Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

p i ę ć d z i e s i ą t t r z y

Od autorki: Zażaleń i skarg nie przyjmuję, listy z pogróżkami proszę kierować bezpośrednio do mnie, zapoznam się z nimi i oszacuję na jakie tortury się zgadzam. 

Dokładnie cztery godziny i dwadzieścia osiem minut później, zatrzymałem samochód pod klubem w Liverpoolu. Za paskiem spodni, przykryty kurtką, miałem służbowy pistolet, który zapomniałem oddać Catherine. 

Na niebie były ostatnie ślady słońca, gdy wchodziłem do klubu płacąc przy okazji. Rozejrzałem się po klubie pełnym ludzi i ruszyłem do baru. Podszedłem od strony barmana.

- Hej - zawołałem, a on postawił alkohol przed kobietą siedzącą niedaleko mnie i podszedł - Nie widziałeś może niebieskookiego, wytatuowanego chłopaka z niebieskimi.. To znaczy, gdy ostatni raz go widziałem miał niebieskie włosy..

- Teraz ma czerwone. Chodzi o Nialla? - spytał, a ja pokiwałem energicznie głową. Spojrzał na mnie dziwnie, jakby sobie coś przypomniał i posłał mi uśmiech, taki jak wcześniej, gdy zaczął mówić - Idź na piętro, na te balkony - wskazał punkt na górze - I powiedz, że szukasz Nialla Horana. Oni cię do niego zaprowadzą.

Kiwnąłem głową i zmarszczyłem brwi. Wolnym krokiem ruszyłem we wskazanym kierunku. Wpatrywałem się w osoby stojące na balkonach. Goście z drinkami i ochroniarze. Zacisnąłem usta i wszedłem po schodach. Od razu zatrzymał mnie jeden z ochroniarzy. 

- Um, szukam Nialla Horana - powiedziałem, a on od razu uśmiechnął się lekko.

- Tędy - mruknął i zaczął mnie gdzieś prowadzić. Kilka pokoi, kilka korytarzy, aż zostałem wepchnięty do jednego z pomieszczeń. Moja dłoń automatycznie powędrowała do schowanej broni.

- Odradzam - usłyszałem i rozejrzałem się, by naprzeciwko siebie zobaczyć wychodzącego z cienia Breckina - Jesteś taki przewidywalny. Ale naprawdę lepiej dla ciebie, jeżeli broń zostanie w tym miejscu gdzie jest, a najlepiej trafi do mnie - powiedział przekrzywiając lekko głowę. Zmrużyłem oczy - Oh, czyli tak. Oddaj pistolet albo twoje oczko w głowie dostanie kulkę w głowę. A teraz zgaduj czy mówię o Niallu czy Claudii - zaśmiał się. Zbladłem i otworzyłem szerzej oczy - Bo są z nami dzisiaj oboje. Proszę wprowadzić gości specjalnych! - zawołał, a ja zacisnąłem usta - Nie, zaraz, ty jesteś gościem specjalnym Malik - zmarszczył brwi - W każdym razie.

Z lewej pojawił się ochroniarz prowadzący Nialla, a z prawej ten z Claudią. Wyjąłem broń i wycelowałem w Breckina.

- Nie. Waż. Się. Tknąć. Dziecka - wysyczałem patrząc mu w oczy, a on uśmiechnął się tylko.

- Dobrze wiesz, że uwielbiam tego szkraba, ale nie będę się wahał żeby rozkazać Thomasowi przestrzelić jej tą malutką główkę. 

- Puść Claudię - powiedziałem.

- Połóż powoli broń na ziemi, popchnij w moją stronę.

Spojrzałem na siedmiolatkę, która stała przerażona bezruchu, wpatrując się we mnie załzawionymi oczami. Kucnąłem kładąc pistolet na podłodze. 

- Grzeczny Malik - uśmiechnął Breckin i wtedy rozległ się huk wystrzeliwanego pistoletu, gdy drzwi wypadły z zawiasów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro