1. Wynoś się - czyli jak pozbyć się Jamesa dla opornych.
- Odejdź, mówię ci, idź stąd pókim dobra!
No tak. Klasyczna gadka Lilki kiedy Potter podstępem usiłuje dostać się do jej przedziału. Przedziału dla prefektów. Ten jednak nie wydawał się specjalnie dotknięty słowami swojej wybranki. Wręcz przeciwnie. Lubił się z nią droczyć.
- Musisz być taka ostra?
Dałabyś sobie spokój Lilka.
- Tak muszę! Idź wkurzać jakąś bardziej naiwną laskę, Potter. Z tego co wiem to Black nie będzie miał zbytnio problemu by jakąś do ciebie przekonać.
Była wyraźnie zadowolona ze swojej odpowiedzi. James z udawanym grymasem założył ręce na klatce piersiowej.
- Zapominasz się, panno Evans. Ta zniewaga krwi wymaga. Nie pozwolę się tak traktować.
Tego typu gadka i to jeszcze z tym jego huncwockim uśmiechem była dla Rudej czymś codziennym. Nie zmienia to faktu, że każde słowo wypowiedziane przez niego było jak mucha przy krowim, kozim czy Merlin-Wie-czyim-jeszcze-zadzie.
- Czyli jeszcze się nie przyzwyczaiłeś, że ze mną nigdy nie wygrasz?
Oh, oczywiście. Zapomniałam, że do twojego wielkości ziarnaka piasku mózgu nie dociera nic. Mierząc wysokość różnicy naszego poziomu intelektualnego, zapytałabym cię, jaka u ciebie temperatura tam na dole, ale mam ci coś innego do zakomunikowania.
A TERAZ WYNOŚ SIĘ!!!
I wypchnęła chłopaka z przedziału, o mało nie przycinając mu nosa, przy zamykaniu drzwi. Szczerze, nawet gdyby taki incydent miał miejsce, nie miałaby wyrzutów sumienia. Ba, byłaby w siódmym niebie. Ah, marzenia.
- Jak ja ją lubię!
I z szerokim aczkolwiek chytrym uśmieszkiem (typowo huncwockim)ruszył do reszty bandy. Był z siebie bardzo zadowolony, chociaż przewidywał większe powodzenie.
- No witam. Jak tam łowy?
Powitał Rogacza Syriusz Black, największy casanova Hogwartu.
Widać było, że według jego intencji, James miał się zbłaźnić przed kumplami. Ten jednak miał już najwyraźniej wcześniej przygotowaną mowę, którą po swej kolejnej porażce miał wygłosić chłopakom.
- Może jeszcze nie dziś, może nie jutro, ale jak Ziemia jest okrągła, jak Dumbledore jest po trzysetce, jak Wycierus unika szamponu, Lily Evans będzie moja.
Po jego wspaniale przemyślanej i jakże pociesznej przemowie, Huncwoci zaczęli bić swojemu przywódcy gromkie brawa. Chwilę później zęby Petera zostały zatopione w czekoladowym batoniku, nos Remusa w książce, głowa Blacka za oknem, a myśli Jamesa skierowane zostały ku wspaniałej rudowłosej dziewczynie.
JEŚLI DALEJ NIE WIESZ O KOGO CHODZI CZYTELNIKU TO WIEDZ, ŻE JESTEŚ TĘPYM MUGOLEM. Bez obrazy dla wszystkich, którzy faktycznie nie wiedzą.
Reszta podróży upłynęła nawet miło gdyby nie kilka incydentów. Otóż godzinę przed dojazdem do szkoły, niejaki Severus Snape doznał nowego uczucia. Jak się pewnie domyślacie nie było to nic miłego. Chyba, że uważacie, iż bycie zmajtkowanym jest miłe. Następnie, niejaka Dafne Greengrass, Ślizgonka z piekła rodem, podpaliła włosy koledze ze swojego domu przez co Slytherin na start miał odjęte pięćdziesiąt punktów, a dziewczyna zarobiła pierwszy szlaban u Filcha. Wspaniale nie?
W każdym razie, przyjaciółki Lily wraz z rodzinami wyjechały do innego kraju, więc przepisały się do innej szkoły. Została sama. Sama że wszystkimi problemami, smutkami i radościami. Patrzyła przez okno i rozmyślała. Nie miała już nikogo komu mogłaby się zwierzać. Parszywe uczucie. Chyba, że...
Szybko wyjęła z podręcznej torebki pergamin i pióro i zaczęła pisać.
Kochani Rodzice!
Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę na powrót do Hogwartu. Nie powiedziałam Wam jednak o istotnej rzeczy. Amy i Dorcas wyjechały do Stanów, a ja zostałam sama. Piszcie do mnie częściej. Będą teraz chodzić do innej szkoły.
Nie mam z kim rozmawiać.
Wasza córeczka
Lily
Szybko przywoła swoją sowę i podając jej list powiedziała:
- Wiesz do kogo, Arla.
I sowa odleciała. Lily patrzyła na Arlę, jak odlatuje. Zazdrościła jej wolności, braku ograniczeń.
Wzdychała tak, póki Arla nie zniknęła jej z oczu. Wyobrażała sobie, że też umie latać i wznosi się ponad chmurami. W pewnym momencie, gdy dotarło do niej, że to tylko marzenie, dalekie od ziszczenia, okazało się, że za chwilę będą wysiadać. Jak się dowiedziała? Nie ma nic trudnego w domyśleniu się o tak wspaniałej rzeczy, kiedy cały pociąg aż trzęsie się od wrzasków i atmosfery w nim panującej. Na jej twarzy od razu zawitał uśmiech.
,,To już ostatni rok w tej szkole. Nie wiem, jak przeżyję rozstanie z nią. To mój drugi dom. Oby ten rok ciągnął się w nieskończoność."
Myślała. Tak bardzo zależało jej by czas się cofnął do czasu kiedy usiadła na stołku, a Tiara Przydziału krzyknęła ,,Gryffindor!,,.
Niestety wiedziała, że
( pomimo istnienia czarów ) nie ma opcji by cofnąć się w czasie. Czy na pewno? Co jeśli ona tylko tak sądziła?
Przyszedł czas uczty. Nauczyciele za pomocą czarów poprzenosili rzeczy uczniów do ich dormitoriów. Wszyscy uczniowie zgromadzili się w Wielkiej Sali, by przywitać pierwszoroczniaków. Najwięcej trafiło do Hufflepuffu i Slytherinu.
- Witajcie moi mili. Jak wiecie, część was opuści w tym roku mury tej szkoły i wkroczy w dorosłe życie. Zanim jednak to nastąpi, czeka na was dużo nauki.
A teraz czas na ucztę.
Tak. Coroczna przemowa dyrektora Dippeta. Jak zwykle mówi to samo. Co roku część uczniów kończy szkołę. A to jeszcze nie koniec.
- W tym roku prefektem naczelnym zostanie........
Lily Evans! Powitajmy ją gorącymi brawami.
Wielka Sala ( WS ) została przepełniona oklaskami na cześć nowej pani prefekt naczelnej.
Lilka wstała uśmiechnięta od stołu Gryffindoru i podeszła do dyrektora który uścisnął jej rękę. Nie umknęło jej uwadze, że profesor Dumbledore widząc ją, uśmiechnął się jeszcze bardziej od innych nauczycieli.
,,Ciekawe" pomyślała, ale bardziej cieszyła sie z tego zaszczytu i postanowiła nie przejmować się niczym. Po powrocie do stołu zobaczyła całe góry łakoci. Postanowiła się jednak nie objadać.
Po kolacji, która jakże miło upłynęła, Lilka poszła do swojego pokoju by się w ciszy i spokoju rozpakować. Była dobrą dziewczyną. Nie lubiła używać czarów bez potrzeby, co moim zdaniem jest nieco dziwne. W każdym razie rozpakowała się ręcznie, jeśli można to tak nazwać. Gdy wszystko było już na swoim miejscu, wzięła podręcznik do eliksirów. Nie zajęło jej długo nauczenie się kilku eliksirów na pamięć, np. Felix Felicis, Amortensja czy wywar Żywej Śmierci. Gdy spojrzała na swój niezastąpiony zegarek, zobaczyła, że już po dziesiątej wieczorem.
Zamknęła książę i poszła się pożądane umyć po tak wyczerpującym dniu. Wlała do wanny swój ulubiony olejek malinowy i zaczęła się relaksować. Po skończonej kąpieli wyszła z łazienki owinięta w ręcznik i ubrała swoją koszulę nocną.
Wskoczyła do łóżka i odpłynęła. Już jutro czeka ją kolejny ciężki dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro