Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13 Mecz

**Oczami Jamesa**
-Od niej?-zapytałem.
-Tak.
Rozpakowałem list i przeczytałem go:

James, wiem, że się o mnie martwisz, ale nic mi nie jest. Jestem cała i zdrowa. Mam dla Ciebie niespodzianekę!
Czekam na błoniach.
Twoja
Lily.

Nic jej nie jest. Na szczęście!
-Dobrze, że nic jej nie jest nie Dorcas? Dorcas?!-byłem zdziwiony, że nie ma tu dziewczyny. No nic. Wzruszyłem ramionami i poszedłem na błonia.
Zobaczyłem tam wielki napis "Sto lat Rogacz!!" Czy to sen?! Myślałem, że nikt nie pamięta, a tym czasem to ja nie pamiętałem i moich urodzinach!
-Mamo! Tato!-krzyknąłem podbiegając do moich rodziców.
-Jamesie Charlusie Potterze-zaczęł groźnie moja mama.
-Tak?-zapytałem ściskając ich najmocniej.
-Jeżeli stracisz tę dziewczynę to osobiście ci przysięgam, że cię udusze!-powiedziała, a Evans się zarumieniła.
-Wiem. Jest wyjątkowa-powiedziałem z rozmarzeniem.
-Tylko może zerwij z Walerią-szepnął tata.
-Później. Teraz jeszcze nie pora
- Tylko wygraj mecz!
-Tato...
- No dobra... Idź i się baw dobrze synu.
- No dzięki.
-Wszystkiego najlepszego!-krzyknęła Lily i wszyscy zaczęli śpiewać "Sto lat"
-Dziękuję-powiedziałem i pocałowałem Evans w policzek.
-Nie na za co...-powiedziała zawstydzona
-Ależ jest.
**Kilka dni później...**
Jejciu... Dzisiaj mecz quidditcha! Stresuje się jak nigdy. Gryffindor vs Hufflepoff. Mają dobrego szukającego! A ja?! Zestresowany jak nigdy.
- Syriusz jak myślisz wygramy?-zapytałem "brata".
-Jim, a kiedy my NIE wygrywamy?-zapytał Black, który brał właśnie miotłę z kąta szatni.
-Zrobię to. Złapę go. Dla Lily.
-Zbieramy się!-nakazał kapitan naszej drużyny.
Wyszliśmy na boisko. Wiwaty i oklaski rozeszły się po naszym małym "stadionie". W pierwszym rzędzie na trybunach gryffonów siedziała Lily miała na sobie szal z czerwono-żółtych barw.
-Kapitanowie, uściśnijcie sobie dłonie-rozkazała pani trener.- Na miejsca... START!
Wzbiłem się w górę, o mały włos kafel nie uderzył mnie w głowę, ale w tym sporcie to przecież normalka!
Zobaczyłem coś błyszczącego. Lecz szybko się zorientowałem, że to paznokcie Dorcas.
-I GOL! Gryffindor przegrywa 50:10 z Puchonami!-wrzasnął młody komendator z siódmego roku.
-O nie! Przegrywamy... Gdzie jesteś zniczu?!-powiedziałem sam do siebie.
Nagle coś błysnęło koło Lily. Mam genialny pomysł, przez co ten Puchon się nie skapnie! Zanjrkowałem w dół, Puchon był za mną. Lecz, gdy zobaczył że lecę do Lily, znów poleciał w górę.
-Jim! Co ty tu...-nie dokończyła, a pocałowałem ją w usta.
-Uuuu... James co ty robisz?!-rozległ się głos Gryffona-komendatora.
-Rogacz! Nie pora na całuski!-krzyknął Syriusz.
Całując się z Lily, podniosłem prawą rękę nad jej głowę i... MAM!
Gdy zakończyliśmy pocałunek, uniosłem prawą rękę że złotym zniczem.
-150 punktów dla Gryffonów! Czyli 160:50! Gryffindor WYGRYWA!-ogłosił siedemnastotatek.
Zeszliśmy z boiska pośród wiwtów i oklasków.
-No, Potter. Nieźle-pochwalił mnie kapitan drużyny.
-Dzięki-odpowiedziałem mu wchodząc do szatni.
- No Jim! O to chodziło!-krzyknął zachwycony Łapa.- I wiesz co to oznacza?-zapytał.
-Impreza!-krzyknąłem zadowolony.
-Przebiorę się i biegnę po Ognistą i piwo kremowe.
-Dobra. Tylko szybko!
Wyszedłem z szatni i zobaczyłem Lily. Chyba nie chce mnie chwalić.
-Hej śliczna-powiedziałem obejmując ją.
-Czeeść-powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Coś się stało?-zapytałem.
-Nie. Po prostu jestem śpiąca.
-Aha. Okey. I nas jest impreza. Przyjdziesz co nie?
-A mam jakiś inny wybór-powiedziała uśmiechając się krzywo.
*****
Witaj po raz drugi!
Za błędy PRZEPRASZAM.
Przypominam o 🌟 i 💬.
Huncwotka_forever

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro