Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 61 Pamiętasz?

**Oczami Lily**
Czułam, że coś zaciska mi nadgarstki.
-Ałaa!-pisnęłam.
-Bądź cicho!-krzyknął znajomy mi głos. Nagle światło się zapaliło.
-Snape!-warknęłam.
-Witam-syknął ślizgon.
-Wypuść mnie!-krzyknęłam i zaczęłam się wiercić.
-A pamiętasz jak nam był dobrze?-zapytał.
-Nidgy nie było mi z tobą dobrze! Byłeś od kiedy tylko pamiętam zwykłym tchórzem! Wypuść mnie!-krzyczałam.
-Nigdy!-warknął.
-Jesteś zwykłym, pustym śmierciożercą! Jeżeli nie zrobisz tego co chciałam... Ym... Zabiję cię!-nie wiedziałam co mówić. Gadałam co ślina mi na język przyniosła.
-Tak się składa. Że to ja mam twoją różdżkę-syknał.
-Ale ty mi nic nie zrobisz!-krzyknęłam.
-Nic? Po patrz! Sectumsempra!-krzyknął Snape.
-Tchórz!-pisnęłam.
-Crucio!-wrzasnął.
-Debil!-przegryzłam wargę do krwi.
-Crucio!-ponownie użył zaklęcia.
-I-i-d-d-i-i-o-t-a-a!-wydukałam.
-Koniec tego! Malfoy!-wrzasnął tłustowłosy i po chwili zjawił się obok mnie blondasek.
-O szlamcia Evans!-syknął tak, że ciarki mi przeszły.
-Malfoy-warknęłam.
-Bellatrix!-krzyknął Lucjusz.
-Wspaniale się spisłeś Severusie-powiedziała Black i dotknęła mojego przedramienia.
-Przebierz się!-krzyknął Malfoy.
-Masz-Bellatrix z niesmakiem dała mi... Moje ubrania?! Ok... Nie wiem skąd ona je ma, ale nie wnikam. Wyszłam z łazienki i pokazałam się śmieeciożercą.
-Może być-mruknął Malfoy.
-Daj poprawię ci rękaw-powiedziała Bellatrix. Niepewnie dałam jej rękę. Ona podwinęła rękaw i wyjęła nóż. Zaczęłam się wiercić, ale ona okazała się być silniejsza i zaczęła pisać. Piszczałam, krzyczałam, wyrywałam się, lecz wyszstko na nic. Na moim przedramieniu pojawił się napis "Mudblood" (szlama). Nagle drzwi się otworzyły i wszedł Dumbledore, a za nim Huncwoci! Jejciu! Koniec tortur! Leżałam na podłodze i patrzyłam się pół przytomnym wzrokiem na sufit. Wiedziałam, że rana jest troszkę głęboka i na zawsze po wygojeniu się jej i tak zostanie blizna. Ból psychiczny i fizyczny. Nic teraz nie czuje i o niczym nie myślę. Jestem człowiekiem chwilowo bez uczuć. Nie ruszałam się. Jedynymi oznakami, że żyję był płytki oddech i łzy lecące z oczu. Kątem oka spojrzałam na Huncwotów. Nie ma Rogacza.
-Jak się czujesz?-zapytał Syriusz.
-Gdzie James?-odpowiedziałam pytaniem.
-Opił się-mruknął Luniek.
-Dlaczego?-zapytałam.
-Nie wiemy. Nie trzeźwieje, bo ciągle chla-powiedział Black.
-Pomóżcie mi wstać-poprosiłam i po chwili wykonali moją zachciankę.
Po pięciu minutach siedziałam na łóżku w domotorium i zasypywałam dziewczyny pytaniami:
-Czy on musi ciągle pić?-zapytałam chowając twarz w dłoniach.
-Nie jesteście przecież razem, więc nie przejmuj się nim-powiedziała Anna.
-Anno, nie pomagasz-mruknęła Laien.
-Cóż, muszę rozpocząć nowe życie z kimś innym-szepnęłam.
-Świetnie! Nie wiem czy mój debilny chłopak ci powiedział, że gracie pierwszy mecz z puchonami-oznajmiła Demore.
-Nie, nie powiedział-mruknęłam.
-To już na tydzień-dopowiedziała Emma.
-Za tydzień będę już w związku-powiedziałam na odchodne. Poszłam się przejść po błoniach. Nagle ktoś za mną zaczął krzyczeć. Łapa.
-Tak Syriuszu?-zapytałam odwracając się do niego.
-Rogacz się pyta czy wasza randka odwołana-powiedział zdyszany.
-Tak. Wytrzeźwiał?-zapytałam.
-Nie-oznajmił i wrócił do zamku.
Zobaczyłam kogoś pod drzewem. Postanowiłam się przedstawić.
-Cześć, jestem Lily Evans-powiedziałam siadając obok niego.
-Miło mi. Justin Manore-powiedział.
*****
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Chcecie zdjęcie Justina?
Pozdrawiam
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro