3. Spięcia wśród Gryfonów i podejrzenia wobec Quirrella
Szlaban nie był taki zły, jak Harry się spodziewał. Snape jedynie wskazał im kociołki, które mieli wyczyścić i zostawił ich na kilka godzin, samemu zajmując się ocenianiem esejów. Harry i Draco w ciszy zaczęli pracować, aż kociołki znów lśniły czystością, a wtedy zajęli się katalogiem mioteł, który podrzucił im Snape. Harry cieszył się, że Draco obiecał pomóc mu wybrać miotłę, ponieważ sam niewiele wiedział na ich temat. W końcu Potter zdecydował się na Nimbusa 2000, a Snape złożył za niego zamówienie.
— Rozmawiałem z kapitanem, Marcusem Flintem o twoich umiejętnościach– powiedział profesor. — Nie był zbyt zadowolony, że musi cię przyjąć bez zwyczajowej rekrutacji, więc domyślam się, iż twój pierwszy trening będzie swego rodzaju próbą. Poza tym rozmawiałem z dyrektorem i zapewniłem go, że nie jestem zawiedziony twoimi ocenami. I mam nadzieję, że tak zostanie.
— Tak, profesorze – odparł szybko Harry.
— Znakomicie – powiedział Snape. — Twoja miotła zostanie dostarczona do mnie, żeby nie wywołać sensacji w Wielkiej Sali. Poinformuję ciebie i pana Flinta, gdy ją otrzymam. Możecie iść.
Draco i Harry dotarli do Wielkiej Sali akurat na lunch i dołączyli do swoich kolegów przy stole Slytherinu.
— Nasz nieustraszony Szukający wreszcie postanowił zaszczycić nas swoją obecnością – powiedział Blaise.
— Nie nasza wina, że mieliśmy szlaban przez cały ranek – odparł Harry.
— Nie, to twoja wina – burknął Draco. — Gdybyś nie wleciał w Snape'a, to moglibyśmy rano spać.
Harry przewrócił oczami.
— Nieważne, wynagrodzę ci to – powiedział.
— W jaki sposób?
— Ee, pozwolę ci przelecieć się moim Nimbusem 2000, gdy go dostanę – wymyślił Potter.
— Może być.
— Mi też pozwolisz? – zapytał Theo.
— Jasne.
Draco zmarszczył brwi.
— Niby jak to ma być zadośćuczynienie mi, skoro pozwolisz polatać każdemu?
— Tobie dam dwa razy? – Harry uśmiechnął się z nadzieją.
— Niech będzie.
W tym momencie podeszła do nich Hermiona z Nevillem.
— Idziecie z nami na zewnątrz? Jest tak piękna pogoda, że pomyśleliśmy, żeby odrobić lekcje nad jeziorem.
— Tak, też chcecie iść? – Harry spojrzał na innych Ślizgonów.
Ostatecznie wszyscy z wyjątkiem Vince'a i Grega do nich dołączyli.
— Ale to dobrze – powiedziała Pansy Hermionie. — Odrabianie lekcji w ich towarzystwie mogłoby skłonić któreś z nas do morderstwa.
Harry zachichotał, gdy nagle zauważył, jak pozostali Gryfoni z pierwszego roku obrzucają Hermionę i Neville'a nieprzyjemnymi spojrzeniami.
— Ee, czemu reszta Gryfonów patrzy na was, jakby was nienawidziła? – zapytał dziewczynę.
— Zignorujcie go – zaśmiał się Draco. — Ma paranoję na punkcie takich rzeczy. Gryfoni wcale... Oh, nie, chociaż raz ma rację.
— Inne dziewczyny nie lubią mnie, bo wolę spędzać czas czytając podręczniki niż artykuły o modelowaniu włosów – parsknęła Hermiona.
Pansy i Daphne spojrzały na nią.
— Mają trochę racji – powiedziała Parkinson.
Granger patrzyła na nią przez chwilę, po czym kontynuowała:
— A wczoraj Lavender i Parvati spędziły prawie godzinę, próbując wyciągnąć ze mnie, którego nauczyciela uważam za najatrakcyjniejszego.
— I co odpowiedziałaś? – zapytała Daphne, chichocząc.
— McGonagall. Powiedziałam, że podoba mi się to, jaka jest surowa. To je uciszyło na jakiś czas – uśmiechnęła się Hermiona, wywołując śmiech pozostałych. Kiedy Daphne zaczęła opowiadać Granger o jej ulubionych eliksirach do włosów, Draco odwrócił się do Neville'a.
— A ty, Longbottom?
— Który... Który nauczyciel jest dla mnie najbardziej atrakcyjny? – zająknął się Neville.
— Ee, nie. Dlaczego Gryfoni cię nie lubią.
— A, to głównie przez was. Uważają, że... że nie powinienem się przyjaźnić ze Ślizgonami – powiedział Neville przepraszająco. — Tak naprawdę to głównie Ron. Deanowi i Seamusowi to nie przeszkadza, ale Ron uważa, że Hermiona i ja to... zdrajcy domu.
— Zdrajcy domu? – prychnął Blaise. — Żałosne. Po prostu mu powiedz, że to nie twoja wina, że masz gust i wolisz węże od łasic.
— Albo że jesteś uczulony na rudych – dodała Daphne.
— Albo po prostu zlej ich w Quidditchu, Harry – powiedziała Millicenta.
Hermiona spojrzała na nią zdezorientowana.
— Co masz na myśli?
— Harry jest nowym Szukającym Slytherinu i was rozwali w przyszłym miesiącu! – powiedziała Pansy.
Harry zarumienił się, kiedy Hermiona zaczęła go wypytywać, jak to się stało, że został Szukającym. Neville jedynie patrzył na niego z zachwytem. Ślizgoni, którzy już słyszeli tę historię, wyprzedzili ich i zaczęli szukać miejsca nad jeziorem.
— Cóż, gratuluję – powiedziała Hermiona, kiedy Harry skończył, jednak w jej głosie słychać było nutę zwątpienia. — Ale nie powinieneś był łamać zasad! Mogłeś się wpakować w ogromne kłopoty!
Harry wzruszył ramionami.
— Następnym razem po prostu nie dam się przyłapać.
********
Harry szybko przyzwyczaił się do życia w Hogwarcie. Poza lekcjami i spotkaniami ze swoimi nowymi przyjaciółmi, miał też treningi Quidditcha kilka razy w tygodniu.
Tak jak przewidywał Snape, Flint nie ułatwił Harry'emu pierwszego treningu, ale po sprawdzeniu jego umiejętności, niechętnie przyznał, że będzie dobrym Szukającym. Reszta drużyny przyjęła Pottera bardziej entuzjastycznie, nawet Terrence Higgs, który poprzednio grał na pozycji Szukającego. Teraz, tak jak Gemma, został Pałkarzem. Pozostałymi członkami drużyny byli Flint, Ścigający Adrian Pucey i Crick Shabes oraz Obrońca Miles Bletchley. Harry szybko skoordynował się z drużyną i Flint ogłosił, że tegoroczny Puchar mają jak w banku.
Okazało się, że Harry niepotrzebnie denerwował się lekcjami latania, ponieważ ostatecznie na żadną nie poszedł. Widząc go na pierwszych zajęciach, Madam Hooch oznajmiła, że skoro jest już w drużynie Slytherinu, to nie ma co marnować czasu na zajęcia latania. Zwolniony z lekcji, Potter pomachał przyjaciołom na pożegnanie i wrócił do zamku. Nie mając lepszego zajęcia, postanowił odwiedzić sowiarnię.
Hedwiga ucieszyła się na jego widok, a jej zadowolenie wzrosło, gdy Harry nakarmił ją mięsem, które przyniósł z kuchni. Pogłaskawszy ją po głowie, pozwolił jej usiąść z powrotem na żerdzi i opuścił sowiarnię.
Nadal mial jeszcze ponad godzinę do zakończenia lekcji latania, więc ruszył w stronę biblioteki, chcąc dokończyć swój esej z Eliksirów. Kiedy poczuł zapach czosnku, który sprawił, że zaburczało mu w brzuchu, zauważył, że znajdował się na trzecim piętrze. Jakim cudem zapachy potraw gotowanych przez skrzaty na dole docierały do niego aż tutaj? Zdezorientowany rozejrzał się dookoła i wtedy dostrzegł zbliżającego się Snape'a.
— Pan Potter. Dlaczego nie jesteś na lekcjach?
— Pani Hooch powiedziała, że nie ma sensu, żebym uczestniczył w zajęciach z latania, skoro i tak już jestem w drużynie Slytherinu, profesorze.
— Rozumiem – odparł cicho Snape. — Więc postanowiłeś stać przez całą godzinę przed korytarzem, który dobrze wiesz, że jest niedozwolony dla uczniów?
— Ee, nie, profesorze. Odwiedziłem swoją sowę, a teraz idę do biblioteki, żeby skończyć esej, który nam pan zadał – Harry spojrzał nerwowo na Snape'a. Mężczyzna uważnie mu się przyglądał przeszywającym wzrokiem.
— W takim razie lepiej, żebyś już tam poszedł. Nie chciałbyś przecież, aby ktoś cię tu przyłapał i wyciągnął błędne wnioski – powiedział w końcu Snape.
— Tak, profesorze – uśmiechnął się Harry i odszedł. Mimo że nie zrobił nic złego, nie mógł pozbyć się wrażenia, że nie skończyłoby się to dla niego dobrze, gdyby ponownie został przyłapany przed tym korytarzem. Poza tym, co Snape tam robił?
Kiedy Harry skręcił w stronę biblioteki, zaryzykował spojrzenie w tył. Snape dalej stał przed korytarzem, trzymając jedną dłoń na drewnianych drzwiach, które do niego prowadziły.
********
W Halloween rano, gdy tylko skończyło się śniadanie, skrzaty zabrały się za przygotowywanie wieczornej uczty. Harry poczuł zapach ciast, idąc na Eliksiry i mimo że dopiero co jadł, zaburczało mu w brzuchu.
— Chyba żartujesz – powiedział Draco, patrząc na brzuch Harry'ego z niedowierzaniem.
— No co? – powiedział Potter. — Nie mów mi, że to nie pachnie świetnie.
— Oczywiście, że pachnie – odparł Draco. — Co nie oznacza, że spędzę resztę dnia śliniąc się na myśl o cieście dyniowym.
— Ja też nie. Będę się też ślinił na myśl o jabłeczniku, tarcie melasowej, soku dyniowym i wszystkim, co czekoladowe... – uśmiechnął się Harry. Draco zaśmiał się, gdy nagle Snape przemknął koło nich i stanął na środku klasy.
— Wiem, że ciężko będzie wam oderwać myśli od wieczornej uczty – tu spojrzał na Harry'ego z lekkim uśmiechem. — Ale dziś będziecie warzyć eliksiry przeciwko nudnościom. Myślę, że się przydadzą, tym, którzy wykonają je dobrze. Zaraz rozdam wasze eseje o składnikach. Dla tych z was, którzy się do nich nie przyłożyli, dzisiejszy eliksir będzie bezużyteczny.
Snape skinął różdżką i każdy otrzymał swój esej, a instrukcje pojawiły się na tablicy.
Harry uśmiechnął się, widząc, że dobrze napisał wypracowanie, chociaż nie tak dobrze jak Draco czy Hermiona. Paragraf o obranym imbirze był całkowicie wykreślony i poprawiony – imbir powinien być dodany, kiedy już zdejmie się eliksir z ognia, w przeciwnym wypadku nudności mogą się pogorszyć. Wzdrygnąwszy się na samą myśl, ustawił kociołek na palniku i wziął się do pracy.
Ten eliksir był przyjemny w przygotowaniu. Większość składników to zioła, a nie posiekane żuki i Harry znowu poczuł, że zgłodniał. Kiedy kolor wywaru zmienił się na ciemny niebieski, tak jak opisane było na tablicy, ustawił go na gotowanie na wolnym ogniu na dziesięć minut i zaczął sprzątać swoje stanowisko. Obok niego Draco robił to samo. Po drugiej stronie Harry'ego Hermiona próbowała pokazać Neville'owi, jak powinien siekać liście mięty.
— Zajmij się swoim eliksirem, panno Granger, nie pana Longbottoma – powiedział Snape, przechadzając się po klasie. Hermiona podskoczyła, słysząc jego głos i odwróciła się od Neville'a. Snape lekko kiwnął głową, widząc eliksiry Harry'ego i Draco.
Po dziesięciu minutach Potter zdjął kociołek z ognia i zaczął ostrożnie obierać imbir, a Snape wrócił na swoje miejsce na środku klasy.
— Granger, wydaje mi się, że już kilka razy ci mówiłem, abyś przestała pomagać Longbottomowi. Gryffindor traci pięć punktów. Następna osoba, która się odezwie, straci dziesięć.
Hermiona, która już wlała swój eliksir do fiolki, zarumieniła się i zaczęła się pakować. Neville obierał imbir drżącymi rękami, ale Harry widział, że jego eliksir był już stracony, ponieważ zamiast niebieskiego, miał mocnoróżowy kolor. Potter odwrócił się i wlał swój wywar do fiolki, gdy nagle usłyszał jak ktoś rozmawia za nim. Podniósł wzrok, ale Snape był zajęty odpowiadaniem na pytanie Theo o mięcie. Odwróciwszy się, Harry dostrzegł, że to Ron mówił coś do Hermiony.
— ... zawsze się popisujesz. Zadowolona jesteś? A może chcesz stracić za nas jeszcze kilka punktów? – ignorując przyjaciela, który szturchnął go łokciem, kontynuował. — Powinnaś być w Ravenclawie, nikt nie chce takich kujonów jak ty w Gryffindorze.
Kiedy to powiedział Hermiona pociągnęła nosem i wybiegła z klasy, zostawiając swój eliksir i książki. Snape spojrzał na nią, kiedy wychodziła, po czym odwrócił się do Rona.
— Gryffindor traci dziesięć punktów, panie Weasley.
Kiedy Ron spojrzał na niego ze złością, Harry wykorzystał okazję.
— Wingardium Leviosa – szepnął i skierował różdżkę na składniki Rona. Tuż zanim Weasley się odwrócił, Harry dodał trochę imbiru do jego eliksiru, który nadal gotował się na wolnym ogniu. Trochę pary uniosło się znad kociołka, ale poza tym nie było żadnej zauważalnej różnicy w eliksirze. Uśmiechając się, Harry wrócił do pakowania swoich rzeczy.
— Zostań po lekcji, panie Potter.
Kiedy reszta klasy wyszła, Harry został przy swoim stoliku. Snape cierpliwie czekał, aż ostatni uczeń wyjdzie, po czym odwrócił się do Pottera.
— Dobrze się bawiłeś, mszcząc się? – zapytał Snape, stając przed nim.
Harry spojrzał na niego.
— Ee...
— Nie pomyślałeś przypadkiem, że mogłeś poważnie zranić pana Weasleya lub innych uczniów, dodając złe składniki do, już i tak średniej jakości, eliksiru?
— Ale nic się nie stało! To znaczy, upewniłem się, że to był imbir... – Harry uciął, kiedy uświadomił sobie, że właśnie przyznał się do sabotowania eliksiru Rona. Wziął głęboki oddech i kontynuował:
— Żeby nie zorientował się, że cokolwiek jest nie tak. I może nawet ją wypije i poczuje się tak okropnie, jak sprawił, że Hermiona się czuła.
— Ah, a więc to był akt męstwa wobec damy? – Snape uniósł brew.
— Tak! – męstwo brzmiało lepiej niż zemsta. – Nie podobało mi się jak ją... nie lubię znęcania się, profesorze.
Snape przez chwilę patrzył na niego w milczeniu, po czym skinął głową.
— Cóż, to twój szczęśliwy dzień, panie Potter. Zaimponowałeś mi, dając Weasleyowi nauczkę w tak subtelny sposób. Nie podejmę żadnych działań. Tym razem.
— Nie... nie ukarze mnie pan?
— Nie. Akt złośliwości pana Weasleya był niepotrzebny. Poza tym, rozbawiłeś mnie.
— Więc nie powie mu pan, że jego eliksir będzie miał odwrotny skutek?
— Już powiedziałem, że nie podejmę żadnych działań – Snape uśmiechnął się pod nosem. — Twój wywar za to zadziała idealnie.
— Dziękuję, profesorze – Harry uśmiechnął się i podniósł swoją torbę, a potem spakował rzeczy Hermiony i wyszedł z klasy.
Przez rozmowę ze Snapem, Harry spóźnił się na kolejną lekcję, ale była to Historia Magii, więc udało mu się zająć swoje miejsce, a Binns i tak nie zauważył. Przez resztę lekcji opowiadał Draco o zaistniałej sytuacji.
— I serio nie zamierza cię ukarać? – szepnął Malfoy z niedowierzaniem.
— Nie! Powiedział, że Weasley zasłużył i że go rozbawiłem.
— Nie mogę się doczekać, aż Weasley napcha się na uczcie – powiedział Draco.
— A ja nie mogę się doczekać, aż oddam Hermionie jej torbę. Chyba ma tam połowę biblioteki.
— Oo, czyżbyś żałował swojego napadu rycerskości? — ironizował Draco.
— Nie, po prostu nie mogę się doczekać, aż nie będę musiał nosić tony książek, gnojku.
— Głupek.
*******
Kiedy dotarli do Wielkiej Sali, Harry podszedł do stołu Gryffindoru, chcąc oddać Hermionie jej torbę, jednak nie zastał tam przyjaciółki. Spojrzał pytająca na Longbottoma.
— Neville, gdzie Hermiona?
— Ee, nie widziałem się z nią od Eliksirów, nie wiem gdzie jest. Może zapytaj jej współlokatorek – Neville wskazał na dziewczęta siedzące niedaleko.
— Ee, okej – Harry nie spodziewał się dowiedzieć od Gryfonek zbyt wiele, ale mimo to odwrócił się do nich. — Widziałyście Hermionę?
Kiedy dziewczęta jedynie zachichotały i pokręciły nogami, Harry odwrócił się z niesmakiem.
— Smacznego, Neville – powiedział, po czym poszedł do stołu Slytherinu.
— Czemu nadal masz jej torbę? – zapytał go Draco, gdy Harry usiadł.
— Nie było jej. Nikt jej nie widział od Eliksirów – odpowiedział Potter.
Draco zmarszczył brwi.
— Więc gdzie ona jest?
— Nie mam pojęcia.
— Obok klasy od Eliksirów jest damska łazienka – wtrąciła Daphne. — Może tam siedzi.
— Tyle czasu?
Daphne wzruszyła ramionami.
— Gdybym miała wybór między toaletą, a tymi Gryfonkami, to wiem, co bym wybrała.
— Pójdę tam po uczcie – Harry uśmiechnął się lekko. — Dzięki, Daphne.
Kiedy na stole pojawiło się jedzenie, Harry wyciągnął swój eliksir przeciw nudnościom i zauważył, że pozostali pierwszoroczni robią to samo. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, gdy zobaczył, że Ron pije swój. Nagle do Sali wpadł profesor Quirrell i dobiegłszy do stołu nauczycielskiego, oparł się o niego, ciężko oddychając.
— Troll... W lochach... Chyba powinniście wiedzieć... — wydyszał, po czym osunął się na podłogę, a wśród uczniów wybuchła panika.
— Prefekci doprowadźcie uczniów do dormitoriów! Natychmiast! – głos Dumbledore'a rozbrzmiał w pomieszczeniu.
— Czy ktoś go poinformował, że dormitoria Slytherinu są w lochach? – pisnęła Pansy.
— Pierwszoroczni, za mną – zawołała Gemma. Reed stał obok niej. — Szybko!
Prefekci zaczęli wyprowadzać ich z Sali, gdy nagle Harry złapał Draco za ramię.
— Hermiona nie wie o trollu!
Malfoy spojrzał na niego.
— Chyba żartu... Oh, zgoda, chodźmy. Byle szybko!
We dwójkę dołączyli do reszty pierwszorocznych, po czym przykucnęli i skręcili w korytarz prowadzący do sali od Eliksirów. Głosy uczniów stopniowo cichły, aż w końcu byli sami w pustym korytarzu.
Gdy dotarli do damskiej łazienki, Harry podniósł dłoń, aby zapukać.
— Oh, Merlinie... Odsuń się! – Draco przepchnął Harry'ego i jednym ruchem otworzył drzwi. — Hermiona? Jesteś tu?
Przez chwilę stali w mileczniu, ale po chwili usłyszeli bardzo ciche:
— Draco?
— Tak, Harry też. Musisz iść z nami, teraz.
— Nie możecie tu przebywać! To damska toaleta! — Granger wyszła z jednej z kabin, ocierając oczy.
— Hermiona, w lochach jest troll, musieliśmy cię ostrzec — powiedział Harry.
— Troll?
— Tak, chodź szybko! — Draco złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Harry przewrócił oczami i poszedł za nim, wciąż niosąc dwie torby.
Korytarz na zewnątrz był pusty, więc ruszyli w stronę Sali Wejściowej.
— Wszystko w porządku? — zapytał Harry dziewczynę.
Hermiona lekko się uśmiechnęła.
— Tak, dziękuję wam.
— Jeszcze nam nie dziękuj — zachichotał Draco. — Poczekaj, aż Weasley spędzi cały wieczór w toalecie.
Hermiona spojrzała na niego z dezorientacją.
— Dodałem imbiru do jego eliksiru trochę za wcześnie — powiedział Harry.
— Nie wierzę!
— A najlepsze jest to, że widziałem, jak go wypił na uczcie. Snape nie powiedział mu, że jego eliksir się nie nadaje.
Hermiona się uśmiechnęła.
— Harry, to... Co to było?
Usłyszeli skrobanie dochodzące z korytarza za nimi. Odwrócili się gwałtownie i zobaczyli czterometrowego trolla, ociężale kroczącego ku nim i ciągnącego za sobą maczugę. Harry zadławił się, gdy dotarł do niego smród istoty.
— Biegiem! — krzyknął Draco.
Nie trzeba było powtarzać dwa razy, natychmiast zaczęli pędzić korytarzem, jednak nie dotarli daleko, gdy nagle ramię torby Hermiony urwało się.
— Moje książki!
— Zostaw je, nie mamy czasu! — warknął Draco.
— Ale...
Harry i Draco złapali ją i pociągnęli, tuż przed tym, jak troll zamachnął się i uderzył maczugą w miejsce, w którym przed chwilą stali.
Niespodziewanie w korytarzu pojawili się Snape i McGonagall, a za nimi Quirrell.
— Expelliarmus! — zawołał Snape. Maczuga trolla wyleciała w powietrze. Stwór spojrzał na nią i wydając z siebie ryk wściekłości, ruszył na nich bez niej.
McGonagall odsunęła dzieci i wyciągnęła różdżkę'
— Wingardium Leviosa! — wielki posąg dzika wyleciała w powietrze i rozbiła się na głowie trolla. Troll opadł na kolana ze stęknięciem.
— Incarcerous — grube liny wystrzeliły z różdżki McGonagall i owinęły się wokół trolla, a Quirrell wydał z siebie dziwny skowyt. Obrzucając go potępiającym spojrzeniem, nauczycielka odwróciła się do dzieci.
— Co wy tu robiliście?
Harry i Draco popatrzyli po sobie, ale to Hermiona odpowiedziała:
— To... to przeze mnie, pani profesor. Byłam w łazience przez cały dzień i nie poszłam na ucztę, a oni chcieli tylko mnie ostrzec. Wracaliśmy już do naszych dormitoriów, gdy wpadliśmy na trolla.
— Czemu na litość boską byłaś cały dzień w łazience?
— Podczas mojej lekcji miała miejsce nieprzyjemna sytuacja — wtrącił się Snape. — Nie wiedziałem, że panna Granger nie dołączyła do swoich kolegów.
— Nieprzyjemna sytuacja?
— Odpowiedzialny za nią uczeń już został ukarany — odparł Snape. Harry i Draco zdusili śmiech.
— Rozumiem. Cóż, w takim razie profesorze Quirrell, proszę zawiadomić dyrektora o położeniu trolla — gdy McGonagall patrzyła jak Quirrell się oddała, Harry'emu wydawało się, że widział jak przewraca oczami. — A co do waszej trójki, mieliście szczęście, że troll nie dopadł was w łazience. Severusie, zajmij się tą dwójką, a ja odprowadzę pannę Granger.
Hermiona podniosła swoje książki i bez słowa podążyła za McGonagall.
— Czeka ją przyjemna rozmowa — powiedział Draco.
— Co masz na myśli?
— McGonagall chce z niej wyciągnąć, czemu siedziała w łazience.
— Bez wątpienia. Chodźcie — powiedział Snape. — Następnym razem jak poczujecie potrzebę uratowania damy z opresji, to może zawiadomicie kogoś z rady pedagogicznej.
— Dobrze, profesorze.
Szli w ciszy przez kilka sekund tą samą drogą, którą odszedł Quirrell. Teraz, kiedy oddalili się od trolla, smród już prawie całkowicie zniknął.
— Boże, Quirrell odszedł długo przed nami, a ja nadal czuję jego cholerny turban — mruknął Draco.
— Nie trzyma czosnku w swoim turbanie. Ale za to jego komnaty są nim obwieszone, dlatego czuć go od niego — powiedział Snape.
Nagle do Harry'ego coś dotarło.
— Proszę pana? Dlaczego nie wolno wchodzić do korytarza na trzecim piętrze?
— To nie jest twoje zmartwienie — Snape spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami.
— Przepraszam, profesorze. Po prostu... Czy Quirrell miałby jakiś powód, żeby tam przebywać?
Zmarszczki na czole Snape'a pogłębiły się.
— Skąd to pytanie?
Harry zawahał się.
— Ee, tego dnia kiedy tam na pana wpadłem, czułem czosnek.
Snape przez chwilę patrzył na niego uważnie
— Bez wątpienia zbieg okoliczności — powiedział w końcu, kiedy dotarli do wejścia do pokoju wspólnego.
— Ale...
— Ale uważasz, że Quirrell ma jakiś nikczemny plan związany z tym korytarzem. Na pewno zaraz przekażę twoje podejrzenia dyrektorowi — to powiedziawszy, Snape oddalił się. Draco zaczął się śmiać, a Harry obserwował profesora, jak odchodził.
— Kłamie. Coś jest nie tak z Quirrellem — powiedział Potter.
— Tak, oczywiście — powiedział Draco. — Cóż, pamiętając twoje niedawne teorie o tym, że Snape cię nienawidzi, musisz rozumieć moje sceptyczne nastawienie. A teraz chodź, umieram z głodu.
Malfoy poprowadził go do środka, gdzie Ślizgoni jedli potrawy z uczty. Kiedy usiedli razem z innymi pierwszorocznymi, Harry postanowił, że za wszelką cenę sprawi, że Draco mu uwierzy, nieważne co mówił Snape.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro