7. Chcesz randkę? - czyli najpierw musisz przejść ,,próbę''.
- OWModde!
Krzyknął całkowicie pijany lecz jeszcze odrobinę trzeźwo myślący James.
- Jezdem umwiany z Lylly!
Równie upity Black podszedł do przyjaciela i złapał go za policzki.
- No, do gardulję, Łozu!
James wstał z łóżka i bardzo (bardzo, bardzo) chwiejnym krokiem poszedł w stronę drzwi. Wyszedł z pokoju nic nie mówiąc. Z resztą, nie oszukujmy się. I tak nikt by nie zrozumiał, co powiedział. Podpierając się ściany szedł przez korytarze. Schodząc po schodach prawie zaliczył glebę. W końcu znalazł się pod gabinetem dyrektora. Nie znał jednak hasła. Całkiem o tym zapomniał. Po chwili usłyszał trzask, a przed nim ukazał się profesor Dumbledore.
- O, pan Potter! Co pana do mnie sprowadza?
- Banie psorze, musę sę dostac do Hogsede! Gyby mi ban psor...
- Drogi panie, Potter! Pan jest całkowicie pijany! Masz, weź to.
Podał Rogaczowi fiolkę z kolorowym eliksirem. Od razu wypił duszkiem całą zawartość.
- Lepiej! Dziękuję, profesorze!
Powiedział, Potter. Po wypiciu, od razu wytrzeźwiał.
- No, panie Potter! Co pana do mnie sprowadza?
- Umówiłem się z Lily Evans. Muszę jej udowodnić, że może mi zaufać. Tak się ucieszyłem, że z chłopakami zrobiliśmy MAŁĄ imprezkę. Zapomniałem o spotkaniu i jeszcze nic nie przygotowałem. Kochany panie profesorze, niech pan pozwoli mi iść do Hogsmeade po prezent dla Lilki!
Dumbledore był wielce zaskoczony. Nie spodziewał się - z resztą, jak nitk inny - że Lily Evans zgodzi się na randkę z Jamesem Potterem. Jednak postanowił nie wypowiadać się w tej kwestii.
- Panie Potter! Wie pan, że chodzenie samemu do Hogsmeade jest surowo zabronione!
- Bardzo pana proszę! To sprawa życia i śmierci!
- Jednakże, znam pana i wiem, że jest pan wyjątkowo ambitnym uczniem. Tak, zgadzam się!
James aż skoczył z radości.
- Bardzo dziękuję! Długo mi się nie zejdzie!
Dumbledore nachylił się do Rogacza i powiedział mu szeptem.
- Tylko niech pan weźmie Pelerynę-Niewidkę.
Chłopak nic nie powiedział. Tylko kiwnął głową. Odwrócił się i dosłownie w podskokach, ruszył w kierunku sypialni. Musiał przecież coś wziąć.
*******************
Dosłownie wyszarpał Pelerynę-Niewidkę ze skrzyni i nie zwracając większej uwagi przyjaciół, wybiegł z pokoju. Tajnym przejściem wyszedł z krzaków przed Miodowym Królestwem. Jednak nie to było jego celem. Poszedł do sklepu Madam Clare. Był to sklep z antykami, rupieciami, ale też innymi pięknymi ozdobami. Był tam stałym klientem, bo wszelkie prezenty urodzinowe czy świąteczne kupował właśnie tam.
- Dzień dobry, James!
Przywitała go staruszka, Madam Clare, uśmiechnięta od ucha do ucha. Przemiła kobieta.
- Witam, Madam Clare! Chciałbym kupić coś dla mojej Lily. Musi to być coś, czego do końca życia nie zapomni!
- Lily? Lily Evans? Ta Lily? O której mi tyle opowiadałeś?
Uniosła brwi z niedowierzaniem.
- Ta sama! Zgodziła się że mną umówić! Ale tylko na próbę. Muszę udowodnić jej, że może mi zaufać!
- No to w takim razie, drogi chłopcze, faktycznie musi być to coś wyjątkowego! Chodź, James! Pokażę ci mój najnowszy towar.
Ruchem ręki pokazała mu, żeby poszedł za nią. Tak też zrobił. Zaprowadziła go na zaplecze. Było tam pełno pudeł i kartonów. Kobieta zaczęła je otwierać i wyciągać z nich naprawdę piękne rzeczy.
- Zobacz, James! To przyjechało tu aż z Rumunii!
Pokazała mu przepiękną figurkę łabędzia. Wykonana z najlepszego materiału, co było widać od razu.
- Przepiękna, wezmę ją! Ile...
Zobaczył jakieś światełko w jednym z pudeł. Podszedł tam i uchylił pokrywę. To co zobaczył, było cudowne. Był to łańcuszek z białym wisiorkiem, przedstawiającym jelenia. Mienił się w blasku słońca niczym tysiące diamentów.
- O, tak! Ten naszyjnik przywieziono wczoraj. Nie zdążyłam go wystawić. Jest wyjątkowy. Tak jak twoja Lily!
James bez chwili namysłu ruszył w kierunku kasy.
- Biorę!
Krzyknął. Madam Clare machnięciem różdżki zapanowała naszyjnik w śliczną szkatułkę oklejoną muszelkami.
- Dla mojego Jamesa, tylko dwa galeony!
Chłopiec podał jej zapłatę. Schował szkatułkę do kieszeni bluzy i wychodząc krzyknął radośnie.
- Dziękuję! Jest pani wspaniała!
- Nie ma za co, chłopcze!
Powiedziała, ale już tego nie usłyszał. Już pędził do zamku. Przecież jeszcze nic nie było przygotowane. Musi się sprężyć.
**********************
Lily kompletnie nie wiedziała co na siebie włożyć. To pewne, że chciała wyglądać wspaniale. Miała jednak dylemat jak każda inna kobieta, otwierając szafę pełną sukienek. NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ!!! Próbowała już wszystkiego. Robiła wyliczanki, losowała z zamkniętymi oczami. Ciągle nie była zadowolona. Wiedziała, że to ciągle nie to. Postanowiła więc trochę poimprowizować z czarami. Od jednej odcięła górę, od innej dół. Podoczepiała jeszcze inne ozdobne elementy. Wynik końcowy wyglądał tak:
Była bardzo zadowolona. Od razu założyła ją na siebie. Zwężanie podkreśliło jej wąską talię i ogólnie piękną sylwetkę.
Dziewczyna zdążyła umyć włosy. Były tak napuszone, że nie mogła ich w nic związać. Postanowiła, że zostwi je rozpuszczone, chociaż osobiście tego nie lubiła. Wiedziała, że nie każdy ma tak marchewkowe włosy, więc z takim buszem zwracałaby sporo uwagi, a osobiście bardzo tego nie lubiła. Rozpuszczone, rozczesane włosy sięgały jej aż do pasa. Założyła je na ramię i przejrzała się w lustrze.
**********************
James był już w miejscu, w którym wszystko jest ukryte. W którym od początku istnienia Hogwartu, uczniowie chowali swoje rzeczy. Po co? Tylko oni to wiedzieli. Może tylko po to by coś po sobie zostawić. Może by w przyszłości nowe pokolenia znajdowały bardzo cenne i wyjątkowe rzeczy.
James pomyślał już o wszystkim, a wszystko co było w jego głowie, znalazło się tam. Dość małe, przytulne pomieszczenie. Ściany były szmaragdowo zielone, a kanapa i część mebli pomarańczowe. W rogu był kominek, w którym wesoło tańczył ogień i oddawał miłe ciepło. Chłopiec spojrzał na efekt swojej pracy (kurczę, aż mi go szkoda. Wypadałoby powiedzieć, że ciężkiej pracy, ale nie oszukujmy się. Nie ma nic ciężkiego w wyobrażeniu sobie pokoju. Smuteczek, tak bardzo chciałabym go pochwalić:( )
Wyciągnął różdżkę i kilkoma machnięciami nadgarstka zawiesił na ścianach własnoręcznie (bądź też z użyciem czarów) wykonane ozdoby.
Zanim wyszedł, obejrzał się jeszcze raz. Tak, to było coś. Do północy zostało tylko 10 minut. Pędem ruszył do Pokoju Wspólnego. Tam miała czekać na niego Lily. Podał hasło Grubej Damie, która uraczyła go kazaniem, na temat późnego powrotu do dormitorium. Gdy wszedł do niego, zobaczył coś czego nigdy nie zapomni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro