Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Znowu bluza - czyli patrz uważniej, James na to, co pchasz do szafki.

- Ulala, Rogaś! Widzę żeś się ustatkował! W końcu!

Powiedziała wielce zadowolony z siebie Black. Reszta wybuchnęła śmiechem.
Potter spodziewał się takiej reakcji z ich strony. Postanowił jednak nie zripostować, mimo, iż miał na to ogromną ochotę. Wiedział, że mógłby zrazić tym dziewczynę, a obiecał, że nie palnie nic głupiego. Lily jednak nie koniecznie z wściekłości, a raczej dla żartu, podeszła do naszego śmieszka i trzasnęła go po głowie podręcznikiem do transmutacji.

- Ała! Ruda, za co to?

Udawał urażonego i złapał się za głowę.

- Za chęć do życia, miłość do ojczyzny!

Odpowiedziała mu. W tej chwili nikt, nawet sama Lily, nie zdołał ukryć śmiechu. Tym bardziej, że żaden z nich, z wyjątkiem Remusa, uczęszczającego na mugoloznawstwo, nie znał tego powiedzenia. James nawet padł na ziemię i łapiąc się za brzuch, zaczął zwijać się że śmiechu. Dziewczyna podeszła do niego i podała mu ręce, przewracając przy tym oczami. Ujął jej drobne dłonie i z jej pomocą stanął na nogi.

- Silna ta twoja dziewczyna! To dobrze, może będzie w stanie udźwignąć twoje przerośnięte ego, co Łosiu?

Zgasił przyjaciela Remus. Rogacz nie chciał puścić tego płazem. Jednak wyręczyła go Lily.

- Ha, ha, bardzo śmieszne, Luniek!

Żeby nie robić chłopakom fałszywej nadziei, postanowiła uświadomić im wszystko, więc dodała.

- Najpierw wasz boss musi udowodnić mi, że na mnie zasługuje. Sądząc po pozorach, lepiej się nie nastawiajcie.

Mówiąc to, Lily założyła ręce na piersiach, uniosła brew i spojrzała na Pottera. Jej wzrok w tym momencie mówił ,,I co? Nadal będziesz startował? Gotuj się na śmierć". Jednak groźba ta miała raczej charakter bardziej żartobliwy niż poważny. Już zaufała chłopakowi. W sumie, była prawie pewna, że będzie zadowolona z randki. Przepraszam, z ,,PRÓBY".

- Co, co, przepraszam?! BOSS??? Skąd ten pomysł?

Zbulwersował się Black. Lily tylko przewróciła oczami. Przypomniała sobie, po co tu przyszła z chłopakiem. Spojrzała na Jamesa. Nic. Uniosła brwi. Nic. Chrząknęła. Nic.

- Eee...James? Książki!

Z jej znaków, James nie odczytał nic. Gapił się ciągle na nią jak sroka w kość. Trochę mu zajęło, zanim przypomniał sobie, po co tu przyszli.

- A, tak, tak! Już, Liluś!

Pobiegł do swojej szafki. Zaczął w niej szperać. Kopał, kopał i dokopać się nie mógł. Wywalił z niej już kilka luzem pozostawionych fasolek wszystkich smaków, starą skarpetkę bez pary, którą dziwnym trafem rzucił na głowę Lily, rozpakowaną czekoladową żabę, która od razu wyskoczyła z sypialni. Po kilku minutach nieudanych poszukiwań i wywalenia z szafki wszystkich śmieci, wydał z siebie skrzek obrzydzenia i odwrócił się do reszty z gaciami. Brudnymi gaciami.

- Peter...rozumiem, że żaden z nas nie lubi sprzątać ani prać, ale to już przesada. Podrzucić przyjacielowi brudne gacie?!

- Nie, Potter! Przesadą jest to!

I z wielkim niesmakiem, Lily pokazało chłopakom TO. Co to było...? Co to było...?
...Nie powiem! Ok, żartowałam!

Była to bluza w barwach Gryffindoru. Z tyłu było napisane ,,Lily Potter". Chłopak zdziwił się.

- Ale to nie jest obrzydliwe!

Powiedział z udawanym zaskoczeniem.

- To jest obrzydliwe, Potter! To ja już wolę tamtą bluzę, co...

Ogarnęła się. Spuściła głowę i zaczerwieniła się. Wiedziała, że przesadziła. Poczuła się okropnie. Tym bardziej, że przypomniała sobie tamtą chwilę. Nic nie mówiąc podeszła do łóżka Pottera, położyła się na nim i skuliła. Ten wiedział już, że nie chciała tego powiedzieć i, że jest jej przykro na to wspomnienie.

- Jaką bluzę?

Zaczął Remus.

- Właśnie. O co chodzi?

Dołączył się Syriusz. James dał mu znak, żeby przestał.

- No, ale co jest grane?

I tak zaczęła się ostra konwersacja. Potter kontra Black.

- Zamknij się, stary!

- No, ale co?

- Cicho siedź!

- Chyba mam prawo wiedzieć!

Lily nie wytrzymała. Wstała gwałtownie i z załzawionymi policzkami i opuchniętymi oczami wyszła z sypialni chłopców.

- No i widzisz, co narobiłeś, kundlu? Idź się zaszczepić!

- Ja?

Te ich kłótnie nigdy nie były na poważnie, ale mimo to cała czwórka myślała, że dziewczyna się wkurzyła i sama poszła na lekcje. Jednak ku ich zaskoczeniu, wróciła po dwóch minutach z jakimś zawiniątkiem. Bez słowa cisnęła nim w Blacka i zalewając się kolejną porcją łez wykrzyczała, gdy on zobaczył napis ,,Szlama".

- Czy będąc w moim położeniu chciałbyć obnosić się z czymś takim. Tak, jestem szlamą! I żadna bluza tego nie zmieni!

W tej chwili wszyscy chłopcy podbiegli do niej i otoczyli ją.
WSZYSCY przejęli się tym.

- Liluś, nigdy, przenigdy nie wolno ci tak mówić!

Powiedział James i przytulił ją. Ona nie odepchnęła go. Podszebowała go teraz. Też go przytuliła i zaczęła płakać mu w ramię, które po chwili było całe mokre. Chłopcy postanowili nie przeszkadzać i wycofali się.

- Dziękuję ci, James! Za to, że jesteś!

- I będę zawsze jak będziesz mnie podszebować. Nawet jak nie będziesz, to i tak będę z tobą.

Oderwała się od niego i uśmiechnęła się. Otarła ostatnią już łzę, która poleciała po jej gładkim policzku. Ten wstał i spakował książki, do których zdążył się już dokopać. Potem złapał ją za rękę i wyszli z pokoju.

- Widzieliście ich?

Zapytał chłopaków Łapa i pokazał palcem na parę, która zniknęła za zamykającymi się drzwiami.

- Miłość rośnie wokół nas!

Zanucił Remus. Chłopcy wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem. Nawet nie śniło im się iść na lekcje. Nie w tym stanie. Postanowili jednak zacząć się POWOLI szykować, by jak zwykle zrobić wejście smoka i wparadować do klasy z prawie półgodzinnym spóźnieniem.

W tym momencie Lily i James doszli do sali od eliksirów. Miała to być ich pierwsza taka lekcja w tym roku szkolnym. Profesor Slughorn był ulubionym nauczycielem dziewczyny. Zawsze jej pomagał, wszystko tłumaczył, pocieszał. I jeszcze te spotkania Klubu Ślimaka. Zawsze się na nich świetnie bawiła.
Profesor wszedł do sali cały w skowronkach.

- Witajcie, uczniowie na pierwszej lekcji eliksirów w tym roku szkolnym. Mam nadzieję, że spędzony razem czas upłynie nam bardzo miło, a wy, siódmoklasiści wykorzystacie go naprawdę dobrze.

,,Oj, nie łódź się, kochanieńki!"
Pomyślał James i uśmiechnął się chytrze.

- Dziś przygotujemy coś łatwego, tak na rozgrzewkę. W sumie będzie to powtórka z szóstej klasy, więc ocena będzie bardziej zaostrzona.

- WTF?

Wrzasnął na całą klasę Potter. Wszyscy wstrzymali oddech. Lily zrobiła facepalm. Profesor uniósł brwi.

- Co to ma znaczyć? Co to za rynsztok? Nie rzyczę sobie takiego zachowania! Nie toleruję czegoś takiego!

- Ale, profesorze! Jaki rynsztok? Jest to skrót od ,,Where's the food?" Nie może być profesor o to zły. Skąd profesor ma tego typu skojarzenia?

Cała klasa, nawet Ślizgoni, z którymi Gryfoni mieli tę lekcję, zaczęła się śmiać. I to jeszcze jak! Horacy był zmieszany.

- Dobrze, zatem proszę zabrać się do pracy. Przygotujcie mi Amortensję. Macie na to...

W tym momencie do sali wbiegli zoześmiani i spoceni Huncwoci.

- Dzień dobry, profesorze! (Nie) przepraszamy za spóźnienie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro