Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38 Evans... Szukająca?!

**Oczami Lily**
Próbowałam wymigać się od gry na meczu.
-Ale nie mam szaty-uśmiechnęłam się pod nosem.
-Jest szata pana Pottera-powiedziała pani Hooch.
-Yh... Mecz jest za..?-zapytałam.
-Za... O matko! Za godzinę! Musisz się wyszykować! Pan Pottter może pglądać mecz na trybunach-powiedziała pani Hooch i ciągnąc mnie za rękę wyszłyśmy ze Skrzydła Szpitalnego.
No fajnie. Szlama Lilyanna Evans gra jako szukająca. A co powie kapitan?!
-Proszę pani, a co powie kapitan?-zapytałam, a Hooch się zaśmiała.
-Haha! Dobre Lily!-powiedziała nauczycielka.
-Ymm... Co dobre?-zapytałam.
-Ach... To ty nie wiesz? Pan Potter jest kapitanem od... Tygodnia? Tak! Więc teraz ty nim jesteś. Proste!-odpowiedziała mi.
-Aha...-szepnęłam. Czemu Black mi nic nie powiedział?! Właśnie! Co powie mój braciszek?! O merlinie! Zchańbię dobre imię Godryka Gryffindora!
-Tu jest szatnia. Proszę się wyszykować-powiedziała pani Hooch i wyszła. Wszyscy patrzyli na mnie jak na głupią.
-Pani Hooch! A miotła?!-zapytałam.
-Jest w lewym rogu szatni. Tam przy łazience. To miotła pana Pottera-odpowiedziała.
-Dziękuję-szepnęłam, a nauczycielka obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem i wyszła.
-Ym... Lily? Co ty tu robisz?-zapytał Black.
-Jestem waszym chwilowym kapitanem i szukającym-odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Całej drużynie kopary opadły.
-S-s-z-z-u-u-k-k-a-a-j-j-ą-ą-c-c-ą-ą?!-wydarł się jakiś chłopak.
-Tak i kapitanem-odpowiedziałam wiążąc kucyka na głowie.-Gdzie szata Jamesa?-zapytałam.
-Tam-wzkazał mi Syriusz.
Przebrałam się w szatę Jamesa w łazience. Była na mnie sporo za duża. Zaśmiałam się na widok mojego zdjęcia na umywalce. Zobaczyłam, że na parapecie leży aparat. Wzięłam go i zrobiłam sobie zdjęcie w szacie Pottera. Wyczarowałam pióro i zamoczyłam je w atramencie, następnie na zdjęciu napisałam ,,Dla najlepszego szukającego w historii. Twoja Lily." Oprawiłam je w ramkę, którą wcześniej wyczarowałam i położyłam na szawce, na której pisała James Charlus Potter. Wyszłam zadowolona z siebie z łazienki i chwyciłam miotłę. Muszę zmotywować drużynę.
-Moi drodzy! Jesteście wspaniali! Jeśli nie złapę znicza- chsrzanię to. Z góry więc przepraszam. Wszyscy robicie coś dla domu Godryka Gryffindora, jest wam na lewno za to wdzięczny. Teraz mamy za zadanie WYGRAĆ TO! No więc NA BOISKO!-krzyknęłam i wyszliśmy spokojnym tępem na "stadion". I się zaczęło...
-Czy wy widzicie to co ja?!-zaczął komendator.- Lilyanna Evans KAPITANEM I SZUKAJĄCĄ?! -krzyknął i usłyszałam szepty ślizgowów typu ,,Wygraną mamy w kieszeni!" lub ,,Szlamcia Evans?! Haha!"
-Kapitanowie obu drużyn teraz uścisną sobie dłonie-powiedziała chłopak. Uścisnęłam dłoń kapitana ślizgodów, on mnie uścisnął bardzo mocno i szepnął: ,,Na tym meczu nie przeżyjesz..." Miałam nie przyjemne ciarki. W końcu puścił moją dłoń, a ja odeszłam do pozostałych gryffonów z drużuny.
-Wszyscy na miotły...-powiedziała pani Hooch.-I... START!-krzyknęła i wystartowałam, wzbiłam się w górę. Wypatrywałam mełego złotego znicza. Syriusz genialnie sobie radził.
-Wow! Już 15:10 dla gryffonów-komentował.- Gryffindor genialnie sobie radzi, chyba wyciski Pottera i mowa Evans dały im do myślenia. Evans coś nie rusza się z miejsca, za to pozostali świetnie sobie radzą. I ślizgoni przy bramce gryffowów... Nie ma! Gryffoni bronią! Cóż za świetny mecz! Teraz gryffoni przy bramce ślizgonów... Jest! 25:10 dla Griffindoru!-krzyknął uradowany komendator.
Zobaczyłam go! Jest znicz! Poszybowałam w dół szukający ślizgonów jest tuż za mną, świetnie unilnęłam tłuczka i dalej goniłam za zniczem.
**Narrator...**
-Chyba Lily Evans zdobędzie znicza... Jest tuż tuż, ale... ałć szukająca gryffonów spada z motły z olbrzymiej wysokości! Nie rusza się! O merlinie!-krzyknął komendator. Lily miała jednak jedną rękę zaciśniętą w pięść... James, który jakoś pobiegł do niej rozluźnił jej prawą dłoń... I ZŁOTY ZNICZ! Poakzał go publiczności i zaczęł się gwizdy i wywaty ze strony gryffonów.
-Nie wierzę! Evans złapała znicza! 175:10 dla Gryffindoru! ZŁOTO CZERWONI WYGRYWAJĄ!!!-krzyknął chłopak komendator, a Lily się ocknęła. Nie miała złmań. Nic! Tylko była odrobinę poobijana. Jamesowi ulżyło gdy zobaczył swoją Evans cał i zdrową.
**Oczami Lily**
Cała drużyna gryffonów i James podrzucali mnie i krzyczeli : Lily bohaterką meczu!
-Nie no szlama nas ograła!-zaczęły się krzyki i jęki ślizgonów.
Wnieśli mnie do szatni, a ja przebrałam się w normalne ubrania. Gdy wyszłam z łazienki przed drzwiami stał tylko James.
-Gdzie drużyna?-zapytałam.
-Poszli robić imprezę na twoją cześć-powiedział radośnie.-Jestem z ciebie dumny-dodał przybliżając się do mnie.
-Bez ciebie bym tego nie osiągnęła-szepnęłam. James obiął mnie w talii dosuwając mnie do siebie, a ja położyłam swoje ręce na jego ramionach. Pocałowaliśmy się namiętnie i długo. Nic nam nie mogło przeszkodzić. To było takie... Magiczne? Nie czułam do niego złości, wręcz przeciwnie. Nagle usłyszałam "klik" przerwaliśmy pocałunek, ale nadal staliśmy w tej samej pozie. Spojrzeliśmy w stronę drzwi wejściowych do szatni i stał w nich... Syriusz! Na dodatek z aparatem.
-Mam dwie kopie tego zdjęcia. Proszę-powiedział i wrzęczył nam po jednym zdjęciu gdy się całujemy.
-To ja wam już nie przeszkadzam. Impreza o 21:00. Macie 4 godziny. Mam nadzieje, że się wyrobicie-powiedział.
-SYRIUSZ!-krzyknęliśmy równocześnie.
-Już wychodzę. Spokojnie-powiedział i zamknął za sobą drzwi.
-Baran. Chyba mieliśmy coś dokończyć?-zapytał.
-Chyba...-szepnęłam i nasze usta znów połączyły się w słodkim pocałunku.
Kocham go. Jestem tego pewna.
Po dziesięciu minutach wyszliśmy z szatni. Za nie całe cztery godziny impreza. Poszłam się szykować. W moim domotorium już była Amanda.
-No idzie nasza najlepsza szukająca. Gratulację-powiedziała i mnie przytuliła.
-Dziękuję-powiedziałam.
-No to się szykujemy!-powiedziała radosna Amanda.
Po trzech godzinach szykowania się byłyśmy już gotowe. Amanda miała na sobie czerwoną sukienkę przed kolano i czarne szpilki. Włosy upieła w luźnego koka. Ja za to miałam sukienkę rówież przed kolano czarną i do tego białe dodatki również buty. Włosy rozpuściłam i rzobiłam z nich delikatne loki. Zrobiłam sobie mocną, czrną kreskę przy oku. Usta potraktowałam mocną czerwoną szminką. Paznokcie pomalowałam na biało. Szyszłyśmy punktuannie o 21:00. Pierwsza ze schodów zeszła Amanda. Luniek od razu zabrał ją na parkiet. Ja zaś zeszłam jako druga. Po mnie na schody wszedł James. Wytrzeszczał na mnie oczy na co ja się zaśmiałam.
-Można panią zaprosić do tańca?-zapytała.
-Ależ oczywiście-powiedziałam.
-Nasza szukająca idzie!-krzykną£ jakiś chłopak z siódmej klasy.
-Gratulujemy ci Lily!-krzyknął Black.
-Dziękuję wszystkim!-krzyknęłam, a potem całą imprezę byłam już z Jamesem.
*****
Witajcie!
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Za błędy PRZEPRASZAM.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro