Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3 Śmierć...o włos.

**Oczętami Lily**
-14:30!-krzyknęłam-Nie zdążę! Dor, pomocy!-krzyknęłam poprawiając włosy.
-Ale Lily, wyglądasz wspaniale. Nie mam w czym ci pomóc-powiedziała z uśmiechem.
-Myślisz?-zapytałam stając w lustrze.
-Oczywiście! A teraz idź już. Jest 14:40. Potter powiedział, że będzie już na błoniach.-powiedziała.
-A miał po mnie przyjść...
-Mówił, że na coś dla ciebie.
-To dobra. Idę. Pa!
-Pa! Baw się dobrze!
-Dzięki!-krzyknęłam wychodząc z domotorium. Po pięciu minutach byłam z na miejscu. Jamesa jeszcze nie było. Ma jeszcze czas... Jest 14:50...
Niespodziewanie z Zakazanego Lasu ktoś wyszedł i kierował się w moją stronę. Zobaczyłam, Malfoya. I Bellatrix i innych z jego zgrai. Było ich dziesięciu. Podeszli do mnie.
-Cześć Evans-powiedział wspiąć się na mnie.
- Witaj Malfoy. Czego ty tu chcesz?-zapytałam że złością.
-Wiesz... Ty taka SZLAMA nie jest mi potrzebna, ale mogę się tobą pobawić....
-Nigdy Malfoy!
-O! Evans nie denerwuj mnie! Idziesz z nami!
-Nigdy!-krzyknęłam wiercąc się.
-Cruciatus!-krzyknął Malfoy, a ja opadłam na ziemię. Czułam jakby moje ciało się paliło. Obudziłam się przywiązania do krzesła w Związanym Lesie.
-No, szlamo powiedz nam wszystko o Huncwotach, a puścimy cię wolną-powiedziała Bellatrix.
-Nigdy!-krzyknęłam wiercąc się.
-Crucio!-zawołał Malfoy.
-Crucio!-zawołała po nim Bellatrix.
Moje ciało było całe we krwi. Nie mogłam nawet otworzyć oczu.
-No to może teraz?-zapytał Malfoy że śmiechem.
-Nnie-mruknęłam.
-Nie chce cię zabijać, więc powiedz!-krzyknęła Narcyza na cały las.
-T-trudno-powiedziałam drżąc.
-Sama chciałaś... Crucio!
-Snape! Przydaj się na coś!
-Już! Crucio!
-Crucio!-krzyknął Snape.
-Nie będę się z tobą męczyć szlamo!-krzyknął Malfoy.-Avada Ka...!-nie dokończył, bo James się rzucił na niego.
-James...-nie mogłam nic z siebie wydusić. Po prostu zemdlałam.
**Oczętami Jamesa**
Usłyszałem krzyk więc pobiegłem bo Lily i tak jeszcze nie było. Zobaczyłem Narcyzę, Malfoya, Bellatrix i Wycierusa reszta zwiała, ale było ich dużo. Lily mogła teraz umrzeć...
Bez zastanowienia pobiegłem do Skrzydła Szpitalnego. Evans była ciągle nieprzytomna. Martwiłem się o nią jak nigdy.
Lily była w śpiączce przez połowę października i cały listopad. Stałem przed drzwiami do Skrzydła Szpitalnego razem z Huncwotami, ale po chwili poszli poszukać Petera, który (jak zawsze) zapewne siedzi w kuchni. Ja zostałem, a gdy w końcu pani Pomfey mnie wpuściła siedziałem dwie godziny obok Lily. Nagle przyszedł John, który zaczął do mnie gadać:
-No i co? Udało ci się stary!-powiedział i poklepał mnie po placach.
-Co mi się niby udało?-zapytałem wstając z krzesła.
**Oczętami Lily**
Wybudziłam się! Nareszcie! Chciałam zadać milion pytań, lecz usłyszałam ciekawą rozmowę więc postanowiłam słuchać dalej:
-Nie niby! Umówiłeś się z Evans!-pochwalił go John.-Gratulacje! Wygrałeś zakład!
-Ty świnio!-krzyknęłam wstając z łóżka pokazując na Jamesa.
-Aale Lily...
-Wyjdź! Już! I ty też durniu!
Opadłam na kołdrę, potem odpowiedziałam wszystko Lunatykowi, Łapie i Glizdogonowi, wszyscy nastawili ramię, abym mogła się wypłakać obiecali też nie odzywać się do Rogacza.
*******
Witam!
No i kolejny rozdział przepraszam za wszystkie błędy i opóźnienie ale rodzinka się zjechała :D
Jutro może kolejny Xd
ฯWszystkim biegnącym jutro życzę powodzenia! ;**
Pozdrawiam i zachęcam do dawania gwiazdek i komętarzy :* ❤❤👍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro