2.Syriusz głodny, Syriusz zły
- Lilka na brodę Merlina ocknij się w końcu!- Syriusz potrząsnął jej ramieniem zdecydowanie mocniej niż wcześniej, co w końcu przyniosło pożądany efekt. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na Blacka.- Co ty tutaj robisz?
- Śpię- spróbowała się ukryć pod kołdrą, ale chłopak jej nie pozwolił.- Petunia mnie wyrzuciła z domu- wymamrotała ledwo zrozumiałym głosem.
- To, dlaczego nie poszłaś do Jamesa? Jego rodzice by cię przygarnęli, zwłaszcza, że masz zostać ich synową...
- Nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, nie chce siać zgorszenia- w końcu usiadła i spojrzała na niego otoczonymi przez cienie oczami.
- Cnotka się znalazła, już ja wiem, po co znikaliście razem w Hogwarcie...
- Łapo!- Syriusz zaśmiał się mimo otrzymanego w głowę ciosu poduszką.- Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy. Teraz gadaj, skąd wiesz, że tu jestem?
- Ja wiem wszystko siostra, mam oczy i uszy w każdym zakamarku tego przeklętego miasta- rudowłosa posłała mu spojrzenie pod tytułem „nie drażnij mnie".- Wujek Petera, ten bardzo stary barman, wygadał się. Ja, jak za pewne wiesz, bo często mi na ten temat marudziłaś, żywię się tutaj, zwłaszcza po tak ciężkiej nocy jak dzisiaj. Wpadam na śniadanko, a tutaj taka nowina, normalnie w pierwszej chwili nie uwierzyłem- oznajmił udając głupkowatą dziewczynę, plotkując o czymś banalnym.- Przecież Lily nie jest na tyle bezmyślna by nocować w takich miejscach kiedy trwa nagonka na mugolaków. Jak widać, myliłem się- zakończył nie ukrywając lekkiej dezaprobaty.- Nie ma, co gadać, zbieraj się, idziemy.
- Dokąd?- przywołała kosmetyczkę, którą Petunia wcisnęła na dno kufra.
- Do mnie, mieszkanie wujka jest małe, ale się zmieścisz. W końcu jakiś pożytek z tego spadku. No chyba, że masz lepszy pomysł.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale nie mogę.
- Albo zamieszkasz ze mną albo z Rogaczem i koniec tematu. Nie zostawimy cię samej, nie teraz- oczy Lily się zaszkliły. Chłopak ją mocno objął.- No już Lilka, idź i się doprowadź do porządku, bo z takim czupiradłem się nie pokażę publicznie. Później wyjaśnisz naszemu kochanemu Rogasiowi dlaczego chcesz mieszkać ze mną, a nie z nim.
- Ponieważ jesteś moim bratem, nie ma w tym nic dziwnego.
Zamknęła za sobą drzwi łazienki. Wykończony po nieprzespanej nocy Syriusz potarł zmęczone oczy i zmusił się do koncentracji. Skupił się i zgodnie z tym czego nauczył się w Zakonie, do którego dołączył w dniu ukończenia szkoły, wysłał swojego patronusa do domu Jamesa by poinformować go o tym, co się stało zeszłego dnia. Black wiedział, że nic nie obudzi jego przyjaciela, dlatego jako adresata wiadomości wyznaczył panią Potter, która znała sposoby na przywrócenie syna do świata żywych.
Gdy drzwi łazienki otworzyły się ponownie chwycił dwie ciężkie walizki i uśmiechnął się do rudowłosej. Po dotarciu do mieszkania tryskał energią i żartował z bałaganu, który przeraził Lily, chociaż tak na prawdę padał z nóg i o niczym tak nie marzył jak o drzemce. Miał jednak gościa, którym musiał się zająć.
Spadek po wuju, jednym z dwojga normalnych krewnych, składał się z małej kuchni, salonu, który był niewiele większy od korytarza, łazienki, sypialni i pomieszczenia, które przez lata służyło za składzik na wszystko, co niepotrzebne. Niby nic wielkiego, ale okazało się rozwiązaniem w tej jakże trudnej sytuacji.
- Jak się to wyrzuci to powinno się dokopać do łóżka, a przynajmniej tak mi się wydaje. Tym jednak zajmiemy się jak coś w końcu zjemy. Niedaleko jest mugolski sklep, pójdę nam coś kupić...
- Ja to zrobię, a ty się prześpij, bo padniesz. Dam sobie radę.
Wzięła swoją torebkę i wyszła. Jak przystało na listopad, było zimno, a niebo chmurzyło się jakby w końcu miał zacząć padać śnieg. Lily zawsze lubiła zimę, tą narastającą atmosferę świąt, ale tym razem nie czuła tej radości, które towarzyszyła jej przez poprzednie lata. Mimo przyjaciół czuła się samotna, a lodowaty dreszcz zdawał się ostrzegać ją przed niebezpieczeństwem.
Kierowana zdrowym odruchem, chwyciła różdżkę, która miała ukrytą w kieszeni płaszcza i rozejrzała się po londyńskiej ulicy. Nikogo tam nie dostrzegła, co tylko dodatkowo ją zaniepokoiło. Szybko zrobiła zakupy i prędko wróciła do mieszkania Syriusza gdzie już na nią czekał James. Jego matka zastosowała porcję lodowatej wody, o czym świadczyły wciąż mokre włosy.
- Czemu na brodę Merlina poszłaś do Dziurawego Kotła?! Przecież wiesz jak tam jest niebezpiecznie, pełno tam szpiegów.
- A gdzie miałam pójść? Wy byliście z Remusem, on was wtedy potrzebował- machnięciem różdżki rozpakowała zakupy, a drugim sprawiła, że naczynia zaczęły się same zmywać.
- Powinnaś była pójść do mnie, rodzice by cię wpuścili, kochają cię tak samo jak ja. Bezpiecznie spałabyś w moim domu z dala...
- James ja nie mogę z tobą mieszkać!- chłopak zmrużył oczy, nie wiedząc o co chodzi.- Moi rodzice, a już na pewno moja mama, by sobie tego nie życzyli. Do ślubu zostanę tutaj albo coś sobie wynajmę. Nie rozczaruje rodziców!
Dziewczyna machnęła mocniej różdżką i książka, która miała wylądować na półce, wyleciała przez okno, tłukąc przy okazji szybę. James szybko naprawił szkodę i mocno objął Lily, która znów się rozpłakała.
- Moi rodzice... ja nie mogę.
- Już dobrze, spokojnie- rudowłosa wtuliła się w niego, zaciskając dłonie mocno na jego swetrze.
Syriusz, którego hałas wyrwał ze snu, przemknął koło nich i poszedł zrobić kawę, której wszyscy potrzebowali. Przy okazji niemal na raz zjadł jedną z bułek, które kupiła Lily. Gdy napój był gotowy obrócił się i tym sam wróci do salonu gdzie para siedziała na starej kanapie.
- Przepraszam za okno- wymamrotała ocierając twarz rękawem swetra
- Pozmywałaś więc wybaczam. Taki układ mi pasuje, ty bardziej cenisz porządek od Remusa. Teraz mogę być spokojny, nie utonę w stercie śmieci- Lily wywróciła oczami.
- Co z nim, jak przeżył tą noc?- zapytała chcąc jak najdalej uciec od tematu śmierci jej rodziców i wygnania z domu.
- Był trochę agresywniejszy, ale utrzymaliśmy go w głuszy. W tym mamy doświadczenie- zapewnił James, który wciąż obejmował troskliwie dziewczynę.- Pijmy to wam pomogę z tym pokojem dla Lily
- Uprzedzam, że nie wiem, co ten stary szaleniec tam trzymał. Pochodził z Blacków więc można się spodziewać dosłownie wszystkiego.
- A co nam da radę? Mamy Lily, nic jej nie pokona- rudowłosa się uśmiechnęła. Cieszyła się, że James zrozumiał kierujące nią powody.- Później wpadniemy do mnie na obiad, mam robi dzisiaj pieczeń.
- Bierzemy się do pracy. Ruchy ludzie!- zarządził Syriusz, który był niemal zakochany w kuchni pani Potter.
- Uprzedziłeś ją, że będzie więcej osób?
- Moja mama wie, że jak idę do Syriusza to ten zawsze się ze mną przywlecze na obiad. Wie też, że ty tutaj jesteś, a że jesz tyle, co kot napłakał...
- To będzie więcej dla mnie!- dokończył za niego jego przyjaciel.- Ruszcie się, skoro nie było mi dane się wyspać to chociaż chcę się porządnie najeść.
- Lepiej uważaj- ostrzegł ją wstając i pomagając jej zrobić to samo.- Syriusz głodny, Syriusz zły. Wiem co mówię, siedem lat mieszkaliśmy w jednym pokoju. Remus trzymał czekoladę w pobliżu by nad nim panować.
- Dam sobie radę, znam takie zaklęcia, o których mu się nie śniło- z pokoju dobiegł głośny huk i przekleństwo Syriusza.
- To coś żyje!- zawołał młody Black.
Lily i James poszli mu pomóc. We troje pozbyli się całej góry starych, zniszczonych rzeczy niewiadomego pochodzenia. Panowie wynieśli na śmietnik wszystko oprócz łóżka i komody, która udało się im wykopać. Rudowłosa sprawdziła czy nic się w niej nie ukryło, ale nie znalazła tam nawet Bogina. Po porządnym wywietrzeniu pokój nadawał się do zamieszkania, chociaż brakowało w nim trochę rzeczy, w tym pościeli, ale i na to znalazła się później rada.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro