Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37 Niemożliwe...

**Oczami Lily**
Obudziłam się, oparłam się o łocie i poczułam wtedy wielki ból na ręce. Bandaż był cały w krwi. Ach, no tak... wczorajsza pełnia... Rozejrzałam się po Skrzydle Szpitalnym. Chwila, ktoś spał na moim łóżku! James?! Nie będę go budzić. Po kilku minutach do Skrzydła Szpitalnego weszła Amanda, Remus i Syriusz.
-Cześć siostra!-przywitał się Black.
-Cicho, Potter śpi-szepnęłam.
-Butelka?-zapytał od czapy Remus.
-Może być-powiedziałam.
-Świetny pomysł Remi-szepnęła Amanda.
-No ok-wzruszył ramionami Łapa.
Lunatyk wyjął z kieszeni faszkoskop, a Suriusz pobiegł po butelkę po kremowym piwie. Po chwili usiedliśmy wszyscy (oprócz Jamesa, który spał) na podłodze.
-Ja pierwsza-powiedziałam i zakręciłam butelką. Wypadło na Amandę.
-Pytanie!-powiedziała szybko.
-Okey. W skali od 1 do 10, jak bardzo kochasz Remusa?-zapytałam.
-1000!-krzyknęła i dała mu buziaka w policzek, a on się zarumienił.-Kręcę!-zawołała Stone. Wypadło na Remusa.-Pytanie czy wyzwanie Kotku?-zapytała w tej chwili żółtowłosa.
-Pytanie-odpowiedział krótko.
-Czy chciałbyś być perfektem?-zapytała.
-Zależy. To odpowiedzialne stanowisko, a ja jestem Huncwotem-powiedział dumnie, a Łapa poklepał go po plecach.-Kręcę-powiedział i wypadło na Blacka.-Pytanie czy wyz...-nie dokończył.
-Wyzwanie!-krzyknął dumnie Syriusz.
-Powiedz McGonagall, przy okazji jakiejś, że ją kochasz-powiedział Remus, a ja i Amanda zaczęłyśmy się śmiać.
-Stoi!-powiedział Syriusz.-Uwaga i...-zakręcił i wypadło na mnie...-Ruda! Pytanie czy wyzwanie?-zapytał.
-Wyzwanie!-krzyknęłam.
-Pocałuj Rogasia-powiedział, a mi i reszcie opadła szczena.
-J-j-a-k t-t-o-o? -zaczęłam się jąkać.
-Normalnie-odpowiedział Black.
-Obudzę go-powiedział Remus. Po chwili James otwotzył szeroko oczy. Zbliżyłam się do niego i uniosłam jego podbródek, po chwili złączyłam nasze usta w delikatnym pocałunku. Jim, był zaskoczony moim gestem, ale oddał się pocałunkowi. Czułam na sobie wzrok Remusa, Amandy i Syriusza. Po jakiś pięciu sekundach słodkiego pocałunku odłączyłam się od ust Pottera.
-Ej Rogaś mecz!-krzyknął Łapa, a Potter zeskoczył z mojego łóżka jak poparzony.
-Cholera! Zapomniałem!-powiedział zdruzgotany.
-... Jest za cztery godziny-szepnął Black.
-Syriuszu Orionie Łapo Black, masz przerąbane!-krzyknął Potter i zaczął go bić po głowie jedną ręką.
-Hola, hola! Kto wam pozwolił tu wejść?-zapytała rozzłoszczona Pomfrey.
-Ymm... Lily? I James. Taak!-powiedział zadowolony Black.
-Dobrze. Nie dam wam szlabanu. Ale teraz W Y N O C H A!!!!-krzyknęła pielęgniarka.
Wszyscy wyszli. Zostałam tylko ja, Poppy i Potter...
-Lily... Co miał znaczyć... No wiessz..-szepnął z nadzieją.
-Ach! Pocałunek? Och, Potter, Potter, to tylko była gra w butelkę-powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
-No dzieci! Macie szczęście! A raczej panna Evans... Panie Potter, niestety pan nie może grać...-westchnęła Poppy.
-ŻE CO?!-krzyknął młody szukający.
-Przykro mi-szepnęłam.
-RUDA!-krzyknął Łoś.
-Co?-zapytałam.
-Ty pójdziesz grać!-powiedział James.
-JA?!-krzyknęłam i nagle... Nie czuje bólu!
-Świetny pomysł panie Potter-powiedziała pani Hooch.
-Ale ja nie potrafię...-szepnęłam.
-Przestań panno Evans! Będziesz grać.
Za dwie godziny mecz... Już się boję...
****
Hejo!
Witam Was po dłuugiej przerwie!
Mam nadzieję, że wakacje mijają BEZBŁĘDNIE! :D
Za błędy z góry przepraszam.
I z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Pozdrawiam!
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro