Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33 Przygotowania do ostatniego pożegnania

**Oczami Lily**
W końcu gdy puściłam Jamesa, wziął moje wazilki.
-Wiesz, że cię kocham?-zapytał.
-Tak. Wiem, i ja ciebie też-powiedziałam i na jego ustach złożyłam delikatny pocałunek.
-Teleportujemy się?-zapytał.
-A umiesz?-odpowiedziałam mu pytaniem.
-Kotku, ja bym nie umiał?-zapytał i wziął mnie za rękę. Zamknęłam oczy, a przede mną pojawił się dom. Mój stary dom, do którego mogłam już nie wracać... Zapukałam do drzwi. W progu stanęła Petunia.
-Cześć Petunio-powiedziałam smętnie.-Wpuścisz nas?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-NIE-odpowiedziała stanowczo.
-A czemu to?-zapytałam, a po chwili zobaczyłam, że ona nie jest ubrana na czarno, lecz na jasne kolory... Czyżbym słyszała muzykę?!
-Petunio, co się tam dzieje?!-krzyknęłam. W odpowiedzi zobaczyłam coś przerażającego... Nie byli tu ludzie z rodziny, którzy chcieli przyjechać na pogrzeb. To zwyczajni mugole! Pjani! Czy ona świętuje śmierć naszych rodziców?!
-Czyż tyś zgupiała do cholery?!-krzyknęłam i popchnęłam ją, wchodząc do środka.
-Lily, ja... Ja mam męża...-szepnęła, ale nie skończyła.
-Daruj sobie. Idź najlepiej ze swoim "mężem" do sypialni naszych rmarłach rodziców! I tak twój "ukochany" jest wypity w cztery dupy!-krzyknęłam. Nie panowałam nad emocjami. Płakałam, bo w końcu za dwie godziny ostatnie chwile z moimi rodzicami, zanim ich już nigdy nie zobaczę, ale i byłam wściekła na moją jedyną siostrę! Jak mogła?! Brać ślub i eobić wesele w dzień pogrzebu swoich rodziców?! Ona jest chora na głowę! Powinna się udać do św. Munga!! Rozpłakałam się na dobre...
**Oczami Jamesa**
Łzy przyćmiły jej cały obraz. Lily, była tak wykończona, że poprostu usnęła na stojąco. Wziąłem ją na ręce i zamówiłem taksówkę. Co jak co, ale na mugolskich rzeczach to ja się znałem. Po drodze w kiosku kupiłem paczkę papierosów, dobrze wiedziałem co to jest, ale Lily nie pozwoliła mi palić. Dojechaliśmy do Doliny Godryka. Lrzeszedłem dwa domy dalej i ujrzałej swój. Elewacja była drązowa, drzwi dębowe. Dwie kolumny z lewej strony podpierały duży balkon. Okrągłe, czarne okna zgrywały się z ogrodzeniem całego podwórza. Z prawej strony posadzki był wielki ogród mojej mamy. Bardzo go sobie ceniła. Po prawej strony podwórka rosły cztery jabłonie średniej wysokości. Wszedłem z Lily do mojego domu. Powitała mnie moja mama drąc się:
-Jimmie! Jesteś-krzyknęła i chciała mnie przytulić, ale zobaczyła na moich rękach Lily.-Kto to?-zapytała.
-Moja dziewczyna- Lily Evans-powiedziałem uśmiechając się do mojej śpiącej królewny.
-Ach! Synu, jesteś-powiedział tata.-Kto to? Jeśli można wiedzieć?-zapytał mój ojciec.
-Moja dziewczyna-odparłem.
-Idź ją połóż w swoim pokoju. Porozmawiamy-szepnęła mama.
Uśmiechnąłem się ciepło do rodziców i poszedłem na górę. Delikatnie ułożyłem zmęczoną Evans na łóżku. Szczelnie przykryłem ją kołdrą i kocem. Z uśmiechem wyszedłem z pokoju.
-No więc?-zapytał tata czytając gazetę.
-No więc, Lily Evans, jak pewnie wiecie z moich opowieści jest z rodziny mugoli. Ostatnio niestety straciła rodziców...-szepnąłem ostatnie zdanie i supściłem głowę.
-Och! Biedna dziewczyna!-krzyknęła mama.
-Yhm...-zgodził się mój ojciec.
-Idę po Lilkę, za pół godziny zaczną się pogrzeby.
-Dobrze synku. Wrócicie na noc?
-Tak. Jasne.
Pobiegłem na górę i zobaczyłem, że Lily się już ibudziła. Szybko się ogarnęła i pojechaliśmy Błędnym Rycerzem do miasteczka w którym miał się odbyć pogrzeb rodziców Lily.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro