Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.Dziecinna radość

                   Lada chwila miał się zacząć najcudowniejszy wieczór w roku. Całe rodziny gromadziły się by spędzić ten czas wspólnie. W domu mugolskiego ministra wnuki śmiały się na tyle głośno, że dwoje młodych Feniksów czuwających niedaleko, słyszało je wyraźnie. Lily uśmiechnęła się widząc przemykające za oknem postacie. Rodzina była w komplecie i to bardzo szczęśliwa. Dla czegoś takiego warto było zmarznąć.

Razem z Remusem chodzili w koło budynku, starając się nie rzucać w oczu. Lily chwyciła go pod ramię i gdy znajdowali się na widoku, udawali zwykłą parę młodych ludzi, którzy postanowili się przejść. Niewielu zwracało na nich uwagę, ale członkowie Zakonu wiedzieli, że ci, których mają wypatrywać, również będą woleli pozostać w ukryciu.

Na szczęście nic niepokojącego nie wydarzyło się w trakcie kolacji ani później, gdy matka z babką poszły położyć dzieci do łóżek. Lily potarła zmarznięte dłonie i ukryła je w kieszeniach. Remus spojrzał na nią troskliwie.

- Nic mi nie jest- zapewniła go.- Obejdziemy dom jeszcze raz żeby pobudzić krążenie?

- Z chęcią, dziwnie się czuję zaglądając im przez okno- ruszyli wydeptaną już ścieżką.- Syriusz naprawdę postanowił się związać z Marleną?

- Sama jestem zdziwiona, ale chyba tak. To do nich nie podobne, ale to ich chyba łączy. Ciekawa jestem czy coś z tego wyjdzie, jakby się im ułożyło to nasz Łapcio stałby się innym człowiekiem.

- On się nigdy nie zmieni. Siedem lat z nim mieszkałem, to dalej ten sam Syriusz, co w pierwszej klasie, tylko bardziej niebezpieczny- Lily się zaśmiała.- Aż zatęskniłem za Hogwartem.

- To przypomina nasze patrole, chociaż zimniej tu niż w lochach.

- I nie muszę odciągać twojej uwagi od pozostałej trójki, która akurat szykowała jakiś dowcip. Pamiętasz jak przyłapałaś Syriusza z jeleniem.

- Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to James- zaśmiała się.- Wygoniłam go na tamtą okropną ulewę i zatrzasnęłam drzwi, myśląc, że mu pomagam.

- Syriusz musiał biec po Petera żeby ten się przekradł i go wpuścił. Tydzień później leżał w skrzydle szpitalnym. Bardzo mu się to podobało.

- Nie wątpię. Ale on kiedyś był irytujący. Jak ty z nimi wytrzymywałeś?

- Byłem taki sam tylko to dobrze ukrywałem. A tak na poważnie, to James się zmienił dla ciebie i to bardzo, ale i tak straszny z niego dzieciak- Lily zaśmiał się głośno i aż rozejrzała się zaniepokojona czy nikt nie zwrócił na nich uwagi. Ulica jednak dalej była pusta, a światła w okna powoli gasły.

- To i dla Syriusza jest nadzieja- zbliżali się do swojego stałego miejsca obserwacji.- A ty może trochę zdziecinniejesz jak ci kogoś znajdziemy.

- Daj spokój Lily, a kto by mnie zechciał. Wytykany przez społeczeństwo wilkołak bez możliwości znalezienia stałej pracy...

- Nie mówi tak! Jesteś więcej warty niż nie jeden czarodziej. Jestem dumna mając cię za przyjaciela i nigdy bym tego nie zmieniła. Skoro ja cię akceptuję takim, jakim jesteś to znajdzie się również inna dziewczyna, która cię pokocha. Musisz im tylko pozwolić się poznać. Dumbledore dał ci szansę i zostałeś jednym z najlepszych uczniów w szkole. My daliśmy ci szansę i jesteś najlepszym przyjacielem. W końcu jakaś szczęściara da ci szansę i zostaniesz najlepszy mężem na świecie- dziewczyna dostrzegła zmianę zachodzącą w jego oczach.- Tego ci życzę z całego serca Remusie. Zasługujesz na szczęście jak każdy z nas.

- To ty jesteś najlepszą przyjaciółką- objął ją, a ona drgnęła lekko.

- Ale ty cieplutki- Lunatyk zaśmiał się pocierając jej zmarznięte ramie.

- Czemu taki zmarzluch zgłosił się na nocną obserwację w samym środku zimy?

- Wszystko wina odwagi Gryfona. Co tam mróz, zadanie czeka. Później ukradnę Jamesowi kilka swetrów.

- Nie wolałabyś teraz być z nimi?- zapytał, gdy stojąc ramię w ramie obserwowali skąpany w mroku dom.

- Wolę być tu z tobą, ale tego lepiej nie mów Jamesowi i Syriuszowi, a już zwłaszcza mojemu bratu, to by mu serce złamało.

- Będę milczał, ale i tak widać, że wolałabyś być gdzieś zupełnie indziej- Lily starała się nie odrywać oczu od jakże interesującej gródki zbitego śniegu.

- O tej porze Petunia już by szykowała miotłę, aby odpędzić sowy z prezentami- mimo woli się uśmiechnęła.- Rodzice dalej uważali nas za dzieci i w nocy się zakradali z paczkami. A dom pachniał piernikami mojej mamy.

- Tobie też wychodzą całkiem smaczne pierniczki jak ich nie spalisz, ale wtedy intensywniej pachną. Wiesz, co Lily, kiedyś będziesz to wspominać siedząc z bliskimi na świątecznej kolacji.

- A wśród bliskich będzie James, Syriusz z Marleną i ty z jakąś szczęściarą i Peter z miłością swojego życia. Znajdziemy ci kogoś tak cudownego jak ty. Nie martw się, przyjdzie dzień, gdy wszyscy będziemy żyć pełnią szczęścia.

- Trzymam cię za słowo. A teraz kolejna pętla? Może dla odmiany przeciwnym kierunku.

- Zgoda.

I ruszyli przed siebie, dla zabicia czasu, wspominając szkolne lata. Pomogło im to nie zasnąć aż do rano, ponieważ panował spokój i nie mieli nic innego do robienia. Po powierzeniu bezpieczeństwa ministra innym członkom Zakonu, przenieśli się do domu Potterów, gdzie w dalszym ciągu panowała cisza. Obecni tam ludzi jeszcze spali, ale tak to jest jak w dzień wolny przychodzi się o siódmej rano.

Lily miała jednak klucz i udało im się wejść do przytulnie ciepłego wnętrza. Iskierka szybko się pojawiła, wyrwana ze snu i spojrzała na uśmiechniętą dziewczynę. Lily jedynie poprosiła ją o gorącą herbatę dla ich dwojga, którą po chwili skrzatka przyniosła im do salonu gdzie usiedli, okrywając się kocami. Pod choinką czekała góra prezentów, ale nie zamierzali ich otwierać przed zejściem reszty.

Gdy zrobiło się im ciepło, zaczęli przysypiać. W chwili, gdy reszta postanowiła zejść na dół, spali już w najlepsze i tylko głośny okrzyk Syriusza mógł ich obudzić.

- Wesołych Świąt!!!- Lily aż podskoczyła przestraszona i nie do końca wiedząc, co się dzieje, spojrzała na Syriusza i Jamesa.- Były jakieś fajerwerki?

- Cisza i spokój, tylko Lily prawie mi zamarzła.

- Naprawdę mogłem ci kupić tą ciepłą piżamę- oznajmił siadając koło narzeczonej i obejmując ją troskliwie.- Mój zmarzluszek.

- James nie wygłupiaj się- chłopak nie chciał jej puścić.- Wiesz, że możesz otworzyć prezenty?- to podziałało nie tylko na Rogacza.

Całą czwórką podeszli do choinki, pod którą znajdowała się cała góra prezentów różnej wielkości i wag. Przyjaźnie z Hogwartu dalej trwały, dlatego lista podarków była dość długa by rozbudzić nawet wykończonego Remusa i Lily. Tylko biedny Syriusz znalazł pod choinką dwa prezenty. Breloczek od Marleny i jakieś dziwne klucze od reszty, w tym od państwa Potterów.

- A to mi, po co?- przyjaciele spojrzeli po sobie, a później zerknęli na rodziców Jamesa, którzy przyglądali się im z półpiętra.

- To prezent od nas wszystkich i to dosłownie, pół Hogwartu się zrzucało.

- Na klucze? To, z czego one są?

- Raczej, do czego- poprawiła go Lily.- Chodź.

Syriusz przyjrzał się im podejrzliwie, ale pozwoliłby Lily go wyprowadziła na ziąb, wymagając żeby nie podglądał. Gdy w końcu otworzył oczy dostrzegł motocykl z koszem dla dodatkowego pasażera. Tak szczęśliwego nikt wcześniej go nie widział. Omal nie zmiażdżył żeber swoim przyjaciołom oraz państwu Potter.

- Tu podpisali się wszyscy, którzy się zrzucili- Remus podał mu kartkę z długą listą nazwisk.- Utrzymanie tego w sekrecie było naprawdę problematyczne, więc nie wjedź w żadne drzewo.

- Bójcie się mugole, wariat nadjeżdża- Lily szturchnęła Jamesa, który jedynie się zaśmiał.

- Jak ja was kocham chłopaki, ciebie siostra też- rozczochrał dziewczynie włosy, a później podbiegł do motocykla. Lily wtuliła się w Jamesa by nie zamarznąć na tym chłodzie.

Syriusz był jednak tak podekscytowany, że nie zamierzał wracać do środka. Niestety jego przyjaciele marzli, dlatego wrócili do domu i oglądali jego dziecinną radość przez okno. Był to niezapomniany widok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro