Rozdział 40 ICH już nie ma...
**Narrator**
Przed drzwiami SS
-James?! Charlus! Rogacz??!!! POTTER!-wrzeszczał Black. Mimo, że Jamesa wszyscy widzieli, on nie widział innych. Ciągle biedaczek spał przed drzwiami do Skrzydła Szpitalnego. Martwił się o Lily.
-Łapa?-zapytał niepewny drapiąc się po poczochroanym łbie mlaskając.
-Nie! Wiesz co? Merlin!-powiedział Syriusz.-Jasne, że ja przygłupie-powiedział zrezygnowanym, ale penłnym radości uśmiechu. Pomógł wstał Rogaczowi.
-Gdzie ja jestem?-zapytał.
-A co? Pamięć straciłeś?-zaśmiał się Black.
-Nieee... A Lily?! Lilka?! Lilyyy!!!-wył w niebogłosy, a ludzie na korytarzu się z niego śmiali.
-Ogarnij się idioto! Obudziła się-zaśmiał się po raz kolejny Łapa.
-Aha...-szepnął Potter drapiąc się po karku.
-Chodźmy do niej-powiedział Black, po czym wszedł do Skrzydła Szpitalnego razem z Jamesem.
-Hej Lily-powiedział James, lecz na łóżku szpitalnym nie było rodowłosej! Młody szukający miał już najgorsze myśli, bagle ze swojego gebinetu wyszła pani Pomfrey.
-Proszę pani, gdzie jest panna Evans?-zapytał Syriusz.
-Poszła do siebie-powiedziała.
-Aa... Że do domotorium?-upewnił się Łapa.
-Tak. I wam też radzę się przygotować... Festiwal za cztery godziny...-niedokończyła.
-Festiwal!-krzyknął Potter i pobiegł.
-To my dziękujemy. Do widzenia!-krzyknął Black i pobiegł za Huncwotem.
W domotorium dziewczyn...
-...Nagle wiem to nie jest sen. To tutaj jest mój świat...-śpiewała cicho Lily.
-No, dzieczyno! Gdzieś ty się tak śpiewać nauczyła?!-krzyknęła Amanda.
-Nigdzie. Po prostu tak wyszło...-szepnęła rudowłosa.
-Też tak chcę!-pisnęła Stone.
-Dwie godziny!-krzyknęła Evans.
-Co?-zdziwiła się różnooka.
-Do festiwalu!krzyknęła ponownie szmaragdowooka.
-O choroba...-szepnęła Amanda.
Rudowłowa nagle zaśmiała się. Jej śmiech był słodki i przyjemny. Weszła do łazienki i wyszła ubrana w taką sukienkę:
Miała do tego czarne koturny. Jeśli chodzi o makijaż oczy podkreśliła czarną, mocną kreską. Usta pomalowała na wściekły czerwień, kolor szminki wspaniale grał z jej niemalże białą cerą. Rzęsy pomalowała tuszem, teraz były bardziej wyraziste. Paznokcie pomalowała na czarno, a paznokieć palca serdecznego na czerwono. Włosy rozpuściła i zrobiła z nich lekkie loki.
-Boże Lily! Wyglądasz przepięknie!-pisnęła Stone.
-Serio?-zapytała Evans.
-I to jeszcze jak!-krzyknęła Amanda.
Matemorfomaginia miał różową sukienkę przed kolano i do tego zażuciła sobie na ramiona jeansową kurtkę. Oczy zmieniła na niebieskie, a włosy wyprostowała i zmieniła na fioletowe.
-Amanda, ty też wyglądasz genialnie-powiedziała Lily.
-Ale ja bym chciała włosy jak ty i oczy, też jak ty...-szepnęła Stone.
-Przecież możesz-powiedziała Evans.
-Nie, nie mogę... Mogę każdy kolor na oczach i włosacg, ale twoje są wyjątkowe. Nic dziwnego, że biedaczek się zakochał bez pamięci... A właśnie! Jak z WAMI?-zapytała.
-Amanda, nas już nie ma...-szepnęła Ruda.
-Jak to nie ma?-zdziwiła się Stone.
-No tak... On ma swoje życie, ja mam swoje. Nie ma już NAS-powiedziała Lily i jedna łza spłybęła jej po różowym policzku, o dziwo nie rozmazując jej makijażu i po chwili dodała- Jestem ja, Lilyanna Evans i on, James Charlus Rogacz Potter. Ale widzę, że ty i Luniek kwitniecie-przyznała.
-Lil, ny już ze sobą nie chodzimy-zaśmiała się Amanda.
-Jak to?!-krzyknęła Ruda.
-Normalnie, uznaliśmy, że do siebie nie pasujemy-powiedziała.
-Poznałaś kogoś. Widzę to. Stone! Złamałaś mu serce!-oburzyła się Lily.
-No bo John ma takie oczy... I usta...-rozmarzyła się niebieskooka.
-Ja cię nie poznaje!-krzyknęła Evans i trzasnęła drzwiami. Poszła do Luńka, daleko iść nie musiała, siedział przy kominku chowając twarz w dłoniach. Lily cicho podeszła do niego i go przytuliła.
-Wiem jak to boli. James nie raz mnie skrzywdził-szepnęła Remusowi do ucha.
-Ale ty go kochasz. A on ciebie...-powiedział załamany Lunatyk.
-Lupin, patrz na mnie-powiedziała mu i zrobił co kazała.-Amanda to głupia dziewczyna. A ja i James ze sobą nie chodzimy-uśmiechnęła się ciepło.
-Chodzicie James tak powiedział-szepnął Lupin nie tracąc kontaktu wzrokowego z Evans.
-Dalej słuchaj tego debila, a daleko zajdziesz...-szepnęła i wtedy właśnie przed obraz Grubej Damy pojawił się Potter, ale nie sam.
-Hej... Amanda?!-krzyknął Lunio i zaraz się otrząsnął.
-Ymm....-szepnęła.
-O tym mówiłam-Lily udawała, że ją to nie obchodzi, ale w środku cicho płakała. Poszła do domotorium.
-Evans!-krzyknął Potter i pobiegł za nią, ale ona była szybsza i zamknęła mu drzwi przed nosem. Dziewczyna nie płakała. Wiedziała, że Potter to baran.
-Siostra, otwórz-usłyszała za drzwiami Syriusza. Podeszła do drzwi i je otworzyła, rzuciła mu się na szyję i wtuliła się w niego.
-Potter to palant-szepnęła.
-Co ci zrobił?-zapytał troskliwie Black.
-On z Amandą...To boli. Nie wybaczę mu tego ani jej! Dla mnie to sskończony idiota!-z trudem powstrzymywała łzy.
-Ciii... Wiem. Dostanie mu się za to. Ale teraz musisz iść na festiwal i zaśpiewać tak, żeby wszystkim szczeny opadły!-powiedział szarooki, a zielonooka się zaśmiała.-Ogólnie, to jak bym nie był twoim bratem, to bym się w tobie zakochał. Wyglądasz genialnie! Popraw makijaż, a ja poczekam. Szybciutko!-pośpieszał ją Łapa.
Syriusz wyszedł z domotorium Evans i poszedł do Pokoju Wspólnego, gdzie Amanda i Remus się kłócili, lecz gdy cała trójka zobaczyła Łapę podeszła do niego.
-I jak?-zapytał Potter.
-Ty Potter się od niej odczep-syknął Black.
-Syriuszu, ja...ja nie chciałem..-tłumaczył się James.
-Przestań! Zraniłeś ją-warknął Lunatyk.
-Ona cię nie chce znać-powiedział Syriusz.-To koniec-dodał.
-Czego koniec?-zapytał Potter i Stone.
-Huncwotów-warknął Remus jednocześnie z Syriuszem.
-O Evans?! To szlama!-krzyknął Potter.
-Nigdy o niej tak nie mów-syknął Remus.
-Jak śmiesz?! Podobno ją kochałeś-niedowierzał Black.
-Przepraszam-powiedział Potter.
-Nie. To koniec-powiedział Lupin.
-Koniec Huncwotów. Na zawsze. Żegnaj James-powiedział smutno Syriusz i poszedł do Rudowłosej.
W domotorium Evans chłopcy powiedzieli jej o rozpadze ich paczki.
-Przepraszam-szepnęła chowając twarz w dłoniach.
-Za co?-zapytał Lupin.
-To przeze mnie nie ma Huncwotów-szepnęła.
-Przestań. Nie możesz się obwiniać. To nie twoja wina-pocieszał ją Remus.
-Syriusz?-zapytała.
-Straciłem go-powiedział smutno.
-To przez Stone-powiedział Remus.
-Nie mów tak! To przeze mnie!-zawołała Evans.
-Bez niego pełnie będą trudniejsze-uświadomił sobie Lupin.
-Wiem! Nauczcie mnie animagii!-krzyknęła Evans.
-Co to to nie!-ożywił się Łapa.
-Nie będziesz się narażać dla mnie!-dodał Remus.
-Proszę... Beze mnie, nie dacie sobie rady-błagała Evans.
-Zgoda...Za 1 festiwal-szepnął Black i cała trójka trwała w uścisku.
******
Witajcie!
Z góry dziękuję za 🌟 i 💬.
Za błędy PRZEPRASZAM.
Pozdrawiam
Huncwotka_forever
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro