Rozdział 21 Cała prawda o Jamesie Potterze...
**Nadal Oczami Lily...**
DORCAS?!
Ale dlaczego?! Co ja jej zrobiłam?!
-Potter! Meadows!-krzyknęłam, a para "zakochanych" się od siebie odczepiła.
-Lily?!-krzyknęła Dorcas.- Przecież miało jej tu nie być!-krzyknęła patrząc na Pottera, ten pokiwał głową i patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Lil, to tylko kawał... Syriusz i nauczyciele są zamknięci w lochach. Nic im nie jest-powiedział spokojnie.
-To dlaczego się całujesz z Meadows?!-krzyknęłam.
- Do jasnej cholery! Lilka uspokuj się!-nakazał James.
-Nie! To koniec-powiedziałam i pokiwałam przecząco głową.
-Ale, że co?-zapytał James z głupkowatym uśmieszkiem.
-ZRYWAM Z TOBĄ POTTER! NIENAWIDZĘ CIĘ!-krzyknęłam z całych sił.
- NO I DOBRZE! I TAK CIĘ NIGDY NIE KOCHAŁEM!-krzyknął, a mi z oczu ciekły już łzy.
-A JA GŁUPIA NADAL CIĘ KOCHAM!-krzyknęłam z mokrymi policzkami od płaczu, po których ciągle ciekły łzy.
- Lily...ja... Ja... Ja nie wiem co mam powiedzieć-złagodził ton.
-NO I DOBRZE!-krzyknęłam i odwróciłam się na pięcie. Gdy weszłam do Wspólnego Pokoju na kanapie siedział już Syriusz, jego ręce okrywały całą twarz. Wiedziałam i co chodzi... Dorcas.
-Heej Syriusz-szepnęłam siadając obok przyjaciela.
-Cześć Ruda-powiedział cicho zdejmując ręce z twarzy.
-Dorcas?-zapytałam, a on tylko pokiwał głową na tak.
-James?-zapytał, a ja zrobiłam to co on przed sekundą.
-Kocham ją. A ty jego-powiedział przytulając mnie do siebie.
-Ale ona nie kocha cię. A on mnie-szepnęłam i wtuliłam się w Łapę.
-Będziemy musieli to przeżyć-szepnął.
-Yhm.. Ale ja nie chcę żyć bez tego debila-powiedziałam z łzami w oczach.
-Ja bez tej wariatki wytrzymać nie mogę.
-Idę się umyć-powiedziałam i wstałam z kanapy.
-Jasne! Lilka...-szepnął niepewnie.
-Tak?-zapytałam wchodząc po schodach.
-Dzięki-powiedział.
-Za co?-zapytałam.
-Za to, że mnie nie odrzucasz...
- Syriusz... Nigdy bym nie śniłam żeby to zrobić.
-Idź się umyć. Zaraz porozmawiamy.
-Dobra. W Pokoju Życzeń?
-Okey. Czekam.
Po dziesięciu minutach byłam w umówionym miejscu. W kominku trzaskał wesoło ogień, podeszłam do fotela parzeciwko palniska i zobaczyłam w nim Syriusza. Ręką pokazał fotel obok siebie i poklepał go, żebym na nim usiadła. Posłusznie wykonałam polecenie kolegi. Po czym zaczął:
-Lily, od czego tutaj zacząć...-szepnął.
-Od początku-powiedziałam z uśmiechem.
-Ach... To tak, ja, Potter, Peter jesteśmy...Nielegalnymi Animagami.
-Że co?!
-Tak. Ja to pies, Potter to jeleń, a Peter to szczur.
-Zaraz, zaraz, Potter to jeleń?!
-Tak, a co?
-I jego patronusem jest też jeleń?
-Tak, a co?
-O cholera!
-Co?!
-Bo widzisz moim patronusem jest łania...
-Tak, a co?
-Black!
-No co?!
-Jak się ma oatronjsy tej samej rasy i to jest... Chłopak i dziewczyna...
- To co?
-Nie bo Black Ale ty jesteś tępy! JA I POTTER JESTEŚMY SOBIE PRZEZNACZENI, DURNIU!
-Aaa... Współczuję...
- No właśnie! I co ja mam zrobić?
- Nie wiem Lily... Na prawdę nie wiem...
- To mnie powoli przerasta...
-Cała ta sytuacja to gówno.
-Zgadzam się.
- Idziemy do domotoriów spać?
-Chyba tak.
-Ale jeszcze coś i Jamesie...
-Słucham.
-Jeśli cię to interesuje to Potter zdradził cię trzy razy...
-Że co?!
-No tak... Pierwszy raz jak byłaś w śpiączce, drugi i trzeci jak ty już spałaś...
-Dzięki Syriusz. Chodźmy już.
****
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Następny rozdziałek chyba jutro ;)
Pozdrawiam
Huncwotka_forever
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro