Rozdział 1
Dzisiaj znowu jade na rozprawę, jest aktualnie 12:00. I za jakieś 10 minut jedziemy, dlatego zrobiłam sobie zdjęcie i wstawiłam na instagrama.
•••••••••••••••••Instagram•••••••••••••••••••••••••••
Opis:Znowu jadę na rozprawę😭 Mam ich już dość.
Komentarze:
Hailiś_Monet:Wspöłczuje, na pewno dasz radę♥
∆
LizzysiaMonet:Dziękuje😘
VincentM:Już nie długo ,będziesz z nami.
∆
LizzysiaMonet:Kocham cie tato♥
∆
VincentM:Też cię kocham♥
SofiśSantan:Dasz radę stara😘😘😘
∆
LizzysiaMonet:Dzięki 😘
•••••••••••••••Koniec••••••••••••••••••••••••••••••••
-Choć idziemy już!! -usłyszałam głos mamy, dlatego wyłączyłam Instagrama i wzięłam telefon. Poszłam do drzwi wyjściowych, założyłam zwykłe białe Adidasy i wyszłam do samochodu. Mama po chwili przyszła k pojechaliśmy do sądu. Przez całą drogę siedziałam na telefonie i albo pisałam książkę na Wattpadzie albo siedziałam na Pintereście. Wyszłam z samochodu i zobaczyłam pod budynkiem tate.
-Tata! -podbiegłam do niego i się przytuliłam, on mój gest odwzajemnił.
-Cześć Misiu, Witaj Clariss.
-Ta cześć Vincent. -burknęła w odpowiedzi mama. Weszliśmy do środka, tam już stała baba z którą gadałam jak oni byli na tej rozprawie. (Przepraszam nie wiem do końca jak to się nazywa)
-Cześć Lizzy, Dzień Dobry Panie Monet, Pani Mclossie. (Czyt:Maklozie.) -przywitała się z nami, gdyby to ode mnie zależało to bym jej nie odpowiedziała, ale musiałam.
-Dzień Dobry.-powiedziałam, tata skinął jej głową a mama się nawet nie odezwała. Oni jak zawsze poszli na salę a ja z nią do jej gabinetu. Usiadłam na krześle a ona usiadła za biurkiem.
-Powiedz Kochanie jak ci minął ten tydzień?
-Może Pani mnie nie nazywać Kochanie? -co prawda wiem, że to za miłe nie było ale mam to w Dupie.
-Tak jasne, a powiesz co się działo? Wiesz, że jest to potrzebne do rozprawy.
-Tak wiem, no to w sumie to nic się nie działo, z tatą pojechałam do galerii potem na lody. A z mamą nic nie robiłam tak jak zawsze.-powiedziałam krótko, bo mięj więcej zawsze tak mówiłam.
-No dobrze, a powiedz bo dzisiaj twoi rodzice się dowiedzą kto będzie miał do ciebie prawa, dlatego proszę powiedz bardziej szczegółowo. -jezu no, co ja mam ci powiedzieć??
-Dobrze, no to w Poniedziałek mama na mnie się darła, że cały czas tańcze.
-A lubisz tańczyć? Jaki rodzaj?
-Balet, uczę się z Youtuba, bo nie chciała mnie nigdy zapisać na lekcje baletu. -Baba tylko pokiwała głową i zapisała na kartce spojrzała na godzinę i się odezwała.
-Idziemy na salę. -wstałam i poszłam z nią na salę sądową. Usiadłam tam gdzie zawsze czyli koło taty. Ta baba podała papiery a sąd to przeglądał.
-No dobrze, Lizzy powiedz jeszcze z kim wolisz mieszkać. -odezwał się główny prowadzący sprawę, więc ja wstałam i odpowiedziałam.
-Chyba z tatą, przy najmniej wiem, że nie zakaże mi tańczyć.
-Dobrze dziękuje Lindsay. -usiadłam z powrotem na krześle i wyłączyłam się z słuchania o nudnych rzeczach, czasami odzywał się tata, potem wkurzona mama.
-Wysoki sądzie to nie jest prawda! -wykrzyknęła.
-Dobrze, prawa do Lindsay Monet otrzymuje Pan Vincent Monet. -powiedział a ja spojrzałam najpierw na niego szczęśliwie, potem na tą babę też szczęśliwie, na mamę nawet nie wiem jak. I na końcu na tate a w oczach miałam łzy.
-Dziękuje!! -pisnęłam, ten prowadzący się uśmiechnął a ja wtuliłam się w tate. Wyszliśmy z tego budynku i odezwał się tata.
-Wskakuj do samochodu, pojedziemy zabrać twoje rzeczy i jedziemy do domu.
-Oki. -odpowiedziałam i usiadłam na miejscu pasażera z przodu. Tata po chwili wsiadł do samochodu i ruszyliśmy pod mój stary dom.
Fajnie, przynajmniej będe miała leprze życie. Tylko boje się trochę poznać braci. Mam charakter czasami ciężki, ale głównie mieszany. Tata zaparkował pod domem. Ja wysiadłam z samochodu i pobiegłam do pokoju po walizkę i się zaczęłam pakować. Spakowałam ciuchy, buty, książki do czytania, te do szkoły wyrzuciłam do śmietnika.
I w zasadzie to tyle, nie mam więcej rzeczy. Pobiegłam do salonu z walizką, bo był tam tata.
-Jestem Gotowa.
-Daj wezmę walizkę, a ty wchodź już do samochodu, bo będziemy jechać 4 godziny. -kiedy skończył mówić poszłam do samochodu, zrobiłam zdjęcie domu i wstawiłam na Insta.
•••••••••••••••••Instagram•••••••••••••••••••••••••••
Opis:W końcu opuszczam ten dom i nigdy nie wrócę!!!
Komentarze wyłączone.
••••••••••••••••••••Koniec•••••••••••••••••••••••••••
Do samochodu wszedł tata, i ruszyliśmy. Cieszę się, że nie zobaczę matki. Nie lubię jej.
-Jak ja cie kocham tato, nie będe musiała widzieć już Mamy. -powiedziałam, tata się lekko zaśmiał. Ja włączyłam telefon i zaczęłam przeglądać z dupy pinteresta. Tak zleciała godzina, jeszcze trzy, ja się zanudze w tym samochodzie.
-Jak będziesz głodna to mów.
-Tak wiem tato, bo będziemy jechali jeszcze trzy godziny, a ty nie zamierzasz słuchać, że boli mnie brzuch.
-Dokładnie. -zgodził się ze mną. Nie wiem czy moi Bracia będą mili, ale mam to gdzieś. Ważne, że jestem z tatą i tylko to się liczy co nie?
Minęła kolejna godzina, czyli jeszce dwie. Boże co ja mam robić??? Myślałam i myślałam, aż w końcu zasnęłam.
-Misiu wstawaj, jesteśmy już. -zostałam obudzona przez tate. Faktycznie byliśmy już przed domem, nie byłam tu nigdy a dom był od zewnątrz tak duży i ładny.
-Już już wstaje. -mruknęałm i wysiadłam z samochodu, szłam za tatą do mojego nowego domu. Weszliśmy ja zdjęłam buty, i poszliśmy do salonu, jedynie kogo znałam to była Hailie w sumie to ciocia ale no. W salonie siedziało siedmiu chłopaków. Jako pierwszy podszedł do mnie wysoki ale trochę niższy od taty blondyn o niebieskich oczach.
-Cześć jestem Will, nie musisz mówić do nas wujku czy jakoś tak. -uśmiechnął się do mnie miło, jego głos był taki miły.
-Hejka. -po schodach zeszła Hailie, podbiegła do mnie i zaczęła mnie tulić, ja ją też.
-Hejka! -pisnęłyśmy obie i się w końcu odkleiłyśmy. Potem podszedł do mnie wysoki i dobrze zbudowany chłopak.
-Cześć jestem Dylan.-powiedział i usiadł potem podszedł jeden z bliźniaków ten cały w tatuażach. Szczerze kiedyś chciałam sobie zrobić, po tym jak mama nie chciała mnie zapisać na balet.
-Siema ja jestem Tony, a to mój brat Shane.-powiedział odpowiedziałam "Hej" a Shane powiedział „Siema". Teraz odezwał się tata.
-To jest Przemek. -wskazał na chłopaka z blond włosami roztrzepanymi. -A to są bliźniaki, Filip i Patryk.
-Cześć mała. -powiedział Przemek i podszedł do mnie po czym potargane mi włosy. Odsunęłam się od niego bo nie lubię jak ktoś tak robi.
-Hejo. -odpowiedzieli Filip i Patryk. Oni są moimi braćmi. Nie są źli. Z tego co wiem Przemek ma 16 lat a bliźniaki 15.Czyli nie ma dużej różnicy wiekowej, ale przy nich wyglądam jak jakiś krasnolud, serio przy moich 150 centymetrów wzrostu. Oni mają chyba z 170 i 180 centymetrów. A nie mówie już o braciach taty.
-Przemek zaprowadź siostrę do pokoju, twoja walizka już jest, zaraz zejdźcie na obiad. -odezwał się tata ja pokiwałam głową, a Przemek zrobił to samo.
-Wiesz, ty pewnie nie pamiętasz ale jak byłaś mała to się spotkaliśmy i mówiłaś na mnie Leluś.
-Serio? -zapytałam nie dowierzając. Po chwili byliśmy przy drzwiach z literką L.
-To twój nowy pokój. -powiedział otwierając dżwi, moim oczom ukazał się duży pokój, przy ścianie miałam duże łużko. Zaraz na przeciwko biurko. W kącie fotel a nad nim półkę. Pierwsze dżwi okazały się być łazienką, była piękna i duża. A drugi drzwi to garderoba, ona też była duża. Spojrzałam ma godzinę i była 16:00.-Choć na obiad, później się rozpakujesz.
-Okej. -nie spodziewałam się takiego pokoju. Ten jest śliczny, oczywiście na ścianie zraz będą zdjęcia z baletu i plakaty ale to z czasem się doda. Zeszliśmy na dół, przy stole siedział każdy a jakaś Pani podała Lassanie. (Nwm jak się piszę) Usiadłam na wolnym krześle bo Przemek mnie wyprzedził, siedziałam obok najstarszego brata i Dylana. Wzięłam talerz i sobie nałożyłam małą porcje bo nie specjalnie byłam głodna. Nie lubię jeść w nowych miejscach ale w końcu to moja rodzina. Wszyscy się śmiali i gadali między sobą, czułam na sobie wzrok taty. Po paru widelcach zapytałam się taty czy mogę iść już do pokoju.
-Mogę iść do pokoju?
-Tak, idź jak chcesz. -odpowiedział więc wstałam i poszłam na góre do pokoju. Tam zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku.
Nie wiem czy będe tutaj pasować, spróbuje. Ale nie wiem czy chce. Ja już siebie nie rozumiem.
Rozmyślałam tak dopóki ktoś zapukał do pokoju, ja nie odpowiadałam tylko siedziałam na łóżku i prawie płakałam. Do pokoju wszedł tata, spojrzałam na niego smutno i się,lekko uśmiechnęłam, on zamknął drzwi i podszedł do mnie, usiadł na moim łóżku.
-Hej Misia, co się dzieje? -zapytał łagodnie ja tylko się w niego wtuliłam.
-Boje się, że mnie nie polubią, że nie pasuje do was. -wyżaliłam się i zrobiło mi się lepiej. Tata mnie mocniej przytulił i głaskał po włosach.
-Misiu pasujesz tutaj jak nikt inny, a oni już cię polubili. Nie masz czego się bać, choć na dół dojesz obiad bo chyba nie na jadłaś się co?
-No nie za bardzo, Dziękuje Tato. -powiedziałam i zeszliśmy znowu do kuchni. Przetarłam szybko oczy żeby nikt nie widział, że płacze, wszyscy byli w salonie ja usiadłam do stołu i zaczęłam jeść moją porcję którą zostawiłam.
-Zobaczysz, musisz się tylko przyzwyczaić Misia.-odezwał się tata. On zawsze był dla mnie miły i nie mówił swoim typowym głosem, nie patrzył na mnie lodowatym wzrokiem, tylko łagodnym i z troską.To w nim lubiłam. Do kuchni wszedł właśnie Patryk.
-Idziesz z nami oglądać? -podszedł do mnie i mnie przytulił bo już skończyłam jeść. Odwzajemniłam gest.
-Nie, nie chc... -zanim skończyłam mówić on mnie podniósł i zaniósł do salonu, spojrzałam jeszcze na tate temu tylko kąciki ust poszły lekko ku górze. Wracając do Patryka, posadził mnie między nim a Przemkiem. Drugi wspomniany mnie objął a ja się w niego wtuliłam, włączyli jakiś Horror. Aż do salonu wleciał Dylan z Tonym.
-Ty Debilu!!! Oddawaj mi tego buta!!! -wydarł się Tony, a do salonu w tym samym czasie wszedł tata.
-Co się tu dzieje?
-Ten Kretyn zabrał mi buta, a muszę załatwić coś!
-Po pierwsze słownictwo,Po drugie Dylan naprawdę muszę wam mówić jak do dzieci?-Dobra już przy początku tego zdarzenia chciałam się śmiać, a teraz powstrzymuje śmiech, Filip, Przemek i Patryk już się śmiali.Ja do nich chyba zaraz dołącze, ale nie chce. Tata zmierzył braci spojrzeniem, a do mnie się uśmiechnął.
-Dobra no, masz. -Dylan dał Tony'emu buta, i oni wyszli, tata też gdzieś poszedł. A ja dalej oglądałam, trochę się boję Horrorów.
-Ej, może przełączymy na jakiś inny film?
-Nie, oglądamy to. -odpowiedział Filip, a po chwili dodał. -Boisz się? Mała dzidzia się boi?
-Nie, nie boję się, tylko ich nie lubię.-odpowiedziałam pewnie, nie chce mi się siedzieć z nimi, nawet ich lubię, ale dalej jednak nie znam ich za bardzo. -Ja idę do pokoju.
-No ok. -odpowiedzieli, dlatego wstałam i poszłam do pokoju. W pokoju wyciągnęłm telefon była 17:30. Co ja mogę robić? Może pozwiedzam? Nie nie chce mi się chodzić.Jednak długo nie musiałam myśleć bo do pokoju wparowali mi chłopaki, byli tam tak: Dylan, Tony, Shane, Patryk, Przemek i Filip, i po ludzku weszła Hailie.
-Gramy w chowanego, grasz z nami? -zapytała dziewczyna, ja pokiwałam głową na tak, bo nie mam w sumie co robić. -No dobra to Dylan i Tony liczycie.
-Czemu ja?
-Bo ja tak chce. -odpowiedziała Dylanowi, wszyscy wybiegli a ja stwierdziłam, że schowam się w jakimś aucie.
-Ej, masz jakieś klucze do samochodu? Od jedziemy i się tam schowamy co?
-No spoko, to choćmy, koło wyjścia z domu są klucze do samochodu taty, dawać biegniemy.-pobiegliśmy całą czwórką po klucze a potem do samochodu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będą z tego kłopoty. Przemek wsiadł za kółko a my zajęliśmy miejsca pasażerów, wyjechał, ale obił auto o bok garażu, potem kiedy przeparkowywał wjechał w drzewo.
-No brawo Ojciec nas zajebie.-powiedział w końcu Filip.
-No to nie moja wina, ma jakieś dziwne to auto.-próbował się bronić, wyszliśmy z auta a ja oceniłam szkody.
-Nie no, jest tylko cały bok przerysowany i tył wgnieciony. Nie jest źle, nie no co ja mówię mamy przewalone.
-No masakra. -tym razem odezwał się Patryk.-Może wy wieść to auto gdzieś? Do lasu?
-Nie wiem, o kurde idzie Dylan i Tony.
-Co wy odjebaliście?? To auto Vincenta? -zapytał Dylan wybuchając śmiechem, Tony już się śmiał.
-No tak taty, jak bardzo będzie wkurzony-zapytałam.
-Oj bardzo. Wy to lepiej ucieknijcie, bo nie wiem czy przeżyjecie spotkanie z Vincentem. -powiedział i jak na złość przy nas pojawił się tata.
-Jakie spotkanie? O czym mówicie? Czy to mój samochód?
-Uciekamy!! -wydarł się Filip, więc zaczęliśmy uciekać w koło Willi. -Wejdziemy wieczorem, przez balkon do twojego pokoju Lis.
-No okej. -siedzieliśmy pod moim balkonem, nikt nie szedł za nami, więc tata chyba odpóścił albo ogląda szkody. -Ej bo jest 19:00.Wchodzimy?
-No dobra, ta tu jest drabina pierwszy wchodzę ja, potem Lis a na końcu wy. -pókiwaliśmy głowami, i po drabinie wszedł na balkon Przemek. Potem ja i na końcu bliźniacy, w pokoju było ciemno, więc rosunęłam drzwi i weszliśmy do mojego pokoju.
-Udało nam się, teraz tylko nie spotkać go i będzie gites. -powiedział Filip kiedy zamykał drzwi balkonowe,wtedy światło się zapaliło,spojrzeliśmy w tamtym kierunku i stał tam...
-----------------------------------------------------------------
Hejka, mam nadzieję, że się podoba, kolejny rozdział pojawi się może dzisiaj.
Możecie napisać jaką byście, dali im karę za zniszczenie samochodu?
Papa♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro