Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8 Czy ONA żyje?!

Zdjęcie z tego rozdziału zostało wykonane przeze mnie. Proszę nie kopiować!
Miłego czytania!
*******
**Tydzień później...(James)**
-Czy to takie trudne o NIEJ zapomnieć?!-krzyknąłem na Syriusza za jego głupotę.
-Rogaś, nie rozumiesz? ONA już się nie obudzi-powiedział Łapa siadając na moim łóżku i klepiąc mnie po plecach.
-Ale na nie mogę... Kocham JĄ...-powiedziałem płacząc, tak WIELKI James Potter, Huncwot, Rogacz beczał...
-Ale zrozum. Dwa zawały serca w trzy dni?! I jakby tego było mało, jest nadal w śpiączce!-dołączył się Remus smutnym głosem.
-ONA nie żyje...-powiedziała Dorcas szlochając.
-Jak to ninie żyje?-zapytałem łagodnie Dor, która jak ja płakała.
-No lekarze powiedzieli, że to JEJ koniec...-szepnęła dziewczyna.
-NIE! NIE! To nie może być prawda!-wykrzyknąłem przez łzy.
-Ale jednak...-powiedział Remus.
-Najpierw Peter zdradził, potem LILY, a teraz ma jej nie być na tym świecie?!
Teleportowałem się do św. Munga, odwidzić tych debili lekarzy, którzy stwierdzili, że moja piękna Lily nie żyje.
-Słucham?-zapytała pielęgniarka, która stała obok drzwi wejściowych.
-Gdzie znajdę Lily Evans?-zapytałem miłym głosem.
-W sali numer... 17-odpowiedziała równie mile.
-Dziękuję.
Poszedłem do sali numer 17. Lily leżała na ostatnim łóżku. Była blada i zimna. Miała zamknięte oczy, nie oddychała.
-Lily, wyjdziesz z tego. Obiecuję-powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
-Dzień dobry!-powiedział wesoło lekarz. No jasne dla niego to nie nowość widzieć pacjenta w takim stanie, przecież codziennie wywozi takich jak moja Lily do grobu w taczce! Nie? Bo tak myślałem!
-Proszę Pana czy wie pan co się z nią dzieje?-zapytałem spoglądając na Lilkę.
-Śpiączka-odpowiedział. Brawo! Jakbym kurde nie wiedział! Jaki głupi facio!
-Jaśniej? Wyjdzie z tego?-zapytałem tego idiotę.
- Nie. Umarła-odparł śmiejąc się.
-Proszę nie żartować!
-Już. Już. Jest w stanie dobrym-powiedział, a ja się lekko uśmiechnąłem.-Powinna niedługo się wybudzć-dodał.
- To dobrze. Dziękuję, do widzenia!
**Oczami Lily...**
Ciemność. Ciemność. I nic więcej. Chcę się stąd wyrwać! Uciec! Ale pytanie: JAK?! Wiem!
Próbowałam otworzyć oczy, i... jeszcze trochę... jest!
-Panna Evans się obudziała!-powiedziała pielęgniarka.
-O! Panno Evans! Witam wśród żywych-dodał lekarz.
-Ymm... Panie doktorze kiedy mogłabym wyjść?-zapytałam wstając z łóżka.
-A jak pani się czuje?-zapytał.
-Świetnie!
-W takim razie, może pani od zaraz!
-Dziękuję.
Po dwóch godzinach byłam w Hogwarcie. Poszłam do domotorium dziewcząt.
-Cześć Dor!-powiedziałam do przyjaciółki.
- Lily?! Przecież ty nie żyjesz!-wrzasnęła przytulając mnie.
-A jednak!-powiedziałam śmiejąc się z niej.
- Lily?-zapytał zdziwiony Lunatyk leżąc na łóżku z Ann? Dobra nie winikam...
- Tak. I nie wiem ile mnie nie było, ale widzę, że sporo zdążyło się zmienić-powiedziałam śmiejąc się spoglądając na czerwonych że wstydu Remusa i Ann.
-To normalka!-wyjaśniła Dorcas.
-Okey..
-Lily!-krzyknął Łapa z otwartymi do mnie ramonami.
-Syriusz!-powiedziałam tuląc się do przyjaciela.
-Ej, Łapciu, bo będę zazdrosna...-uśmiechnęła się Dorcas.
-Wy też jesteście razem?-zapytałam zdziwiona.
-Tak-przyznał się dumny Syriusz.
-Ło... Sporo spałam..
-Ale jest jeszcze jedno...
-Co?-zapytałam uradowana.
W tak chwili do Wspólnego Pokoju wszedł James z... Jakąś laską?! O to całując się?!
-No właśnie to...-powiedział Lunatyk.
- To Waleria, dziewczyna Rogacza-dodał smutno Syriusz.
*****
Witajcie!
Za wszystkie błędy PRZEPRASZAM.
Jutro kolejny ;*
Gwiadkujcie i komentujcie!
Pozdrawiam
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro