Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18 Czarny Pan

**Oczami Jamesa**
-Kochanie, idź już spać-szepnęła Lily.-Jesteś zmęczony-powiedziała i zaczęła głaskać mnie po głowie.
-Muszę?-zapytałem.
-Tak. Ja idę. Pa-powiedziała pocałowała mnie w policzek i wyszła z trzaskiem drzwi.
-Pa Lily-szepnąłem resztkami sił po czym zasnąłem.
Obudziłem się w dziwnym miejscu... To nie były już beżowo-białe ściany takie jak w Skrzydle, były one czarne. Nie spałem na białym łóżku pod białą kołdrą, spałem w czarnym jak te ściany jednoosobowym łóżku otoczonym kolcami. I co najważnjejsze, nie byłem wolny! Moje ręce i nogi zostałe przykłute to tego wyrka! Nad łóżkiem wisiała moja szata. Obok mojego "więzienia" była mała półka, na której leżały moje okulary. Sięgnąłem po nie, szarpałem się z łańcuchami i wygrałem! Zobaczyłem, że pod łóżkiem jest moja różdżkę! Pewnie ten, który mnie tu sprowadził tego nie zobaczył. Zacząłem się wiercić, już prawie... Dostawałem ją nogą, ale nagle usłyszałem kroki, więc kopnąłem ją dalej. Przez próg drzwi weszła Bellatrix. Od razu, gdy zobaczyła, że nie śpię zawołała:
-James się obudził!
-Już idę. Muszę iść jeszcze do Pana go i tym powiadomić-powiedział zmamy mi głos.
- Mówiłem ci Malfoy! Nie Pan tylko CZARNY PAN! Tak ci trudno?!-krzyknął lodowaty głos zbliżający się do pomieszczenia, a którym mnie uwięziono. Nie miałem wątpliwości, że to Lord Voldemort, zacząłem się jeszcze bardziej wiercić.
-Oh... Spisaliście się genialnie!-pochwalił Voldemort swoich służących.
-Dziękujemy Czarny Panie-powiedział Lucjusz kłaniając się równo z Bellatrix przed swoim Panem.
-Możecie już iść-powiedział i pokazał im drzwi, a oni posłusznie wyszli.
-No, no... Kogoż jam tu widzę? James Potter-powiedział podchodząc do mnje
-We własnej osobie!-powiedziałem chcąc wstać z łóżka lecz przez kajdany nie mogłem tego zrobić.
- Nie tak ostro Potter. Bo inaczej powiedz im "papa!"-powiedział po czym pokazał mi moich rodziców, który trzymali Bellatrix i Malfoy.
-Nie! Już nie będę!-poddałem się słownie.
-Grzeczny chłopiec. A teraz mi powiedz czy się do mnie przyłączysz?-zapytał z cwanym uśmieszkiem.
-Po moim trupie!-krzyknąłem.
- Jak wiesz nastąpi to szybko. Bo ja cię zgładzę! I nie dopuszczę, aby Lilyanna Evans cię poślubiła i urodziła twojego potomka!-krzyknął zły.
-A skąd wiesz, że ja i Lily...-szepnąłem nie dokończając.
-Czarny Pan wie wszystko-powiedział dumnie i wypiął pierś.
-A jak to nie mieć nosa?-zapytałem od czapy, aby nie kontynuuować tego wrażliwego tematu.
-Potter! A co cię to obchodzi?! Przecież ty masz nos!-powiedział wbulbersowany, ale też jednocześnie nieco rozbawiony.
-A czujesz coś?-zapytałem ze śmiechem.
-Nie-szepnął po namyśle.
-A miłość? A no tak! Kto by chciał chłopaka bez NOSA?!-powiedziałem rozbawiony.
-Crucio!-krzyknął Voldemort, a ja poczułem wielki ból.
-Tylko tyle?-zapytałem rozbawiony, chociaż tak naprawdę chciałem zawyć z bólu i prosić żeby przestał, ale to nie w stylu Huncwota. Prawda?
-Oj James... Crucio!-wrzasnął, a ja zemdlałem.
**Oczami Lily**
Minęło siedem godzin, myślę, że Jim nie będzie już spał. Zapytałam się więc Łapy:
-Syrusz, idziesz że mną do Rogacza?
-Do niego?! Tu się jeszcze pytasz?! Chodźmy!-zawołał i pobiegł w stronę wyjścia. Ja oczywiście za nim. Wszedł do Skrzydła Szpitalnego i po chwili wyszedł z mną jakby ktoś umarł.
-Syriusz? Co jest?-zapytałam zmartwiona stanem przyjaciela.
-Porwali go- szepnął.
-Kto?!-krzyknęłam.
-Voldemort-powiedział, a ja padłam na podłogę. Zemdlałam.
****
Witajcie!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Następny rozdziałek chyba jutro.
Przypominam o 🌟 i 💬.
By Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro