Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Nie zostawiajcie Lily - czyli dbaj o nią, James, bo będzie źle.

- Zaraz, przecież nie możecie być animagami zarejestrowanymi, czyli jesteście nimi nielegalnie!

- No tak, ale Liluś nie chcieliśmy zostawiać Remusa samego z jego futerkowym problemem.

Nic szczególnego wczoraj nie zaszło. Pogodzili się. Mimo to, Lily nie była przekonana, co do zmiany Pottera. Szli właśnie na obiad. Ich następną i ostatnią lekcją tego dnia miała być OPCM. Mieli teraz tyle nauki, że głowa opada. Nie mieli jednak większego wyboru. Małymy krokami zbliżały się SUMy. Lily kochała naukę, ale z pewnością byli tacy, którym nałóg nauki nie przeszkadza i będą się o nią (czytaj: Lily)
ubiegać (czytaj: James).
Lily miała teraz dziwne uczucie jakby chłopak faktycznie chciał się zmienić.
Jej zmysł mówi jej właśnie
,,Lily, daj mu szansę. Przecież naprawdę nigdy mu jej nie dałaś,,. Zaraz natomiast odzywa się jego drugą połowa ,,Nie musisz dawać mu szansy. I bez tego wiesz, że jest tylko tępym dupkiem, który cię prześladuje,,. Oczywiście słucha tego drugiego.
Jeszcze przed lekcją miał być obiad. Mieli więc jeszcze całkiem sporo czasu przed lekcją. Byli już przed drzwiami WS, więc dziewczyna odsunęła się od niego i poszła w stronę gdzie siedziało więcej dziewczyn. Co prawda, nie miała więcej przyjaciółek, ale nie chciała też wzbudzać niczyich podejrzeń. Poza tym, że jej nie byłoby to na rękę, to jeszcze mogłaby się zbłaźnić. Zobaczyła Severusa. Jej przyjaciel już siedział przy stole. Żałowała, że nie są w jednym domu. Widywali się, oczywiście, ale jednak dziewczyna podszebowała teraz kogoś, w kim miałaby oparcie i bratnią duszę.
Dlaczego Dorcas i Amy ją tak zostawiły? Akurat teraz. Ostatni rok w tej szkole a one wyjechały. Z ostatniej rozmowy Lily z dziewczynami wynikało, że nie chciały wyjeżdżać. Nie były jednak pełnoletnie, żeby same o sobie decydować. Wtedy z pewnością zostałyby i jakoś by się utrzymywały. Lily bardzo chciała móc z nimi pisać, jednak nie było możliwości. Żadna forma przekazywania wiadomości z wyjątkiem sowiej poczty nie była możliwa, a przecież nawet jej kochana Arla nie dałaby rady przelecieć przez ocean, dzielący dziewczyny. Lilka jednak cieszyła się, że przynajmniej jej przyjaciółki są razem. Mimo to, wciąż miała nadzieję, że przynajmniej jedna z nich po uzyskaniu pełnoletności postanowi wrócić.

Lily nie miała apetytu. Zjadła tylko tosta. Ciągle myślała o Jamesie.

**w tym samym czasie**

James nie miał apetytu. Cały czas myślał o Lily. Bardzo martwiło go to, czy go zaakceptuje i umówi się z nim. Tak bardzo tego chciał. Chciał mieć ją przy sobie, chronić ją, pocieszać. Kochał się w niej od...w sumie od zawsze. Często żałował, że nie miał takiego powodzenia u dziewczyn jak Łapa. Oczywiście nie ma tu rozmowy o jakiejkolwiek zazdrości. To Huncwoci. W ich gronie nie ma miejsca dla zazdrośników. Mimo wszystko, chyba właśnie ta zadziorność, wręcz niedostępność, którą okazywała Lily, tak bardzo podobała się Jamesowi. Cały czas na nią patrzył. Była zamyślona. Miał nadzieję, że rozważa jego propozycję.
,,Jedna szansa". Niby tylko dwa puste, nic nie znaczące słowa, a jednak...to one podtrzymywały go na duchu. Dawały mu nadzieję.

- Łosiu, co z tobą?

Syriusz trzepnął przyjaciela łokciem.

- Chyba odleciałeś!

Dodał. Potter jakoś nie przejął się jego zdaniem i dalej bujał w obłokach. Ten typ był niemożliwy. W końcu jednak zaczął wariować. Czy on coś brał?

- Da mi szansę, prawda? Powiedz, że tak! Bo da, co nie!

James złapał Remusa za kołnierz i intensywnie nim potrząsnął. Szczerze, zachowywał się trochę jak jakiś nawiedzony.
Syriusz i Peter wybuchnęli śmiechem. Remus jednak wyglądał na poważnie wystraszonego. Pobladł i wyglądał na nie zdolnego do mowy. Po chwili Black postanowił pomóc przyjacielowi i trzasnął Pottera z otwartej ręki w twarz.

- Nie ma za co.

Powiedział z tym jego chytrym uśmieszkiem. James już się ogarnął i puścił Lunia, który dodał ciągle się trzęsąc.

- Stary, co to była za akcja?

- Sory. Myślałem...

- O rudej piękności, której uroda daje mi przepustkę do uduszenia mojego przyjaciela, Remusa.

Dokończył za niego Syriusz, składając ręce i udając zakochaną panienkę, wzdychającą do pierwszego lepszego przeciętniaka. Choć w tym przypadku powinno być na odwrót. Bez obrazy, James!

Tym razem już nikt nie mógł powstrzymać śmiechu.
Zaraz potem, Wielką Salę przepełniły krzyki sów, niosących paczki od rodziców uczniów. Przed każdym z Huncwotów wylądowała paczka. Oczywiście pierwszy, otworzył swoją Syriusz. Było w niej najnowsze wydanie Proroka Codziennego i starannie złożony garnitur. W paczce Glizdogona były oczywiście najróżniejsze smakołyki. Czekoladowe żaby, kociołkowie pieguski i parę innych, którymi z pewnością nie zamierzał się dzielić.
Remus dostał od mamy książkę, którą zawsze chciał. Coś na temat magicznych przedmiotów.
James natomiast odpakował nową bluzę że swoim nazwiskiem.

Lily także coś dostała. Zdziwiła się, bo zawsze głównie otrzymywała listy. W paczce była bluza z nazwiskiem. Znaczy, tak myślała. Gdy odwróciła ja na tył, zamiast nazwiska kwitnął napis ,,Szlama". Nie chciało jej się w to wierzyć. Kto mógł być na tyle podły, żeby zrobić jej coś takiego? Wzięła paczkę, drugą ręką zakryła usta by nie było słychać jej płaczu, wstała i szybszym krokiem szła ku wyjściu z sali. Potter ją zobaczył. Wiedział jednak, że mimo, iż mu wybaczyła, to boi się pokazać w jego towarzystwie. Mówiąc chłopakom, że już skończył jeść i idzie, choć i tak mu nie uwierzyli, poszedł za dziewczyną. Ta już czekała na niego za rogiem.

- Co się stało?

Zapytał zakłopotany i podszedł do niej. Ta, bojąc się cokolwiek powiedzieć, rzuciła mu bluzę.

- Od kogo to?

Zapytał James. Był wściekły, ale za razem było mu strasznie przykro. W tym momencie postanowił sobie coś bardzo ważnego.

- Już nigdy nie dam nikomu cię skrzywdzić, Lily. Jeśli tylko zechcesz zaakceptować mężczyznę takiego jak ja...

Lily podniosła wzrok i przeniosła go na Jamesa. Teraz już wiedziała. Wiedziała, że się zmienił. Że zmienił się dla niej.

- Umówisz się ze mną, Potter?

Zapytała i szczerze się uśmiechnęła. Jego oczy wyszły z orbit, a szczęka znalazła się na marmurowej podłodze. Od teraz wszystko będzie inaczej. Będzie lepiej. Wiedzieli to obydwoje.

- Jasne, Evans!

Powiedział rozweselony. Oczywiście, gdy już pozbierał szczękę z posadzki. Podał jej ramię, które od razu ujęła i poszli do Pokoju Wspólnego. Stamtąd odprowadził Lily do jej dormitorium skąd wzięła wcześniej spakowane książki. Nie pozostała mu dłużna i poszła z nim do dormitorium Huncwotów. Ku ich nieszczęściu, paczka Jamesa już tam była.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro