Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40 ICH już nie ma...

**Narrator**
Przed drzwiami SS
-James?! Charlus! Rogacz??!!! POTTER!-wrzeszczał Black. Mimo, że Jamesa wszyscy widzieli, on nie widział innych. Ciągle biedaczek spał przed drzwiami do Skrzydła Szpitalnego. Martwił się o Lily.
-Łapa?-zapytał niepewny drapiąc się po poczochroanym łbie mlaskając.
-Nie! Wiesz co? Merlin!-powiedział Syriusz.-Jasne, że ja przygłupie-powiedział zrezygnowanym, ale penłnym radości uśmiechu. Pomógł wstał Rogaczowi.
-Gdzie ja jestem?-zapytał.
-A co? Pamięć straciłeś?-zaśmiał się Black.
-Nieee... A Lily?! Lilka?! Lilyyy!!!-wył w niebogłosy, a ludzie na korytarzu się z niego śmiali.
-Ogarnij się idioto! Obudziła się-zaśmiał się po raz kolejny Łapa.
-Aha...-szepnął Potter drapiąc się po karku.
-Chodźmy do niej-powiedział Black, po czym wszedł do Skrzydła Szpitalnego razem z Jamesem.
-Hej Lily-powiedział James, lecz na łóżku szpitalnym nie było rodowłosej! Młody szukający miał już najgorsze myśli, bagle ze swojego gebinetu wyszła pani Pomfrey.
-Proszę pani, gdzie jest panna Evans?-zapytał Syriusz.
-Poszła do siebie-powiedziała.
-Aa... Że do domotorium?-upewnił się Łapa.
-Tak. I wam też radzę się przygotować... Festiwal za cztery godziny...-niedokończyła.
-Festiwal!-krzyknął Potter i pobiegł.
-To my dziękujemy. Do widzenia!-krzyknął Black i pobiegł za Huncwotem.
W domotorium dziewczyn...
-...Nagle wiem to nie jest sen. To tutaj jest mój świat...-śpiewała cicho Lily.
-No, dzieczyno! Gdzieś ty się tak śpiewać nauczyła?!-krzyknęła Amanda.
-Nigdzie. Po prostu tak wyszło...-szepnęła rudowłosa.
-Też tak chcę!-pisnęła Stone.
-Dwie godziny!-krzyknęła Evans.
-Co?-zdziwiła się różnooka.
-Do festiwalu!krzyknęła ponownie szmaragdowooka.
-O choroba...-szepnęła Amanda.
Rudowłowa nagle zaśmiała się. Jej śmiech był słodki i przyjemny. Weszła do łazienki i wyszła ubrana w taką sukienkę:

Miała do tego czarne koturny. Jeśli chodzi o makijaż oczy podkreśliła czarną, mocną kreską. Usta pomalowała na wściekły czerwień, kolor szminki wspaniale grał z jej niemalże białą cerą. Rzęsy pomalowała tuszem, teraz były bardziej wyraziste. Paznokcie pomalowała na czarno, a paznokieć palca serdecznego na czerwono. Włosy rozpuściła i zrobiła z nich lekkie loki.
-Boże Lily! Wyglądasz przepięknie!-pisnęła Stone.
-Serio?-zapytała Evans.
-I to jeszcze jak!-krzyknęła Amanda.
Matemorfomaginia miał różową sukienkę przed kolano i do tego zażuciła sobie na ramiona jeansową kurtkę. Oczy zmieniła na niebieskie, a włosy wyprostowała i zmieniła na fioletowe.
-Amanda, ty też wyglądasz genialnie-powiedziała Lily.
-Ale ja bym chciała włosy jak ty i oczy, też jak ty...-szepnęła Stone.
-Przecież możesz-powiedziała Evans.
-Nie, nie mogę... Mogę każdy kolor na oczach i włosacg, ale twoje są wyjątkowe. Nic dziwnego, że biedaczek się zakochał bez pamięci... A właśnie! Jak z WAMI?-zapytała.
-Amanda, nas już nie ma...-szepnęła Ruda.
-Jak to nie ma?-zdziwiła się Stone.
-No tak... On ma swoje życie, ja mam swoje. Nie ma już NAS-powiedziała Lily i jedna łza spłybęła jej po różowym policzku, o dziwo nie rozmazując jej makijażu i po chwili dodała- Jestem ja, Lilyanna Evans i on, James Charlus Rogacz Potter. Ale widzę, że ty i Luniek kwitniecie-przyznała.
-Lil, ny już ze sobą nie chodzimy-zaśmiała się Amanda.
-Jak to?!-krzyknęła Ruda.
-Normalnie, uznaliśmy, że do siebie nie pasujemy-powiedziała.
-Poznałaś kogoś. Widzę to. Stone! Złamałaś mu serce!-oburzyła się Lily.
-No bo John ma takie oczy... I usta...-rozmarzyła się niebieskooka.
-Ja cię nie poznaje!-krzyknęła Evans i trzasnęła drzwiami. Poszła do Luńka, daleko iść nie musiała, siedział przy kominku chowając twarz w dłoniach. Lily cicho podeszła do niego i go przytuliła.
-Wiem jak to boli. James nie raz mnie skrzywdził-szepnęła Remusowi do ucha.
-Ale ty go kochasz. A on ciebie...-powiedział załamany Lunatyk.
-Lupin, patrz na mnie-powiedziała mu i zrobił co kazała.-Amanda to głupia dziewczyna. A ja i James ze sobą nie chodzimy-uśmiechnęła się ciepło.
-Chodzicie James tak powiedział-szepnął Lupin nie tracąc kontaktu wzrokowego z Evans.
-Dalej słuchaj tego debila, a daleko zajdziesz...-szepnęła i wtedy właśnie przed obraz Grubej Damy pojawił się Potter, ale nie sam.
-Hej... Amanda?!-krzyknął Lunio i zaraz się otrząsnął.
-Ymm....-szepnęła.
-O tym mówiłam-Lily udawała, że ją to nie obchodzi, ale w środku cicho płakała. Poszła do domotorium.
-Evans!-krzyknął Potter i pobiegł za nią, ale ona była szybsza i zamknęła mu drzwi przed nosem. Dziewczyna nie płakała. Wiedziała, że Potter to baran.
-Siostra, otwórz-usłyszała za drzwiami Syriusza. Podeszła do drzwi i je otworzyła, rzuciła mu się na szyję i wtuliła się w niego.
-Potter to palant-szepnęła.
-Co ci zrobił?-zapytał troskliwie Black.
-On z Amandą...To boli. Nie wybaczę mu tego ani jej! Dla mnie to sskończony idiota!-z trudem powstrzymywała łzy.
-Ciii... Wiem. Dostanie mu się za to. Ale teraz musisz iść na festiwal i zaśpiewać tak, żeby wszystkim szczeny opadły!-powiedział szarooki, a zielonooka się zaśmiała.-Ogólnie, to jak bym nie był twoim bratem, to bym się w tobie zakochał. Wyglądasz genialnie! Popraw makijaż, a ja poczekam. Szybciutko!-pośpieszał ją Łapa.
Syriusz wyszedł z domotorium Evans i poszedł do Pokoju Wspólnego, gdzie Amanda i Remus się kłócili, lecz gdy cała trójka zobaczyła Łapę podeszła do niego.
-I jak?-zapytał Potter.
-Ty Potter się od niej odczep-syknął Black.
-Syriuszu, ja...ja nie chciałem..-tłumaczył się James.
-Przestań! Zraniłeś ją-warknął Lunatyk.
-Ona cię nie chce znać-powiedział Syriusz.-To koniec-dodał.
-Czego koniec?-zapytał Potter i Stone.
-Huncwotów-warknął Remus jednocześnie z Syriuszem.
-O Evans?! To szlama!-krzyknął Potter.
-Nigdy o niej tak nie mów-syknął Remus.
-Jak śmiesz?! Podobno ją kochałeś-niedowierzał Black.
-Przepraszam-powiedział Potter.
-Nie. To koniec-powiedział Lupin.
-Koniec Huncwotów. Na zawsze. Żegnaj James-powiedział smutno Syriusz i poszedł do Rudowłosej.
W domotorium Evans chłopcy powiedzieli jej o rozpadze ich paczki.
-Przepraszam-szepnęła chowając twarz w dłoniach.
-Za co?-zapytał Lupin.
-To przeze mnie nie ma Huncwotów-szepnęła.
-Przestań. Nie możesz się obwiniać. To nie twoja wina-pocieszał ją Remus.
-Syriusz?-zapytała.
-Straciłem go-powiedział smutno.
-To przez Stone-powiedział Remus.
-Nie mów tak! To przeze mnie!-zawołała Evans.
-Bez niego pełnie będą trudniejsze-uświadomił sobie Lupin.
-Wiem! Nauczcie mnie animagii!-krzyknęła Evans.
-Co to to nie!-ożywił się Łapa.
-Nie będziesz się narażać dla mnie!-dodał Remus.
-Proszę... Beze mnie, nie dacie sobie rady-błagała Evans.
-Zgoda...Za 1 festiwal-szepnął Black i cała trójka trwała w uścisku.
******
Witajcie!
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Za błędy PRZEPRASZAM.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro