szpital
Perspektywa Lili
Obudziłam sie I bolała mnie całą rączka.
Obok mnie się dział shane I robił coś na laptopie.
Nikogo w sali nie było oprócz niego.
- O mała. Jak się czujesz?
- Dobze ale boli mnie tylko loncka.
- to...to dobrze że czujesz że boli
- ale nie chce żeby bolało.
- wiem, wiem mała
Przez drzwi weszła jakaś pani.
- czy jest tu ojciec pacjentki?- zapytała.
- emm? Ojciec?- zapytał shane
- no tak Vincent Monet.
- no Vincent powinien być gdzieś na korytarzu.
I pani wyszła.
- Lili? Czy ty wiesz coś na temat tego że Vincent jest twoim tatą?- pokiwałam głową na nie.
Do sali wszedł nagle Vince.
- Vinc.
- Słucham?
- dlaczego nie powiedziałeś że Lili jest twoją córką?
- gdzie to usłyszałeś?
- od pielęgniarki. Vinc to prawda?
- Tak.
Do salki wszedł Dylan z Tonym.
- Co tak? O Lili wstała. Co tam u ciebie dziewczynko?- nieodpowiedziałam jestem obrażona na Dylana I na tony'ego bo nazywali mnie naklejką.
- odpowiesz?- Nic. Nawet na niego nie zerknęłam. - haloooo żyjesz tam?
- o dziewczynka się na ciebie chyba obraziła.- powiedział tony- dziewczynko obraziłaś się na niego?
Tak i na ciebie też - powiedziałam sobie w myślach.
- Dobra chłopacy mamy ważniejsze sprawy do omówienia. - powiedział Vince
- jakie? - zapytali Dylan z Tony'm
- Vince jest ojcem Lili. - powiedział shane.
Cześć
Nie wstawiałam ostatnio.
Dużo mam na głowie.
A dziś jeszcze się źle czuje...
Ale wstawiłam specjalnie dla moich czytelników<3
Może jak chcecie żebym was nazywała? Pomysły w kom-->
To Papa 🩵
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro