Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6. NIC nie znaczący buziaczek - czyli jesteś na dobrej drodze, Potter.

Wszyscy Gryfoni zaczęli bić brawo i krzyczeć. Ślizgoni tylko przewracali oczami.
Horacy jednak nie wyglądał na zadowolonego. W końcu, co mu się dziwić. Przerwano mu lekcję.

- A co to ma znaczyć?! Minus 10 punktów dla Gryffindoru! Mam nadzieję, że więcej się to nie powtórzy!

- Tego nie możemy obiecać, profesorze!

Powiedział Syriusz, na co reszta Huncwotów tylko wzruszyła ramionami. Z ich oczu można było wyczytać ,,Jeszcze żeś się nie przyzwyczaił? Czas najwyższy!"
Lily była wyraźnie niezadowolona. Siedzącemu dwie ławki za nią Jamesowi dawała wyraźne znaki, by coś z tym zrobił. On dał jej tylko do zrozumienia, że nie bierze w tym udziału i nie może nic zrobić.

- Dobrze, panowie, proszę już nie przeszkadzać i zająć miejsca!
Macie na to równo pół godziny. Czas start!

Peter, Remus i Syriusz nie wiedzieli co robić. Podeszli do Jamesa z nadzieją, że im powie. Nie pomylili się.

Severus cały czas patrzył na Lily. Była taka piękna. Ona od czasu do czasu też na niego spoglądała i uśmiechała się. Byli przyjaciółmi. Najlepszymi przyjaciółmi.

Uczniowie zabrali się do pracy. Jednak bez powodzenia. Różne były skutki dodania danego składnika. Niektórym eliksir zamienił się w gluta, innym wybuchał. Jeszcze innym przeżarł łyżki. Lily także była zaniepokojona swoim wywarem. Zobaczyła Severusa dającego jej znak by do niego podeszła. Tak też zrobiła. Przeniosła swoje stanowisko blisko niego.

- Szczurzy ogon przetnij wzdłuż, a płatki róży pozwijaj w rulony. I dodaj 2 szczypty sproszkowanego rogu jednorożca zamiast jednej.

Zdziwiła się.

- Ale w podręczniku piszą wszystko inaczej!

- Popatrz...

Pokazał jej na innych uczniów.

- Tak będzie wyglądał twój eliksir, jeśli będziesz stosować się do rad podręcznika. Zaufaj mi.

Dziewczyna kiwnęła głową. Zrobiła wszystko według wskazówek przyjaciela. Faktycznie, eliksir wyszedł rewelacyjnie. Na koniec lekcji profesor pochwalił dwójkę. Dał Gryffindorowi i Slitherinowi po 20 punktów.

- A następnym razem będziemy robić wywar Żywej Śmierci.

Powiedział. Nie wszyscy jednak to usłyszeli. Znaczna część uczniów wybiegła z klasy zanim profesor zakończył lekcję.

To była ostatnia lekcja Gryfonów tego dnia. Lily skierowała się w stronę dormitorium. Jednak już w Pokoju Wspólnym zatrzymał ją James.

- Lily, Lilka, Liluś, poczekaj!

Złapał ją za rękę i spojrzał jej w oczy. W te wspaniałe, zielone oczy.

- To co? Będę po ciebie w sobotę. O północy. Żeby nikt nam nie przeszkodził.

- W porządku. Będę czekać.

Szepnęła mu na ucho i dyskretnie pocałowała w policzek. Nikt nie zauważył. Za to Jamesowi wkradł się na twarz szeroki uśmiech. Szczerze, tak szerokiego uśmiechu nie można sobie wyobrazić.

- Pa, pa.

Powiedziała i poszła do siebie. On wstał i (dalej z uśmiechem) cały w skowronkach skierował się do swojego pokoju. Nie widział nic. Tylko Lily dającą mu niby nic nie znaczącego buziaka. Przeszedł przez drzwi i po krótkim ,,Cześć chłopaki" wszedł prosto na szafę. Walnął w nią i upadł na ziemię. Leżał z otwartymi oczami i jeszcze szerszym (o ile w ogóle się da) uśmiechem. Chłopaki tylko wzruszyli ramionami, patrząc po sobie. Żaden z nich jednak nie zdecydował się podejść i pomóc. Stwierdzili, że jak się ocknie, to sam będzie się im tłumaczył. Uzgodnili, że nie posuną się do rękoczynów. Po paru minutach  James podniósł się z tej jakże brudnej podłogi i siadł na swoim łóżku.

- No dobra, Rogaś! O co chodzi?

Zapytał Lunio. Po jego głosie można było poznać, że nie przyjmuje on wymówek.

- Ty się jeszcze pytasz? Umówiłem się z Evans! Na dodatek pocałowała mnie...

Brwi chłopaków powędrowały w górę.

- ...w policzek!

Albo nie, jednak nie.

- No to super! Tylko teraz musisz się wykazać. Nie popsuj tego!

Powiedział Łapa i poklepał przyjaciela po plecach. W końcu on nigdy nie miał tyle problemów z jedną dziewczyną.
Poprawka. On NIGDY nie miał ŻADNYCH problemów z ŻADNĄ dziewczyną. Był z Jamesa dumny jak ojciec z syna, który właśnie się ustatkował.

- No dobra, panowie! Trzeba to opić!

Powiedział Potter i klasnął w dłonie. Po chwili jednak przypomniał sobie o bardzo ważnej rzeczy.

- Ma ktoś z was jeszcze trochę ognistej?

Wszyscy pokiwali przecząco głowami. Black uśmiechnął się szeroko.

- Panowie, czeka na wypad do Hogsmeade!

***********************

Po długich poszukiwaniach (ah, skąd ja to znam?), udało się Jamesowi znaleźć pelerynę - niewidkę. Już od dawna chłopcy nie mieścili się pod nią we czwórkę. Mogło tam wejść maksymalnie dwóch. Mieli więc problem. Wszyscy kochali te nielegalne wypady.

- Dobra, panowie! Ja idę z Łapą, a wy szykujecie resztę.

Zadecydował Rogacz. Remus i Peter pokiwali głowami i od razu zaczęli planować między sobą. James wziął pelerynę pod pachę i dał znak Blackowi, że już czas. Poprosili tylko chłopaków, żeby pomogli im się nakryć. Byli już tak wyrośnięci, że prawie było widać im stopy. Nawet Filch nie ominąłby dwóch par stóp, chadzających sobie po zamku.
Chociaż, większego głuptoka Hogwart nie widział. Wszystko jest możliwe. W każdym razie, wyszli przed dormitorium. Na szczęście Remus i Peter osłaniali ich, udając, że sami chcą wyjść. W innym razie Gruba Dama mogłaby nabrać podejrzeń. (Nie jest przecież tak tępa jak Filch.)
Ulubionym tajnym przejściem Huncwotów było to, którym wychodziło się bezpośrednio do Miodowego Królestwa. Tym więc poszli. Wszli przez klapę w podłodze. Znaczy, nikt o nim nie wiedział, bo był to kafel podłogowy.

******************

Po jakichś dwóch godzinach do pokoju wkroczyli James i Syriusz cali obładowani butelkami piwa kremowego i ognistej.
Zaczęła się zabawa na całego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro