Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 72 Obudź się! (cz.2)

W poprzedniej części...
Lily straciła pamięć i dziecko po ataku na dom Pottera. James załamał się psychicznie na kilka godzin. Black trzeźwo myślał.
Prorok Codzienny:
Tragedia ta mała miejsce w Dolinie Godryka, w domu Jamesa Pottera, który ten budynek dostał po zmarłych rodzicach. Lily Evans, narzeczona Pottera straciła dziecko i pamięć po ataku śmierciożerców. James załamał się i tylko młody Black myślał w miarę trzeźwo.
-... Śmierciożercy, którzy zaatakowali Lily to.... Bellatrix, Malfoy, Regulus i... Nie wierzę...-powiedział Syriusz.
-Co?-zapytał James.
-Voldemort-powiedział Łapa, a James zaczął się pakować.
-Gdzie idziesz?-zapytała Lily.
-Niedługo wrócę-szepnął i pocałował ją w czoło.
-James! Nigdzie nie idziesz!-zagrodził mu drogę szarooki.
-A właśnie, że idę. Zostań z Lily-powiedział przyjacielowi i ruszył w samą paszczę lwa.
**Oczami Syriusza**
-Nie wierzę! Poszedł! Tak poprostu!-krzyczałem i chciałem się wybudzić z tego wszystkiego.-Lil, pamiętasz co gadał ci Voldemort?-zapytałem.
-Nie nic, pustka!-krzyknęła i zrozpaczona usiadła na podłodze chowając twarz w dłoniach.
-Ej, ruuda wszystko będzie dobrze-próbowałem ją pocieszyć.
-Nie rozumiesz... Ja nic nie pamiętam! Tylko niektóre zaklęcia i takie tam-żekła.
-Bez obaw, James coś wymyśli. Oby...-szepnąłem i usiadłem obok niej.
**Oczami Jamesa***
Stałem przed Malfoy Manore i patrzyłem się na dom Lucjusza. Wyjąłem z kieszeni różdżkę i pchnąłem drzwi. Szedłem przez pusty korytarz, aż dotrłem do obskurnego łuku i przeszedłem przez niego. Na środku pokoju stał długi stół i czarne krzesła. Tylko na jednym siedział on.
-Voldemort-warknąłem.
-Oh! Potter! Już myślałem, że się nie pojawisz!-powiedział zadowolony i odwrócił się w moją stronę.
-Co zrobiłeś Lily?!-krzyknąłem i wycelowałem w niego różdżką.
-Nic ci nie powiem!-krzyknął i wstał z krzesła.
-Ach tak?! Avada kedavra!-krzyknął... Remus?
-Remik zabiłeś Voldzia!-krzyknął za nim Syriusz.
-Nie dokońca... On powróci...-szepnął Lupin.
-Tak, tak Lupcio-powiedział sarkastycznie Syriusz.
-Gdzie Evans?-zaytał Potter
-O Merlinie! Tu jestem!-krzyknęła i wyszła z kąta.
-Syrii... Kiedy twój ślub?-zapytała ga podstępnie Anna.
-Jaki znów ślub?! Aa... Ten ślub!-krzyknął, a wszyscy się rozchmurzyli, poprzez "żart" Blacka.
-Wracajmy-powiedział James i chwycili się za ręce i byli już w domotorium (tak wiem, że to niemożliwe xdd ~ Dop. Aut.)
-Cześć Emma... O matko! Gdzie Emma?!-krzyknęła Lily.
-Tu jestem!-odpowiedział jej głos dochodzący z kącika dla dziecka panny Laien. Było widać, że jest w ciąży.
-Malec strasznie kopie-powiedziała z lekkim uśmiechem i pogłaskała swój brzuch.

Trzy miesiące później (przerwa Wielkanocna; ślub Anny i Syriusza)

-Suknia?!-krzyknęła Anna.
-Masz ją na sobie-zaśmiała się panna Evans patrząc na niedługo na panią Black z rozbawieniem.
-Ha ha-powiedziała sucho panna młoda.
-Dziewczyny...-szepnęła z trudem Emma.
-Tak?-zapytały jednocześnie Evans i Demore.
-Wody mi odeszły. Rodzę-powiedziała spanikowana Laien.
-Boże! Syriusz! James!-krzyknęła Anna.
-Co tu się dzieje?!-zapytał James z poczochranymi włosami, Lily od razu rozpoznała, że to nie jest J E G O ''ułożenie'' włosów. Przez drzwi weszła jakaś blondyna w minówce i powiedziała:
-Jimmy, chodź. O matko! Co to za słoń?!-krzyknęła i wzkazała na Emmę.
-Zamknij ryj zdziro i stąd wyjdź! Emma przyj!-krzyknęła Anna i razem z Lily kazały wyjść chłopakom. Po siedmiu godzinach mordu na świat przyszedł chłopiec o nazwisku Laien. Dziewczyny się spisały, odebrały poród i oceniły, że noworodek jest całkowicie zdrowy. W drzwiach stał Syriusz i obejmywał Annę. To samo chciał zrobić James, ale Lily się odsunęła. Nikt nie chciał drażnić ich rozmową na ten temat, więc cała czwórka udawała, że nic nie widziała.
-Nazwę go Godryk-powiedziała Emma.
-A na drugie Syriusz-powiedział Łapa, a Anna zaśmiała się i pacnęła go w ramię.-Dobra... Poczekam na swojego juniora.
-Godryk Laien... Ładnie-powiedziała Lily.
-Harry James Potter, a dziewczynka Karen Lily Potter-powiedział James.
-Skąd wiesz, że powiem przed ołtarzem tak?-zapytała Evans, a wszyscy byli zdumieni zachowaniem rudej.
-Bo mnie kochaszz?-oświadczył James, a Lily wyciągnęła go za krawat na balkon dwa pokoje dalej. Robiło się ciemno. Ceremonia ślubu Anny i Syriusz jest przełożona na jutro.
-Słuchaj mnie uważnie-warknęł Lily i wyjęła różdżkę, którą miała założoną na udzie pod sukienką.-Idź do tej bolndyny i mnie nie denerwuj! Zrywam oświadczyny!-krzyknęła i rzuciła pierścionliem zręczynowym w Pottera.
-O czym ty mówisz?!-krzyknął i podniósł pierścionek.
-Myślałeś, że nie wiem o tych zdradach?!-wytłumaczyła mu, a on postanowił kłamać.
-Wczesniej mi je wybaczyłaś!-skłamał.
-Nieprawda! Odzyskałam pamięć miesiąc temu!-krzyknęła i przycisnęła różdżkę niebezpiecznie mocno do swojej głowy.
-Lily... Evans... NIE!-krzyknął i wyrwał jej różdżkę z dłoni, która była bardzo blada. Usiadła na barierce balkonu i delikatnie bujała w tył i przód, aż puściła równowagę. Spadała z dziesiątego piętra. Nie da się przeżyć tej wysokości.
****
Hello!
Wróciłam i dowaliłam xdd Nie martwcie się niedługo CD ❤
Za wszystkie komentarze i gwiazdki dziękuję ;* To niezwykle motywuje <3
To... Do zobaczenia!
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro