5. Znowu bluza - czyli patrz uważniej, James na to, co pchasz do szafki.
- Ulala, Rogaś! Widzę żeś się ustatkował! W końcu!
Powiedziała wielce zadowolony z siebie Black. Reszta wybuchnęła śmiechem.
Potter spodziewał się takiej reakcji z ich strony. Postanowił jednak nie zripostować, mimo, iż miał na to ogromną ochotę. Wiedział, że mógłby zrazić tym dziewczynę, a obiecał, że nie palnie nic głupiego. Lily jednak nie koniecznie z wściekłości, a raczej dla żartu, podeszła do naszego śmieszka i trzasnęła go po głowie podręcznikiem do transmutacji.
- Ała! Ruda, za co to?
Udawał urażonego i złapał się za głowę.
- Za chęć do życia, miłość do ojczyzny!
Odpowiedziała mu. W tej chwili nikt, nawet sama Lily, nie zdołał ukryć śmiechu. Tym bardziej, że żaden z nich, z wyjątkiem Remusa, uczęszczającego na mugoloznawstwo, nie znał tego powiedzenia. James nawet padł na ziemię i łapiąc się za brzuch, zaczął zwijać się że śmiechu. Dziewczyna podeszła do niego i podała mu ręce, przewracając przy tym oczami. Ujął jej drobne dłonie i z jej pomocą stanął na nogi.
- Silna ta twoja dziewczyna! To dobrze, może będzie w stanie udźwignąć twoje przerośnięte ego, co Łosiu?
Zgasił przyjaciela Remus. Rogacz nie chciał puścić tego płazem. Jednak wyręczyła go Lily.
- Ha, ha, bardzo śmieszne, Luniek!
Żeby nie robić chłopakom fałszywej nadziei, postanowiła uświadomić im wszystko, więc dodała.
- Najpierw wasz boss musi udowodnić mi, że na mnie zasługuje. Sądząc po pozorach, lepiej się nie nastawiajcie.
Mówiąc to, Lily założyła ręce na piersiach, uniosła brew i spojrzała na Pottera. Jej wzrok w tym momencie mówił ,,I co? Nadal będziesz startował? Gotuj się na śmierć". Jednak groźba ta miała raczej charakter bardziej żartobliwy niż poważny. Już zaufała chłopakowi. W sumie, była prawie pewna, że będzie zadowolona z randki. Przepraszam, z ,,PRÓBY".
- Co, co, przepraszam?! BOSS??? Skąd ten pomysł?
Zbulwersował się Black. Lily tylko przewróciła oczami. Przypomniała sobie, po co tu przyszła z chłopakiem. Spojrzała na Jamesa. Nic. Uniosła brwi. Nic. Chrząknęła. Nic.
- Eee...James? Książki!
Z jej znaków, James nie odczytał nic. Gapił się ciągle na nią jak sroka w kość. Trochę mu zajęło, zanim przypomniał sobie, po co tu przyszli.
- A, tak, tak! Już, Liluś!
Pobiegł do swojej szafki. Zaczął w niej szperać. Kopał, kopał i dokopać się nie mógł. Wywalił z niej już kilka luzem pozostawionych fasolek wszystkich smaków, starą skarpetkę bez pary, którą dziwnym trafem rzucił na głowę Lily, rozpakowaną czekoladową żabę, która od razu wyskoczyła z sypialni. Po kilku minutach nieudanych poszukiwań i wywalenia z szafki wszystkich śmieci, wydał z siebie skrzek obrzydzenia i odwrócił się do reszty z gaciami. Brudnymi gaciami.
- Peter...rozumiem, że żaden z nas nie lubi sprzątać ani prać, ale to już przesada. Podrzucić przyjacielowi brudne gacie?!
- Nie, Potter! Przesadą jest to!
I z wielkim niesmakiem, Lily pokazało chłopakom TO. Co to było...? Co to było...?
...Nie powiem! Ok, żartowałam!
Była to bluza w barwach Gryffindoru. Z tyłu było napisane ,,Lily Potter". Chłopak zdziwił się.
- Ale to nie jest obrzydliwe!
Powiedział z udawanym zaskoczeniem.
- To jest obrzydliwe, Potter! To ja już wolę tamtą bluzę, co...
Ogarnęła się. Spuściła głowę i zaczerwieniła się. Wiedziała, że przesadziła. Poczuła się okropnie. Tym bardziej, że przypomniała sobie tamtą chwilę. Nic nie mówiąc podeszła do łóżka Pottera, położyła się na nim i skuliła. Ten wiedział już, że nie chciała tego powiedzieć i, że jest jej przykro na to wspomnienie.
- Jaką bluzę?
Zaczął Remus.
- Właśnie. O co chodzi?
Dołączył się Syriusz. James dał mu znak, żeby przestał.
- No, ale co jest grane?
I tak zaczęła się ostra konwersacja. Potter kontra Black.
- Zamknij się, stary!
- No, ale co?
- Cicho siedź!
- Chyba mam prawo wiedzieć!
Lily nie wytrzymała. Wstała gwałtownie i z załzawionymi policzkami i opuchniętymi oczami wyszła z sypialni chłopców.
- No i widzisz, co narobiłeś, kundlu? Idź się zaszczepić!
- Ja?
Te ich kłótnie nigdy nie były na poważnie, ale mimo to cała czwórka myślała, że dziewczyna się wkurzyła i sama poszła na lekcje. Jednak ku ich zaskoczeniu, wróciła po dwóch minutach z jakimś zawiniątkiem. Bez słowa cisnęła nim w Blacka i zalewając się kolejną porcją łez wykrzyczała, gdy on zobaczył napis ,,Szlama".
- Czy będąc w moim położeniu chciałbyć obnosić się z czymś takim. Tak, jestem szlamą! I żadna bluza tego nie zmieni!
W tej chwili wszyscy chłopcy podbiegli do niej i otoczyli ją.
WSZYSCY przejęli się tym.
- Liluś, nigdy, przenigdy nie wolno ci tak mówić!
Powiedział James i przytulił ją. Ona nie odepchnęła go. Podszebowała go teraz. Też go przytuliła i zaczęła płakać mu w ramię, które po chwili było całe mokre. Chłopcy postanowili nie przeszkadzać i wycofali się.
- Dziękuję ci, James! Za to, że jesteś!
- I będę zawsze jak będziesz mnie podszebować. Nawet jak nie będziesz, to i tak będę z tobą.
Oderwała się od niego i uśmiechnęła się. Otarła ostatnią już łzę, która poleciała po jej gładkim policzku. Ten wstał i spakował książki, do których zdążył się już dokopać. Potem złapał ją za rękę i wyszli z pokoju.
- Widzieliście ich?
Zapytał chłopaków Łapa i pokazał palcem na parę, która zniknęła za zamykającymi się drzwiami.
- Miłość rośnie wokół nas!
Zanucił Remus. Chłopcy wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem. Nawet nie śniło im się iść na lekcje. Nie w tym stanie. Postanowili jednak zacząć się POWOLI szykować, by jak zwykle zrobić wejście smoka i wparadować do klasy z prawie półgodzinnym spóźnieniem.
W tym momencie Lily i James doszli do sali od eliksirów. Miała to być ich pierwsza taka lekcja w tym roku szkolnym. Profesor Slughorn był ulubionym nauczycielem dziewczyny. Zawsze jej pomagał, wszystko tłumaczył, pocieszał. I jeszcze te spotkania Klubu Ślimaka. Zawsze się na nich świetnie bawiła.
Profesor wszedł do sali cały w skowronkach.
- Witajcie, uczniowie na pierwszej lekcji eliksirów w tym roku szkolnym. Mam nadzieję, że spędzony razem czas upłynie nam bardzo miło, a wy, siódmoklasiści wykorzystacie go naprawdę dobrze.
,,Oj, nie łódź się, kochanieńki!"
Pomyślał James i uśmiechnął się chytrze.
- Dziś przygotujemy coś łatwego, tak na rozgrzewkę. W sumie będzie to powtórka z szóstej klasy, więc ocena będzie bardziej zaostrzona.
- WTF?
Wrzasnął na całą klasę Potter. Wszyscy wstrzymali oddech. Lily zrobiła facepalm. Profesor uniósł brwi.
- Co to ma znaczyć? Co to za rynsztok? Nie rzyczę sobie takiego zachowania! Nie toleruję czegoś takiego!
- Ale, profesorze! Jaki rynsztok? Jest to skrót od ,,Where's the food?" Nie może być profesor o to zły. Skąd profesor ma tego typu skojarzenia?
Cała klasa, nawet Ślizgoni, z którymi Gryfoni mieli tę lekcję, zaczęła się śmiać. I to jeszcze jak! Horacy był zmieszany.
- Dobrze, zatem proszę zabrać się do pracy. Przygotujcie mi Amortensję. Macie na to...
W tym momencie do sali wbiegli zoześmiani i spoceni Huncwoci.
- Dzień dobry, profesorze! (Nie) przepraszamy za spóźnienie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro