Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39 Choroba mówisz!?

**Narrator**
Ciepły, lecz deszczowy dzień, wprawiał wszystkich uczniów w senny nastrój. Na szczęście dom Godryka Grycfindora miał dziś odwołane lekcje. Była czwarta piętnaście. Pewna dziewczyna już nie spała. Nie mogła. Jej rude włosy były mokre od potu, a z oczu leciały słone łzy. Co się stało? Miała baardzo realistyczny i straszny sen. Nie chciała obudzić przyjaciółek. Założyła więc na siebie bluzę od Pottera i poszła do Pokoju Wspólnego. Usiadła na parapecie i znów płakała. Bała się.
Nikt nie mógł jej w tym momencie zrozumieć - tak przynajmniej myślała. Nagle poczuła zimno bijące od nie domkniętego okna, zamknęła je i znów usiadł na parapecie podsówając kolana pod brodę. Cicho płakała dalej, po kilku minutach usłyszała głos, bardzo znajomy głos.
-Nie jest ci zimno?- zapytał Remus.
-Nie-skłamała szybko.
-Lily, co się dzieje?-zapytał chłopak.
-Nic-odpowiedziała i odwróciła się w stronę okna unikając wzroku Lunatyka.
-Przecież widzę-szepnął jej do ucha.
-Okey... Miałam koszmar... Ale on nie był taki zwykły! Był realistyczny. W tym koszmarze umiera cała rodzina... Ruda kobieta z zielonymi oczami i jej chyba mąż... Wysoki okularnik, który trzymał małego chłopca o zielonych oczach z włosami identycznymi do ojca. Nagle pojawia się postać ubrana na czarno. Chłopiec płacze, ale nagle... Zielone świato...i...-głos jej się załamał, a wilkołaka nie było zamiast go pojawił się wysoki okyularnik z poczochranymi włosami na głowie w piżamie. Przytulił do siebie dziewczynę, a ona ciągle płakała mu w ramię.
-Lily, Lilka, już... Cii... Już wszystko dobrze. Jestem tu...-szepnął jej do ucha.
-Dziękuję-szepnęła.
Chłopak wziął na rękę szmaraddowooką i położył ją na kanapie w Pokoju Wspólnym. Martwił się o nią, ale.sam.był padnięty. Po zasinięciu Rudowłosej, James poszeł do okna i wyjął z kieszeni piżamy paczkę papierosów. Otworzył okno i zaczął palić. Odwrócił się w stronę Lily. Zobaczył, że znów się trzęsie. Zgasił papierosa, zamknął okno i podbiegł do dziewczyny. Teraz wydawała z siebie głośne krzyki, które obudziły Lunatyka, Łapę i Stone. Rogacz, który był sparaliżowany krzykiem gryffonki nie ryszył się z miejsca.
-Lunio! Zrób no coś!-krzyknął Black, który przeraził się stanem Lilki.
-Tylko nie wiem co!-krzyknął rozpaczony.
-Co tu się wyrabia?!-do Pokoju Wspólnego wpadła McGonagall.
-Lily! N..i...e wwwiieemm coo jjeejj jjeesstt-jąkał się Potter.
-Chłopcy, zanieście ją szybko do pani Pomfrey. To bardzo niepokojące-przyznała Minerwa.
James bardzo martwił się o nią. Co mogło jej dolegać?! To okaz zdrowia!
Od pół godziny siedział z Blackiem i Lupinem.
-Stary, wszystko będzie dobrze-powiedział Remus klepiąc Pottera po plecach.
-Martwie się o nią...-szepnął chowając twarz w dłoniach.
Nagle zza rogu wyłoniła się Stone.
-Amanda! Wiesz może co się dzieje z Lily?!-ożywił się Rogacz.-To okaz zdrowia-dodał.
-Tiaa....-szepnęła dziewczyna i skrzywiła swój uśmiech w grymas. Następnie usiadła Lunatykowi na kolanach.
-Amanda, powiedz co wiesz-powiedział Lunatyk.
-No bo... Ona od wszego-wzkazała na Jamesa- zerwania... Pali i... O wiele więcej pije... To normalne, że mdleje-powiedziała, a Rogacz popatrzył na nią jak na głupią.
-Jak to?!-krzyknął.
-No tak...-szepnęła, a McGonagall wyłoniła się zza drzwi.
-O takie coś nie może mieć choroby czarnomagicznej-powiedziała ostro Minerwa.
-Czczaarrnnoo mmaaggiicczznnaa?!-wydukał James.
-Tak panie Potter. Ale możliwe, że wybudzi się jeszcze za godzinę-powiedziała McGolagall i poszła. Reszta rozeszła się, ale Rogacz został przed drzwiami Skrzydła Szpitalnego.
****
(W mediach Lilyanna Evans. C:)
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Pozdrawiam! ;3
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro