki, podczas gdy ona płakała w swoim łóżeczku. Zupełnie tak jak teraz. Kolejna osoba, którą straciła. 

W tym przypadku również zabrała go noc - w końcu pakował się bardzo późno, gdy księżyc był już na niebie. Co prawda dzwonił, pytał o swoją młodszą siostrę, zabierał na zakupy i wycieczki, ale… to nie było to samo, co mieć go ciągle przy sobie. Dzień w dzień. Tuż obok. Za ścianą. Gdyby dalej mieszkał z nimi, mogłaby teraz wstać, przejść cicho do jego pokoju i wszystko mu powiedzieć, a on potem zrobiłby jej gorące mleko. Darek to umiał gotować. Najbardziej zapadł jej w pamięć ryż z jabłkami, który kiedyś dla niej przygotował. Jadła go tylko raz w życiu, ale nigdy nie zapomniała tego ciepła na języku i miny brata, gdy odkrył, że pochłonęła już połowę talerza, podczas gdy on dopiero zaczynał jeść. 

Co prawda miała jeszcze starszą siostrę Agatę, ale wątpiła, aby ta ją zrozumiała. Odkąd Magda pamiętała, ciągle była porównywana do Agaty i zawsze na niekorzyść. Agata była mądrzejsza. Zaradniejsza. Ładniejsza. Chodząca doskonałość. Nie to co Magda – kujon, ciągle siedzący z nosem w książkach. Czy naprawdę była gorsza tylko dlatego, że nie siedziała godzinami przed lustrem? Nigdy nie przejmowała się swoim wyglądem. Wolała uciec w świat marzeń, zamiast godzinami chodzić po sklepach. Towarzystwo klasowych koleżanek jej nie pociągało, nie miała z nimi żadnych wspólnych tematów. 

 – Ty idiotko! Debilu, matole chodzący! Czy ty chociaż raz zrobisz coś dobrze? Nigdy do niczego nie dojdziesz! Skończysz, zamiatając psie gówna z ulicy, bo tylko do tego się nadajesz! 

Skuliła się bardziej, słysząc w głowie wrzaski Agaty. Wszystko przez tę jedynkę z angielskiego. Może ona miała rację? Może faktycznie jest do niczego? W końcu który chłopak na nią spojrzy? Nieumalowana, włosy jak siano, nawet nie umie podjąć porządnej dyskusji, bo nic nie interesuje jej na dłużej. To prawda, jest debilem. Policzki miała już praktycznie mokre od łez. Zakaszlała głucho, płuca nie nadążały z łapaniem powietrza. 

Jest nikim… nikim… nikim. Najlepiej będzie, jak zniknie. Wszyscy odetchną wtedy z ulgą. Przestanie im sprawiać ciągłe problemy, zatruwać życie swoją mierną obecnością. Powinna to zrobić. Balkon jest niedaleko, wystarczy wstać… nacisnąć klamkę… nie! Nie może tak myśleć. W końcu były osoby, którym na niej zależało i które jej odejście by zraniło. Nie mogła im tego zrobić. Nie mogła być tak samolubna. Dopiero co odeszła jej matka, czy naprawdę ma tacie odebrać jeszcze najmłodsze dziecko? Czy Marysia ma stracić przyjaciółkę? Nie. Musi być silna. Dla taty. Dla przyjaciół. Dla niej! 

Zegar tykał w ciemnościach, odliczając kolejne godziny. Chmury rozstąpiły się, odsłaniając księżyc w pełni, którego światło zajrzało do pokoju przez odsłonięte okna. Spadło na stół, przemknęło po podłodze i otuliło twarz dziewczynki, która w końcu zasnęła, wyczerpana płaczem, którego nikt z domowników nie usłyszał. Jedynym świadkiem jej rozpaczy była ciemność, lecz ona pierzchnie milcząco w pierwszych brzaskach dnia. Ten sam księżyc oświetlał grób położony na cmentarzu w drugim końcu miasta. Dla większości ludzi spoczęła w nim pijaczka i zakała rodziny. Jednak nikt nie miał pojęcia, że oprócz trumny spoczywa tam też pewne trzynastoletnie serduszko, roztrzaskane na drobne kawałeczki. Jego właścicielka musiała zbyt szybko dorosnąć. 

Noc. Bywa spokojna i szybko mija, chwilę po przebudzeniu będąc już tylko niewyraźnym wspomnieniem. Dla niektórych długa i męcząca koszmarami. Jedni się jej boją, inni znajdują w niej oparcie i zrozumienie. Jednak dla wszystkich bez wyjątków noc to pora rozmyślań. Natchnienie dla filozofów, poetów czy malarzy. Zdarza się jednak, że mrok wyciąga z umysłu to, na co w codziennym pośpiechu nawet nie zwracamy uwagi. Nocą bowiem myśli mają nieprzyjemny zwyczaj zrywania się ze smyczy. 

Noc. Te kilka cennych godzin, podczas których ludzki umysł może zapomnieć o problemach minionego dnia i uciec w krainę marzeń. Czas odpoczynku i nabrania sił na kolejne wyzwania, jakie postawi przed nami życie. Jednak nie dla każdego noc jest wybawieniem od natrętnych myśli. Czasem to właśnie z mroku wychodzą lęki, które staramy się ukryć.

Magda leżała w łóżku i wpatrywała się w sufit. Pokój był pogrążony w ciemności. Nawet światło księżyca nie wpadało przez okna. Dziewczyna nie bała się mroku. Od jakiegoś czasu nawet go lubiła. Czerń. Tak często ją widziała. Czarne konie ciągnące czarny karawan, w którym spoczywała trumna. Czarne stroje żałobników, idących w kondukcie żałobnym. Czarne wstążki na bukietach. Czarne litery na klepsydrze. Czarna, marmurowa płyta nagrobna. Czerń stała się jej przyjaciółką, a noc powiernikiem, któremu mogła wypłakać się z najgłębszych żali. 

Zagryzła wargę. Pogrzeb pamiętała niby przez mgłę. Począwszy od kazania, aż do momentu złożenia trumny w grobie, Magda czuła się jak robot zaprogramowany na konkretną czynność. Wszystko zdawało się przytłumione, jakby słuchała rozmowy przez ścianę, przy pomocy szklanki. Z mszy zapadły jej w pamięć jedynie durne komentarze jej brata, a sam pogrzeb wydawał się być tylko snem. Nie czuła przygnębienia, nie miała ochoty płakać. Nawet słowa otuchy od nauczycielki oraz klasy przyjęła z obojętnością. 

Mama. Dopiero co siedziała z nimi przy świątecznym stole, śmiała się, słuchała jej świątecznego przemówienia. I nagle zniknęła. Magda już nigdy nie usłyszy jej głosu. Nie zobaczy uśmiechu. Nie przytuli się do mamy, gdy ta płacze po kolejnej kłótni z ojcem. Nie upieką razem ciasta. Mama już jej nie wykąpie wieczorem. Nie przygotuje rano ubrań do szkoły. To wszystko się skończyło. Umarło w momencie, gdy umarła mama. 

Nie może się rozkleić. Musi być silna. Dla taty. Dla siostry. Dla babci. Oni już zaznali dość cierpienia. Nie ona jedna doświadczyła utraty. Odeszła nie tylko matka, ale też żona i córka. Magda skuliła się na wąskim łóżku, próbując powstrzymać łzy. Może gdyby się bardziej postarała, Gdyby inaczej ułożyła przemówienie na święta, mama by zrozumiała. Byłaby teraz z nimi, a nie tkwiła kilka stóp pod ziemią. To wszystko jej wina. Nie dała rady. Zawiodła ich. 

Na darmo. Kolejne łzy spływały po jej policzkach, gdy wtulała twarz w poduszkę, usiłując zdusić szloch. Tak bardzo by chciała, żeby mama wróciła. Żałowała też, że nie ma przy niej teraz brata. On zawsze wiedział, jak ją pocieszyć, a teraz bardzo by się to jej przydało. Niestety. Wyprowadził się. 

Darek, jej kochany starszy braciszek. Był z nią, odkąd tylko pamiętała. Zawsze gotowy pomóc, pocieszyć i nawet jak ganił, to robił to z wyraźną niechęcią. To on nauczył ją, jak grać w piłkę i jak bronić bramki. To on pomógł jej, gdy nie wiedziała, jak wiązać buty, a miała już przecież prawie dwanaście lat. Zawsze gotów ją obronić, gdy szkolni chuligani znów jej dokuczali. Pamiętała, jak razem grali na konsoli. Specjalnie poświęcał czas, aby wytłumaczyć jej, jak powinna sterować samochodem, żeby wygrać wyścig. Ale to wszystko się skończyło. Tata pomagał mu spakować walizki, podczas gdy ona płakała w swoim łóżeczku. Zupełnie tak jak teraz. Kolejna osoba, którą straciła. 

W tym przypadku również zabrała go noc - w końcu pakował się bardzo późno, gdy księżyc był już na niebie. Co prawda dzwonił, pytał o swoją młodszą siostrę, zabierał na zakupy i wycieczki, ale… to nie było to samo, co mieć go ciągle przy sobie. Dzień w dzień. Tuż obok. Za ścianą. Gdyby dalej mieszkał z nimi, mogłaby teraz wstać, przejść cicho do jego pokoju i wszystko mu powiedzieć, a on potem zrobiłby jej gorące mleko. Darek to umiał gotować. Najbardziej zapadł jej w pamięć ryż z jabłkami, który kiedyś dla niej przygotował. Jadła go tylko raz w życiu, ale nigdy nie zapomniała tego ciepła na języku i miny brata, gdy odkrył, że pochłonęła już połowę talerza, podczas gdy on dopiero zaczynał jeść. 

Co prawda miała jeszcze starszą siostrę Agatę, ale wątpiła, aby ta ją zrozumiała. Odkąd Magda pamiętała, ciągle była porównywana do Agaty i zawsze na niekorzyść. Agata była mądrzejsza. Zaradniejsza. Ładniejsza. Chodząca doskonałość. Nie to co Magda – kujon, ciągle siedzący z nosem w książkach. Czy naprawdę była gorsza tylko dlatego, że nie siedziała godzinami przed lustrem? Nigdy nie przejmowała się swoim wyglądem. Wolała uciec w świat marzeń, zamiast godzinami chodzić po sklepach. Towarzystwo klasowych koleżanek jej nie pociągało, nie miała z nimi żadnych wspólnych tematów. 

 – Ty idiotko! Debilu, matole chodzący! Czy ty chociaż raz zrobisz coś dobrze? Nigdy do niczego nie dojdziesz! Skończysz, zamiatając psie gówna z ulicy, bo tylko do tego się nadajesz! 

Skuliła się bardziej, słysząc w głowie wrzaski Agaty. Wszystko przez tę jedynkę z angielskiego. Może ona miała rację? Może faktycznie jest do niczego? W końcu który chłopak na nią spojrzy? Nieumalowana, włosy jak siano, nawet nie umie podjąć porządnej dyskusji, bo nic nie interesuje jej na dłużej. To prawda, jest debilem. Policzki miała już praktycznie mokre od łez. Zakaszlała głucho, płuca nie nadążały z łapaniem powietrza. 

Jest nikim… nikim… nikim. Najlepiej będzie, jak zniknie. Wszyscy odetchną wtedy z ulgą. Przestanie im sprawiać ciągłe problemy, zatruwać życie swoją mierną obecnością. Powinna to zrobić. Balkon jest niedaleko, wystarczy wstać… nacisnąć klamkę… nie! Nie może tak myśleć. W końcu były osoby, którym na niej zależało i które jej odejście by zraniło. Nie mogła im tego zrobić. Nie mogła być tak samolubna. Dopiero co odeszła jej matka, czy naprawdę ma tacie odebrać jeszcze najmłodsze dziecko? Czy Marysia ma stracić przyjaciółkę? Nie. Musi być silna. Dla taty. Dla przyjaciół. Dla niej! 

Zegar tykał w ciemnościach, odliczając kolejne godziny. Chmury rozstąpiły się, odsłaniając księżyc w pełni, którego światło zajrzało do pokoju przez odsłonięte okna. Spadło na stół, przemknęło po podłodze i otuliło twarz dziewczynki, która w końcu zasnęła, wyczerpana płaczem, którego nikt z domowników nie usłyszał. Jedynym świadkiem jej rozpaczy była ciemność, lecz ona pierzchnie milcząco w pierwszych brzaskach dnia. Ten sam księżyc oświetlał grób położony na cmentarzu w drugim końcu miasta. Dla większości ludzi spoczęła w nim pijaczka i zakała rodziny. Jednak nikt nie miał pojęcia, że oprócz trumny spoczywa tam też pewne trzynastoletnie serduszko, roztrzaskane na drobne kawałeczki. Jego właścicielka musiała zbyt szybko dorosnąć. 

Noc. Bywa spokojna i szybko mija, chwilę po przebudzeniu będąc już tylko niewyraźnym wspomnieniem. Dla niektórych długa i męcząca koszmarami. Jedni się jej boją, inni znajdują w niej oparcie i zrozumienie. Jednak dla wszystkich bez wyjątków noc to pora rozmyślań. Natchnienie dla filozofów, poetów czy malarzy. Zdarza się jednak, że mrok wyciąga z umysłu to, na co w codziennym pośpiechu nawet nie zwracamy uwagi. Nocą bowiem myśli mają nieprzyjemny zwyczaj zrywania się ze smyczy. 

OPINIA O PRACY

One shot opowiada o przykrej historii nastolatki po stracie jednej z najbliższych jej osób, w idealny sposób zostały przedstawione aspekty takie jak uczucia, które ktoś odczuwa po stracie bliskiego. Była to niesamowita opowieść o wyrywających się ze smyczy myśli. Pokazuje to, co przeżywa wiele osób, w tym mnóstwo nastolatków i dzieci, nocą. Z czym oni się zmagają. Historia może przestawić wielu z gatunku homosapiens na fakt, że nie tylko oni mają sytuację, gdzie płaczą całe noce, a ich myśli latają wszędzie. Można się więc domyślić, że fabuła, jak najbardziej trafiła do mnie. Jeśli chodzi o styl pisowni był równie bardzo dobry, spora liczba trafnych metafor, odpowiedni zapis przemyśleń, który naprawdę interesuje, sam styl ich napisania, same one dają nam, czytelnikom wiele do zrozumienia. W tekście na moje oko nie natrafił się żaden błąd, czy to gramatyczny, czy zwykła literówka. Historia wyróżnia się z tłumu i zapada w pamięć.

PUNKTACJA

Fabuła ☆☆☆
Bohaterowie ☆☆☆
Styl ☆☆☆
Gramatyka ☆☆☆
Świat przedstawiony ☆☆☆
15/15

DYPLOM

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro