Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12 Dorcas Meadows

**Oczami Dorcas**
Syriusz. Jednak go kocham. Myślałam, że miłość jest ślepa i głupia...
Jak zobaczyłam go w kuli trzymającego naszego rocznego synka na rękach byłam pewna, że to się jedyny. Miał chyba na imię w Oliver, no i jeszcze były dwie dziewczynki, które (chyba) ja trzymałam za rączki, miały może po pięć lat... Może to bliźniaczki! Jejciu, gdy Syriusz zobaczył nasze dzieci był wniebowzięty. Zracając do naszych czasów, siedziałam nadal przy mym (jak się okazało) ukochanym. Postanowiłam, że pójdę do Lily.
-Łapciuuu, ja idę po Lilki. Może zgarniesz Jamesa?-zapytałam ziewając.
-Możeee...-powiedział przeciągając mnie do siebie na kolana.
-Black! Puść mnie! To, że kula ci "powiedziała", że może będę twoją żoną to nie znaczy, że jestem teraz twoją dziewczyną!-krzyknęłam na niego. Jeszcze mnie o to nie poprosił więc...
-Oj tam, no Dorcas, nie gniewaj się- powiedział to facet, który na być moim mężem? Nie, dziękuję. Nie skorzystam.
-Powiedziałam jasno: Idę do Lilki-powiedziałam wyraźnie.
-A Rogacz?-zapytał wstając z kanapy.
-A Rogacz? Rogacza Lily grzecznie poprosi o to aby sobie poszedł.
-Okey....
-Pa! O dobranoc!-powiedziałam zatrzymując się przed drzwiami do naszego domotorium. Iusłyszałam kawałek rozmowy Lily i Jamesa:
-A jeśli się dowiedzą?-zapytała z niepokojem Lily.
-Niedowiedzą skarbie...- powiedział Potter przytulając ją.
-A jeśli się dowiedzą, że po roku naszego życia z Harrym... Zginiemy?-zapytała rozpaczona.
-Lily, Harry będzie bezpieczny. Obiecuję-powiedział przyszły tatuś.
- Na pewno?-zapytała niepewnie Ruda.
- Na sto procent-powiedział i pocałował ją w czoło.
-Dobranoc.
-Dobranoc-drzwi się uchliły, schowałam się za rogiem, a po chwili weszłam do domotorium.
-Lily, ja wszystko wiem-powiedziałam sucho.
- Ale że co?-zapytała zdezorientowana.
- No to, że ty i James umrzecie z rąk Czarnego Pana.
-Doracas. Boję się. A jeśli Harry umrze?-zapytała troskliwie głosem. Nie widziała go na żywo, a już go pokochała jak synka.
- Nie umrze-zapewniałam przyjaciółkę.
-Dzięki Dor-powiedziała i się do mnie przytuliła.
- Lily. Idź już spać. Jutro środa... I eliksiry. Trzeba się wyspać. Dobranoc.
-Dobranoc-mruknęła.
Na następny dzień Lily była jeszcze bardziej smutna.. Nie dziwię jej się. Najpierw zobaczyła siebie i Jamesa martwych, a teraz ma jeszcze lekcję z tym debilem Snapem.
-Lilka, nie musimy iść na Eliksiry-poeidziałam stając jej na drodze.
- Ale Dorcas... Ja muszę iść. Usiądę z Jamesem-powiedziała szybko i ulotniła się z mojego pola widzenia.
-Okey!-krzyknęłam na korytarz, na którym nikogo już nie było. Martwiłam się o Lily, jak coś jej się stanie to ja się zabije.
-James?-zobaczzyłam chłopaka mojej przyjaciółki.
-O! Dorcas! Pewnie wiesz gdzie jest Lily!-powiedział.
- Nie wiem. Poszła i powiedziała, że na Eliksirach usiądzie z tobą, więc pewnie cię szuka.
-A jak natknęła się na Snapea?!-krzyknął chodząc z lewo i prwo.
-A co jej ten debil może zrobić?-zaytałam. Wiedziałam, że to go zaboli.
-Severus ma Eliksir Wielosokowy, i... Petera-powiedział nie pokojąco.
-O nie! Musimy ją znaleźć!-krzyknęłam.
- ALE GDZIE?!- zapytał donośnym głosem.
-Ja biegnę do domotorium. Ty biegnij do lochów.
-Dobra! Będę jak coś czekał w Pokoju Wspólnym!
Pobiegłam szybko do naszego domotorium. Zobaczyłam tam liścik na którym było napisane:

Dorcas, jestem w moim i Jamesa miejscu. Dzisiaj ma urodziny. Chcę mu urządzić przyjęcie daj mu list, który leży na moim łóżku.
Lily.

Uśmiechnęłam się do kawałka kartki i pobiegłam do lochów. Pod ścianą siedział James. Miał ręcę na twarzy.
-Rogacz, to dla ciebie-powiedziałam i wręczyłam mu list.
- Od niej?-zapytał.
-Tak.
*******
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
🌟 i 💬 mile widziane.
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro