3. Huncwocki sekret - czyli niczego nie ukrywaj, bo Lily i tak cię rozgryzie.
Była chyba trzecia rano. Lily siedziała na parapecie i patrzyła przez okno. Szafirowe niebo wyglądało jakby ktoś wziął garście pełne gwiazd i rozsypał je po całym nieboskłonie. Nie o to tu jednak chodzi. Ta noc była niezwykła dla Lily. Obudziło ją ujadanie psa. Gdy wstała z łóżka by spojrzeć przez okno zobaczyła czarnego psa ganiającego się z pięknym, dostojnym jeleniem. Już jakiś czas patrzyła na ich zabawę i nie mogła się nadziwić. Wyglądało to jakby te zwierzęta z całkiem innego środowiska były w pełni świadome tego co robią. Uśmiechała się i rozmyślała o tym skąd mógł wziąć się tam pies.
W pewnym momencie Lilka dostrzegła, że jeleń jakby patrzył w jej kierunku i uśmiechnął się do niej.
Nagle wystraszyła się nie na żarty, kiedy usłyszała wycie. Niezwykle głośne i mrożące krew w żyłach wycie. Wierzba Bijąca zaczęła się miotać i szarpać choć dziewczyna nikogo w pobliżu nie widziała.
Otworzyła oczy. Była ósma rano. Zaraz, ósma? Zostało jej pół godziny do śniadania! Zerwała się z łóżka i szybko pobiegła do łazienki by się odświeżyć. Ubrała czarną szatę, przeczesała puszyste, rude włosy i niczym błyskawica ruszyła do WS.
Ucieszyła się kiedy po drodze widziała jeszcze wielu uczniów. Przynajmniej wiedziała, że się nie spóźniła. Gdy była już przy drzwiach WS, usłyszała:
- Hej Evans. Umówisz się że mną?
No nie, znowu on. Czy on nigdy nie da jej spokoju?
- Odejdź James. Jest pora śniadania, a ja nie chcę pawia puścić.
Odpowiedziała mu, a Łapa na to:
- Ale cię zgasiła!
Na to James od razu zgromił przyjaciela wzrokiem, lecz gdy odwrócił się by odpowiedzieć Lilce, już jej nie było. Już siedziała na miejscu i jadła.
On podbiegł do niej i usiadł obok, ale ona się odsunęła.
- O co ci chodzi? Przecież się kompałem. Serio tak śmierdzę?
- Nie, Potter, nie śmierdzisz. Za to twoje przerośnięte ego stanowczo podrażnia mi śluzówki.
- Lily, teraz na całkiem poważnie. Umów się ze mną. Proszę. Nie pożałujesz.
Przysunął się do niej, a ich czoła prawie się stykały.
- James.....ja.....nie mogę.
- A podaj mi choć jeden powód dla którego nie możesz.
Bała się tego momentu. Że kiedyś nadejdzie. Że James zapyta ją o przyczynę. Nie mogła mu odpowiedzieć. Nie chciała mu odpowiedzieć. Bo niby co miała mj odpowiedzieć?
- No bo...ty...jesteś dla mnie okropny, dręczysz mnie, upokarzasz. Nie chcę kogoś takiego, a w ogóle...
Potter, to nie jest miejsce na tego typu rozmowę.
- Lily, każde miejsce jest dobre. Kocham cię! Pokazać ci?
I w tym momencie ziścił się najgorszy koszmar Lily. James stanął na ławce i zaczął krzyczeć.
- Słuchajcie wszyscy. Kocham Lily Evans! Chcę, żeby w końcu to zrozumiała!
Chwycił różdżkę i wystrzelił z niej płomienie o najróżniejszych kolorach, układające się w ogromny napis ,,Lily, umów się ze mną''.
Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach i wybiegła z WS. James nie zdążył nic powiedzieć, bo dziewczyny już nie było. Nie, on dalej będzie o nią walczył. Kocha ją i udowodni jej to. Szybko ruszył za nią do pokoju dla prefeków. Gdy był już przed portretem czarodzieja z brodą, przypomniał sobie, że nie zna hasła. Zaczął strzelać.
- Kociołkowe pieguski ( jej ulubione ).
- Kocham Hogwart.
- Prefekt Lily.
- James jest boski.
- Kocham Jamesa.
- Ciężko mi to przyznać, ale kocham Jamesa.
-James jest okropny.
- Nienawidzę Jamesa.
- James to najgorszy dupek jakiego znam.
Ku jego zdziwieniu, portret otworzył się i chłopiec ujżał czerwony pokój. Na środku było wielkie czerwone łużko, a na nim skulona Lilka. Brodę oparła na kolanach, a z jej oczu płynęły łzy.
Gdy go zobaczyła, od razu się opanowała.
- O, jak ci się podoba moje hasło?
Zapytała ironicznie wybierając nos. Chciała udawać twardzielkę i James to zobaczył, więc postanowił podjąć jej grę.
- Naprawdę świetne...ale...przydałoby się zmienić kilka słów.
Na przykład:
,,James to najwspanialszy chłopak jakiego znam.
James to najlepszy podrywacz jakiego znam.
James to największy Casanova jakiego znam.,,
- Dużo ci do takiego brakuje.
Odpowiedziała lekko się uśmiechając. James to zauważył i stwierdził, że teraz tego nie zepsuje.
- To prawda, że Łapie nie dorównam, ale bez przesady.
- Potter, o co chodzi wam z tymi Rogacz, Łapa i tak dalej? Z choinki to raczej się nie wzięło.
Spojrzała na niego podejrzliwie. Pomyślała, że może jej powie. Od dawna chciała go o to zapytać, ale nie było odpowiedniej okazji.
- Dobra, mam nadzieję, że chłopaki mnie nie zabiją, ale ja ci ufam...jesteśmy animagami.
- Coooo?! James to wspaniale. Zaraz, zaraz. Czy twój animag to czasem nie jeleń?
Zapytała całkiem zdezorientowana. Teraz wszystko by się zgadzało.
- Czyli patrzysz na mnie i Blacka jak raz w miesiącu gonimy się blisko Bijącej Wierzby?!
Och, Liluś, nawet nie wiesz jak się cieszę. Jest jednak sprawą dotycząca Remusa. On.....
- Jest wilkołakiem?
Dokończyła Lilka. Domyśliła się wszystkiego, ale teraz ma już pewność. Chłopak szeroko się uśmiechnął.
,,Ależ ona jest inteligentna,,. Chciał też wyjaśnić z nią zajście w WS.
- Dlaczego wybiegłaś, Liluś?
Zrobiłem coś nie tak?
Wyjaśnia mi wszystko, a obiecuję, że nie będę naciskał.
Dziewczyna była zawstydzona. Teraz nie mogła wmawiać potterowi, że nie jest to właściwe miejsce. Po chwili namysłu odpowiedziała.
- No, jak spytałeś mnie o przyczynę, wtedy w sali, nie chciałam ci nic mówić. Teraz, nie mam wyjścia.
Tu wstrzymała, wzięła głęboki oddech.
- Nigdy nie miałam chłopaka. Boję się tego. To nowe doświadczenie. Nie wiem, czy jestem na to gotowa.
- I tylko o to chodzi?
Zapytał spokojnie. Wiedział już, że jest na dobrej drodze i nie może tego zepsuć.
- Tak myślałam. Potem stałeś się strasznie natarczywym adoratorem. Muszę przyznać, trochę zawaliłeś sprawę.
Zamknęła oczy. Chciała się wyluzować. Podejrzewała, co niedługo nastąpi.
- Taka już rola Huncwota. Powiedz mi tylko jedno. Czy nie chciałabyś spróbować? Jedna randka. Jedna szansa.
Westchnęła. Pierwszy raz zobaczyła taką szczerość i spokój w jego oczach. Poddała się temu całkowicie. Postanowiła dać mu tę JEDNĄ szansę. Dla świętego spokoju.
- Jedna szansa.
Jessssst! Wyrzuciła to z siebie. Uśmiechnęła się szeroko. Teraz oboje mieli Wielki spokój w spojrzeniach. James złapał ją za rękę.
- Eeeeee, James?
- Tak?
Zapytał jak gdyby nigdy nic. Dziewczyna uniosła brwi, i spojrzała znacząco na ich splecione dłonie.
- Jeszcze nie jesteśmy razem. Najpierw randka. Potem decyzja. Bądź więc łaskaw puścić moją dłoń, zanim uznam cię za jakiegoś zboczeńca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro