Rozdział 56 Trening cz. I
**Narrator**
Black złamał Jamesowi nos. Młody Potter nie chciał iść do pani Pomfrey tylko przeprosić Evans.
-NIE NIE i jeszcze raz N I E-powiedział Syriusz.
-Proszę pozwól mi ją przeprosić-błagał już na kolanach Rogacz.
-Jutro. Znaczy dzisiaj... Znaczy... Wiesz o co chodzi-powiedział Łapa i zamknął drzwi łazienki.
-Nie idziesz już spać Łapo?-zapytał Lupin.
-Nie. Jest już 7:00. Poza tym nie mogę spać-przyznał Black wychodząc z łazienki.
-Ej kiedy poszły dziewczyny?-zapytał Rogacz.
-Zaraz po tym jak ci wtukłem stary-powiedział Syriusz.
-Chwila, czy ja straciłem przytomność?!-krzyknął James.
-Może...-szepnął Syriusz układając włosy przed lustrem.
-Lunio, nie powstrzymałeś go?!-zapytał Rogacz.
-Należało ci się-wzruszył ramionami Remus.
-Idę do niej-powiedział orzechowooki.
-Jeżeli chcesz żyć, lepiej tam NIE idź-ostrzegł go Lupin.
-Truno, jeśli Lily mi nie wybaczy to i tak nie mam po co żyć-powiedział i pośpiesznie poszedł do domotorium Lily. Drzwi otworzyła mu Anna.
-Czego tu Potter?-zapytała chłodno.
-Ja do Evans-powiedział stanowczo.
-Przykro mi, ale jej nie ma-powiedzkała wzruszając ramionami i powoli zamykając drzwi.
-Czekaj!-krzyknął i zablokował je nogą.
-Tak?-zapytała znów i oparła się o ścianę.
-Czyli jej na mnie... Zależy?-zapytał.
-Ymm... No raczej! Ale faceci są głupi... Właź-nakazała Demore.
-Co on tutaj robi?!-zapytała Emma.
-Spokojnie Em, on chyba nic nie wie o naszej Lilce-zaśmiała się Anna.
-Może mi ktoś powiedzieć o co tu chodzi?-zapytał siadając na jednym z łóżek.
-Potter, Potter, Potter... Ona wczoraj tak płakała, że jej nie mogłam uspokoić! Co się stało, że całowałeś Stone?!-krzyknęła Laien, nie wiedząc, że przed drzwiami pewna rudowłosa dziewczyna słuchała ich wszystkich i ocierając rękawem bluzy łzy lecące z jej szmaragdowych oczu.
-Nachlałem się Ognistej znowu...-ostatnie słowo szepnął.
-Jak to "znowu"?-zapytała Anna.
-No tak... Po prostu pije by zapomnieć o Lily, ale się nie da!-krzyknął wstając z łóżka i kręcąc się w te i we w te.
-Tylko nie urządzajcie imprez, dzisiaj sobota-powiedziała Emma.
-Sobota i... Szlaban-powiedział Potter.
-... I trening-dodała wchodząc do domotorium Lily.
-O Li... Znaczy... O której?-zapytał James ukrywając radość.
-Od 8 do 12-powiedziała Evans i chwyciła miotłę.
-Dlaczego tylko ja i tym nie wiem, jestem kapitanem!-pochwalił się Potter i wypiął dumnie pierś.
-A ja tylko ścigającą i zastępcą kapitana-powiedziała zadowolna z miny Rogacza Rudowłosa i złożyła ręce na piersi.
-Sserioo?-zapytał jąkając się.
-Ugh... Potter idziesz na trening?-zapytała.
-Z tobą? Jasne Evans!-krzyknął i zadowolony poszedł za Lily. Zwichrzył sobie włosy, a ona tylko się uśmiechnęła. Co się ze mną dzieje?!-pytała samą siebie. Gdy dotarli do szatni, weszła do łazienki i się przebrała. Włosy związała w kucyk.
Dziewczyna wyszła z łazienki, a Potter się szeroko uśmiechnął.
-Zaczynamy?-zapytała Rudowłosa.
-A inni?
-Reszta drużyny była zajęta, więc pomyślałam, że możemy trochę sami polatać.
-Świetny pomysł, chodźmy.
Poszli na boisko. Okazało się, że było w połowie zajęte przez ślizgonów.
-Malfoy, chodź tu na chwilę-powiedział James, a Lucjusz.posłusznie do niego podeszł.
-Co?-zapytuał ślizgon.
-Słuchaj, nie będziemy sobie przeszkadzać, jeżeli wy będziecie nadal grać na tej połowie, a my na tej-wytłumaczył.
-Zgoda, ale jeśli się dowiem, że mój zawodnik spadł przez was to nie będzie miło-syknął Malfoy.
-To powodzenia!
******
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro