Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Po pięciu godzinach, Lily urodziła Harrego Jamesa Pottera. Oczywiście ojciec malucha był cały w skowronkach.
Rok później, Lily zaprosiła do siebie Annę i Namfadorę.
-Dziewczyny, chcę wam coś powiedzieć-oznajmiła Dora.
-Słuchamy-powiedziała Lily.
-Jestem w ciąży!-krzyknęła Lupin.
-Nie gadaj! Remus wie?-zapytała Anna.
-Jeszcze nie, a wy też chciałyście coś powiedzieć-uśmiechnęła się.
-Tak, ja też jestem w ciąży! I Syri jeszcze nie wie!-powiedziała Anka.
-I ja też-przyznała Lily.
-Które tygodnie?-zapytała Anna.
-Szósty-zachichotała Lupin i dotknęła swojego brzucha.
-Ja też!-krzyknęła Lily, aż Harry się obudził.
-I ja!-krzyknęła Anna.
-O Merlinie! Czego tak wyjecie?-zapytał Remus.
-Właśnie, synka mojego najpiękniejszego mi obudzicie-mruknął Potter i wziął Harrego z kołyski.
-Chłopcy, chcemy wam coś ogłosić-pisnęła Lupin.
-Jestem w ciąży!-krzyknęła Anna.
-I ja-przyznała Nimfadora, którą już ściskał Remus.
-Ja też!-krzyknęła Lily.
-Będą dwa Potterątka!-zadowolił się James.
**9 miesięcy później**
Waleczna trójka Huncwotów spała właśnie na krzesłach przed porodówką w Mungu. Nagle obudził się Syriusz. Pobudził również Remusa i Jamesa.
-Mam nadzieję na chłopca-wyjawił James.
-Ja też stary-szepnął Remus.
-Eee tam! Ważne by było zdrowe- uśmiechnął się Black.
-Panie Lupin!-krzyknęła pielęgniarka.
-Idę! Życzcie powodzenia-powiedział Luniek i zniknął za drzwiami. Nagle rozległ się radosny okrzyk Remusa:
-Udało się! Chłopak! Matemorfomag!
-Gratki stary-mruknął Potter i przetarł oczy, był naprawdę zmęczony.
-Pan Black!
-Idę!-krzyknął Łapa i już go nie było. James został sam. Bał się o Lily i ich dziecko, a jeśli coś nie tak?
-Ymm... James Potter? Oh, zapraszam pana do sali-powiedziała pielęgniarka, a James wparował na porodówkę.
-James, masz córkę-szepnęła Lily z uśmiechem od ucha do ucha i przytulała małą pannę Potter.
-Merlinie, ona jest taka... Ma oczy po tobie. Śliczna-szepnął, on też się cieszył. Wziął swoją córkę na ręce i kołysał lekko.
-Jak ją nazwiemy?-zapytał.
-Jane-oznajmiła Lily.
-Jane? Jane... Jane Lily Potter, podoba mi się-powiedział, był oczarowany swoją córką. Gdy mała otworzyła oczy, nie płakała, wręcz przeciwnie! Ona się śmiała! I wtedy Rogacz zobaczył coś niebywałego. Jego córka miała takie samo znamię jak on na ramieniu, w kształcie jelenia. Patrzył się w jej zielone oczka. Wpatrując się w nie dojrzał, że one nie są zielone, znaczy tylko jedno takie jest zaś drugie orzechowe, jak jego!
Tymczasem u Syriusza...
-Panie Black, ma pan córkę. Malutka jest zdrowa, ale jej matka zmarła przy porodzie, przykro mi-szepnęła pielęgniarka.
-Merlinie...-mruknął.
-Poda pan imię dla córki?-zapytała.
-Ach... Tak, Dorcas. Dorcas Anna Black-wiedział, że musi był silny. Musi wychować ją jak najlepiej, to jego życiowe zadanie. Dorcas miała śliczne niebieskie oczka. Syriusz wziął ją na ręce lekko kołysając.
-Kiedy możemy wyjść?-zapytał po chwili.
-Dziecko jest zdrowe. Możecie nawet teraz-oświadczyła.
-Dowiedzenia.
U Remusa...
Teddy Remus Lupin, to chłopczyk ze zdolnościami matemorfomagicznymi, ale jest niestety też wilkołakiem. Remus nie był z tego zadowolony, ale wiedział, że przyjaciele przyjdą mu z pomocą, jak w jego przypadku.

Kilka miesięcy później...

-Czemu Teddy nie mówi?!-wściekł się Remus.
-Wytłumacz mi czemu Jane nie gada!-krzyknął James.
-Dorcas też!-krzyknął Syriusz.
-Mają czas-uspokoiła ich Lily. Wzięła z kojca Jane i połaskotała ją, a dziewczynka się roześmiała. James wziął od Lily córkę i posadził ją sobie na kolanach.
-Czemu nie mówisz?-zapytał ją cicho i przytulił.
-Chłopcy... Ej Huncwoci!!!-ryknęła Nimfadora.
-Hucoci-zaśmiała się mała panna Potter i zaczęła wymachiwać rączkami.
-Łapo! Ona powiedziała!-krzyknął James.
-Lapoo!-powiedziała Dorcas.
-Tak aniołku?-zapytał Syriusz córkę i pocałował ją w czubek głowy.
-Teddy... Mów-nakazał Lunatyk.
-Wilkołaki późno się rozwijają kotku-powiedział Nimfadora i pocałowała Remusa w policzek.
-Wikokaki!-krzyknął Teddy.
-A jednak nie-zaśmiała się Nimfadora.

Dziesięć lat później....
**Oczami Jane**
Dzisiaj są moje dziesiąte urodziny! Tata powiedział, że ma dla mnie wspaniałą niespodziankę! Oczywiście, jak co roku Teddy i Dorcas obchodzą razem ze mną urodziny. Harry zawsze w moje święto jest dziwny... Ostatnio dostał list do Hogwartu i rodzice są z niego bardzo dumni, ja też!
-Jane!-krzyknął tata.
-Idę tato!-odpowiedziałam mu i przeskakiwałam trzy stopnie na raz.
-Słucham-powiedziałam i usiadłam naprzeciwko niego w biurze.
-Jane, za rok będziesz już w Hogwarcie, więc chcę ci to powierzyć-powiedział i dał mi kawałek pergaminu i duże pudełko.-Otwórz je z Teddym i Dorcas. Tylko nie przy Harrym-polecił mi tata.
Moje przyjęcie urodzinowe trwało do wieczora. Teddy, ja i Dorcas dostaliśmy miotły od mojego taty, ubrania od mojej mamy, piłki od wujka Remusa, szczotki do włosów od taty Dorcas i kolejne ubrania od cioci Nimfadory. Gdy przyjęcie ucichło poszliśmy na górę do mojego pokoju i tam rozpakowaliśmy pudło, w które włożyłam ten strawek pergaminu.
-Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego-szepnęłam kładąc na pergamin różdżkę taty.
-ToMapa Huncwotów-szepnęła Dorcas.
-I peleryna-niewidka-szepnął Teddy i założył pelerynę na swoje ramiona.

Rok później...
-Jane! To do ciebie!-krzyknęła mama z dołu.
-Idę!-odpowiedziałam jej i zjechałam z barierki.-Tak mamo?-zapyałam.
-List do Hogwartu.
-Jeeej! Mamooo, a do jakiego domu trafił Harry?
-Kochanie, dowiem się w tym liście-powiedziała i pokazała mi kopertę.
-Lily! Jane! Wróciłem!-krzyknął tata, a ja pobiegłam go przytulić. Wziął mnie na barana dp kuchni gdzie mama stała z łzami w oczach i zakrytą ręką buzią.
-Lily, co się stało?-zapytał tata i przytulił mamę ze mną na ramionach.
-Harry-szepnęła.
-Ciś z nim nie tak?-zapytał tata z powagą.
-Nie jest wybrańcem-zaszlochała.
-Ale jak to?!-krzyknął.
-On jest w Slytherinie-powiedziała.
-Jane jest wybrańcem?-zapytał tata, a mama w odpowiedzi kiwnęła głową.
Kilka miesięcy później...
Czekałam na Dorcas i na Teddyego na stacji King Cross. Czerwony pociąg już czekał.
-Kochanie, uważaj na siebie-powiedziała mama.
-Dobrze. Mogę iść? Teddy i Dorcas już na mnie czekacją-pokazałam na mich przyjaciół dłonią.
-Tak-powiedział tata i dał mi mój kufer.
-Paaa! Będę piasć!-krzyknęłam i wsiadłam do pociągu. Widziałam rodziców, pomachałam im i czerwony pociąg ruszył. Mój pierwszy rok w Hogwarcie...
Odebrał nas olbrzym, Hagrid. Był bardzo miły. Profesor McGonagall też nie buła zła. W końcy dotarliśmy do Wielkiej Sali. Była piękna! Usiadłam z innymi pierwszakami i czekałam na moje nazwisko.
-Black Dorcas!
-GRYFFINDOR!
-Lupin Teddy!
-GRYFFINDOR!
-Potter Jane!
Idę do krzesła, wszyscy się na mnie dziwnie patrzą. No cóż, ich problem. Magiczny kapelusz opadł mi na czoło.
-Hmmm... Odważna i to bardzo, mądra po matce... GRYFFINDOR!
Usiadłam przy stole Gryffindoru. I tak się rozpoczęła moja przygoda w Hogwarcie.
****
Witaj!
Za wszystkie komentarze dziękuję, a za błędy PRZEPRASZAM.
Gwiazdki mile widziane.
Druga część w przygotowaniach. Jak na razie paaa!!
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro