4. Romans Dumbledore'a?
Po wysłuchaniu opowieści staruszki, rudowłosa wróciła do domu Potterów gdzie w dalszym czasie panowała cisza.
- Lily, kochanie- dziewczyna otrząsnęła się z zamyślenia i spojrzała na panią Potter.- Przyszedł list do ciebie.
- A gdzie James i Syriusz?- zapytała odwieszając płaszcz.
- Musieli już iść do Remusa
Dziewczyna wzięła kopertę, na której rozpoznała pismo Dumbledore'a. Domyśliła się, że nie znajdzie w kopercie żadnych ważnych informacji, właściwie dyrektor Hogwartu przysłał jej tylko hasło do swojego gabinetu.
Lily zrozumiałą, co ma zrobić. Jeszcze raz podziękowała pani Potter i szybko teleportowała się do mieszkania Syriusza gdzie zostawiła rzeczy, które otrzymała od swojej przyszłej teściowej, a stamtąd bezzwłocznie przeniosła się najbliżej Hogwartu jak to było tylko możliwe i pieszo doszła do budynku.
Tęskniła za szkołą do tego stopnia, że zastanawiała się nad pracą tam, ale chciała zaznać innego życia, poznać lepiej magiczny świat. Nie zmienia to faktu, że przejście korytarzami Hogwartu obudziło w niej wspomnienia. W tamtym zaułku nakrzyczała na Huncwotów, a kilka kroków dalej dała szlaban Jamesowi i Syriuszowi. Na mijanym korytarzu, prowadzącym do lochów, zaatakowali ją Ślizgoni i gdyby nie pomoc Dor i Alice to miała by spore kłopoty, a w klasie, której drzwi były uchylone gdy przechodziła, przyłapała Huncwotów na szykowaniu nowego kawału. Było to jeszcze zanim się zaprzyjaźnili dlatego cała czwórka dostała surową karę.
To były ciekawe lata, których miała nigdy nie zapomnieć.
- Co tutaj robisz!? Jeszcze trochę i zacznie się cisza nocna- Lily zamrugała zaskoczona i spojrzała na drobną Krukonkę, która mogła być najwyżej na szóstym roku. Na jej szacie dostrzegła odznakę prefekta i mimo woli się lekko uśmiechnęła.
- Ja się już tu nie uczę, przyszłam po radę do dyrektora- dziewczyna przyjrzała się jej podejrzliwie.
- Ja cię znam! Ty jesteś Lily Evans, rok temu wlepiłaś mi szlaban.
- Uroki bycia prefektem naczelnym- Krukonka nie wyglądała na zadowoloną, widocznie źle wspominała tamten szlaban.
- Dlaczego szukasz rady u dyrektora? Absolwenci wracają tutaj tylko jako nauczyciele, a u nas nie ma wolnego etatu- dociekliwość godna Roweny Ravenclaw dała o sobie znać, co zaniepokoiło Lily. Postąpiła lekkomyślnie wystawiając się na widok. Nawet w Hogwarcie byli szpiedzy, a jej wizyta nie była tam czymś normalnym.
- Można powiedzieć, że to rodzinne sprawy. A teraz wybacz, niegrzecznie kazać czekać dyrektorowi.
Lily wyminęła dziewczynę, ale jej odpowiedz nie przekonała Krukonki. Już tej nocy rozniosły się plotki na temat tego, co łączy Dumbledore'a z panną Evans. Wszyscy wiedzieli, że przez lata była jego ulubienicą i fakt, że jest narzeczoną Pottera, nie zamknął im ust. Huncwoci pewnie padli by ze śmiechu, słysząc o romansie dyrektora z rudowłosą. Nikt trzeźwo myślący w to nie wierzył, a ci, którzy wiedzieli cokolwiek na temat Zakonu Feniksa, uznali, że Lily jest jednym z wielu szpiegów, który przynosi informacje.
Nic z tego nie było prawdą.
- Na reszcie jesteś- dziewczyna zajęła wskazane przez dyrektora krzesło.- Doszły mnie wieści, że byłaś zmuszona opuścić swój rodzinny dom.
- Rodzice zapisali go Petunii, a ona nie toleruje moich magicznych zdolności, ale proszę się nie martwić, Syriusz mnie przygarnął, a jak nie on to mogłam pójść do Remusa.
- Ach pan Black, jak zawsze niezastąpiony. Wyjątkowy z niego człowiek, bardziej dojrzały niż może się wydawać- Lily nie mogła się nie zgodzić.- Dobrze, że tak się stało. Naiwny chciałem ci już szukać miejsca u któregoś z członków Zakonu, nie wypada przecież by panna przed ślubem mieszkała z narzeczonym.
- Na szczęście znalazłam w Hogwarcie brata, na którego mogę liczyć. Tylko w tej sprawie chciał się pan ze mną spotkać dyrektorze?
- Niestety nie. Pozostały jeszcze dwie kwestie- przyjrzał się jej, jakby sprawdzał czy jest stanie znieść dodatkowy ciężar. Nie widząc przeciwwskazań ciągnął dalej.- Widzisz zleciłem sprawdzenie tego nieszczęsnego wypadku. W twojej okolicy widziano Śmierciożerców, ale nic nie wskazuje na użycie magii w celu uszkodzenia pojazdu. Zawiniła konstrukcja pojazdu- Lily poczuła ulgę. To nie przez nią zginęli jej rodzice, to nie była jej wina.- Wiem, że to dość niewłaściwy moment, ale mam do ciebie prośbę, która nie mogła dłużej czekać.
- O co chodzi?
- W szpitalu pracuje niejaki Arian Crik. Podejrzewamy, że szpieguje dla Voldemorta. Chciałbym żebyś miała go na oku, ale tylko w miejscu pracy, poza nim jest obserwowany przez innych członków Zakonu.
- To nie powinno być trudne, dostosuje do niego grafik i postaram się brać udział w jego przypadkach.
- Tylko bądź ostrożna Lily. Śmierciożercy zaczęli podążać naszym tropem, kilku naszych ludzi musiało się ukryć.
- Dam sobie radę, dobrze pamiętam szkolenie. Wyśle wiadomość jak tylko się czegoś dowiem- obiecała.
- Cieszę się- dyrektor wstał.- Panno Evans proszę pamiętać, że jesteśmy po pani stronie i jeśli będzie trzeba to pomożemy, niezależnie od tego czego będzie dotyczył problem.
- Wiem panie dyrektorze. Powinnam już wracać do siebie, musze rano wstać na praktyki, w szpitalu zawsze jest za mało rąk do pracy.
- W takim razie nie będę cię dłużej zatrzymywał. Będę czekał na wieści.
Lily skinęła głową i szybko opuściła Hogwart. Miała zadanie, coś, co zajęło jej myśli. Jeden dzień zdawał się jej być tygodniem, tyle się stało w przeciągu doby od pogrzebu jej rodziców, że aż trudno było jej uwierzyć. Nie chcąc dłużej o tym myśleć pościeliła łóżko i poszła spać, chcąc jak najwcześniej wstać i dotrzeć do szpitala.
Huncwoci zdziwili się gdy nad ranem minęli ją w progu, biegnącą na praktyki. Ledwo zdążyła się z nimi przywitać nim znikła za zakrętem. Peter spróbował wymamrotać jakąś odpowiedź, ale nic z tego nie wyszło i jedynie opadł na starą sofę, a jego brzuch głośno zaburczał.
- Trochę pusto w lodówce, ale są wczorajsze bułki- zauważył Syriusz, co wystarczyło by ocucić Glizdogona.
- Lily miała mieć tydzień wolnego- mówiąc to James zdjął okulary i potarł zaspane oczy.
- Znasz ją, ona nie potrafi usiedzieć na miejscu, zwłaszcza gdy coś ją martwi. Już zapomniałeś, że przed każdym ważniejszym egzaminem czepiała się bardziej i doszukiwała podstępu? Zmęczy się, odreaguje i wszystko wróci do normy. Spróbuj jej coś powiedzieć, a dostaniesz klątwą po głowie
- Niestety masz rację, też sobie musiałem skomplikować życie- zażartował siadając koło Petera.- Martwienie się o nią nie ma końca.
- Coś na ten temat wiemy, ale teraz to my jesteśmy w gorszej sytuacji. Za dwie godziny musimy być w biurze aurorów albo znów nas wyślą do archiwów.
- Został ci jeszcze ten eliksir od Remusa na rozbudzenie czy coś takiego?
- Nie, ale istnieje jeszcze kawa, po drodze wypijemy kilka litrów i jakoś damy radę. Teraz proponuje drzemkę, przynajmniej do tego sprawdza się zegar od twoich rodziców.
- Trochę snu i do boju- James starał się zabrzmieć entuzjastycznie, ale kiepsko mu to wyszło.
Syriusz poszedł do swojego pokoju gdzie nastawił budzik, Peter skulił się na sofie, a James podreptał do pokoju Lily, wiedząc, że dziewczyna nie będzie zła. Położył i czując słodki zapach jej włosów, usnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro