Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34 Pogrzeby

**Oczmi Lily**
Pobrzeb moich rodziców rozpoczął się równo o 17:00. Gdy ostatni raz dotknęłam ich ciał, poleciała mi łza. Nie płakałam aż tak bardzo, rodzice by mi na to nie pozwolili. Petunia i jej napuszony mąż nie przybyli... Trumny były już spuszczane, wtedy przytuliłam się mocno do Jamesa i stanęłam na palcach, by nie patrzeć jak oni odchodzą na dobre.
-To boli-szepnęłam mu do ucha przez łkanike.
-Wiem Kotku, wiem...-powiedział i ptzytulił mnie mocno. Jego czarna koszula była cała mokra na ramieniu przez mój płacz.
Dwie godziny później pogrzeb moich rodziców zakończył się. Przyjechaliśmy ponownie do Doliny Godryka-domu rodzinnego Jamesa.
-Och! Jesteście już!-powiedziała pani Potter krzątając się po kuchni.
-Może pani pomogę?-zapytałam.
-Och! Nie! Siedź, a ja przygotuje wam obiad. Za pół godziny jedziecie na następny pogrzeb, a ja was nie puszczę głodnych!-powiedziała pani Dorea i wręczyła nam po jednej porcji pysznego obiadu, który był dla nas też kolacją.
-Dziękuję pani Potter. Obiad był wyśmienity! Dziękuję również na gościnę-powiedziałam i wstałam od stołu, zmierzając do łazienki.
**Oczami Jamesa**
-Piękna, mądra, zabawna, kultularna...- moja mam zaczęła wymieniać cechy Lily.
-Piękna. Na prawdę. Z twoich opowieści wynikało, że jest ŁADNA, a ona jest PIĘKNA-powiedział mój ojciec z zachwytem.
-Tutaj się z tobą zgodzę-szepnęła moja mama.
-Jimmie, jedziemy już!-krzyknęła schodząc ze schodów.
-Już śliczna-powiedziałem z rozmarzeniem. A po chwili pocałowałem ją we włosy.
-Teraz Ann i Dora? A potem Peter?-zapytała.
-Tak-odpowiedziałem szybko.
-Teleportujemy się?-zapytała.
-Jasne-odperłem obojętnie i złapałem ją za nadgarstek.
Kilka selund później byliśmy na miejscu. Pogrzeb Dorcas miał się odbyć z pogrzebem Ann. Lily troszkę płakała, ale później przestała. Dotknęła ich zimnych ciał i poleciała jej jedna łza.
Po godzinię byliśmy u Petera. Tym razem poszliśmy oboje do jego zmarłego ciała. Był siny i zimny. Strasznie wyglądał mój kiedyś przyjaciel. Syriusz nie mógł przyjść... Po stracie Dory do nikogo się nie odzywa i siedzi po kątach. Odizolował się od świata i... ode mnie...
Pogrzeb Petera minął szybko. Po piętnastu minutch ciało w trumnie zostało spuszczone do ziemi.
-James...-szepnęła cichutko Lily.
-Taaak?-zapytałem obejmując ją.
-Czy możemy iść na pogrzeb Smarka? Wiem, że to był twój wróg, ale...-nie powiedziała wszystkiego, bo jej przerwałem.
-Rozumiem. Chodźmy-powiedziałem i ruszyliśmy do cmentarza.
Przeteleportowaliśmy się z Lily.
Bardzo przeraził mnie widok, który miał tam miejsce:
Otóż, większość osób to... ŚMIERCIOŻERCY! A i na dodatek, trumna Snapea była pusta! Gdzie ten cholerny Smark jest?! Lily i ja szybko wróciliśmy do domu. Nie dość, że biedna straciła rodziców, przyjaciółki to jeszcze TO?! Nie no przesada!
-Lily, chodźmy już spać...-powiedziała bezuczuciowo.
-Okey. Gdzie materac?-zapytała.
-Kładź się na moim łóżku. Ja pójdęna dywan-powiedziałem.
-Nie! Chodź do mnie-powiedziała i poklepała miejsce obok niej.
-Tylko się przebiore-zakomunikowałem i uśmiechnąłem się blado.
-Dobrze-szepnęła i poprawiła poduszkę.
Po pięciu minutach położyłem się obok niej i ją przytuliłem do siebie, a ona wtuliła się w mój tors. Przez chwilę bawiłem się jej włosami. Z ręką w jej włosach i mocno do siebie przytuleni, usnęliśmy.
*****
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Proszę o 🌟 i 💬.
Z góry dziękuję 😁😘.
Pozdrawiam
Huncwotka_foerver

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro