Rozdział 11
Skip time: po weekendzie
Była godzina szósta, a ja muszę wstać. Bo idę dzisiaj do szkoły, westchnęłam i podniosłam się z łóżka przecierając oczy. Podeszłam do garderoby i wyjęłam swój mundurek, który wyglądał tak:
Rozczesałam w łowy i zeszłam śpiąca na dół. Na dole byli moi bracia też śpiący. Przy stole siedział tata z kawą. Usiadłam i położyłam głowe na stole.
-Nie pokładaj się na stole Lissy. -powiedział tata, patrząc na mnie. Spojrzałam na niego i się podniosłam. Przetarłam poraz kolejny oczy.
-Hej siostra.
-Hej.-mruknęłam w odpowiedzi. Podeszłam do lodówki i wyjęłam jogurt, potem musli i miskę.
Wymieszałam wszystko i położyłam na stole.
Zaczęłam sobie jeść.
-Pojedziesz z Przemkiem.-postanowił tatuś.Skinęłam mu głową i dokończyłam śniadanie.
-Jedziemy, widzę cię zaraz w aucie.-powiedział Przemek. Spojrzałam na niego i pobiegłam do pokoju, wzięłam plecak i telefon. Zeszłam na dół.
-Kurtka Lissy.-przypomniał mi tata. Więc poszłam po tą kurtkę chociaż według mnie nie trzeba.
-Wyprowadź Cleo.
Założyłam taką kurtkę i takie buty:
Wyszłam z domu i poszłam do auta, w którym siedział już Przemek. Wsiadłam, a mój brat wyjechał z garażu, a potem za bramę. Kiedy dojechaliśmy pod szkołę wszyscy patrzyli na nas.
Wyszłam z auta, a za mną Przemek. Doszli do nas Patryk i Filip, całą czwórką weszliśmy do szkoły.
-Dobra Lissy, pójde z tobą do sekretariatu.-odezwał się Przemek. Ja skinęłam głową i szłam za nim. On spojrzał na mnie i się uśmiechnął. -Ej nie stresuj się, jesteś Monet. W dodatku córka najstraszniejszego z braci Monet. Nikt ci nawet nie podskoczy.
Na jego słowa się zaśmiałam, on mnie podniósł i wziął na barana. Poszedł do sekretariatu, pod nim mnie postawił na ziemi i wszedł do sekretariatu, a ja za nim. Baba spojrzała na nas i kiedy dojrzała Przemka spotulniała. Od razu wstała i podeszła do nas.
-Dzień Dobry. Co was do mnie sprowadza Panie Monet?-zapytała patrząc na Przemka.
-Przyszliśmy po ksiażki plan lekcji dla Lindsay Monet. -powiedział patrząc na nią. Ona spojrzała na mnie i wymusiła uśmiech.
-Oh, oczywiście. Panno Monet zapraszam.-powiedziała i dała mi książki z planem lekcji. Uśmiechnęłam się lekko, jednak ona obrzuciła mnie gardzącym spojrzeniem. Zignorowałam ją i wyszłam z pomieszczenia. Przed nim czekał Przemek.
-Dobra masz teraz Matme z taką jedną szmatą.-na jego słowa się zaśmiałam.
Nagle za naszymi plecami usłyszeliśmy zimny głos, długo nie trzeba było się zastanawiać kto to:
-Przemek Słownictwo.
-Sory.-powiedział. Odwróciliśmy się i tak jak myślałam był to tatuś. -Co tu robisz?
-Daje na niektórych lekcjach można powiedzieć,że pewna motywacje.-odparł. Spojrzałam na Przemka, a on na mnie i zaczęliśmy się śmiać.
-----------------------------------------------------------------
Hejka❤
Mam nadzieję,że się podoba ❤
Słów:435
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro