Powrót do domu
Perspektywa Lili
Dziś wracam do domu!
Tak w końcu!
Byłam w szpitalu aż tydzień.
Jest już luty 25 a 5 marca mam urodzinki i już będę miała 7 lat!
Dziś jest piątek a w poniedziałek podobno pójdę pierwszy raz tu do zerówki.
Tu w sensie w pensylwanii.
Boję się trochę ale jeszcze sobota i niedzielę.
Więc się tak nie przejmuje.
- To co mała gotowa? - zapytał shane bo już mnie spakowali z tego strasznego szpitala.
-TAK! - krzyknełam tak bardzo się cieszę że już wychodzę!!!
Shane I Dylan się zaśmiali.
Dylan wzią moją torbę a Shane wzią mnie uważając na moją rękę oczywiście.
☆☆☆
-DOMEK! - krzyknelam gdy tylko przekroczyliśmy próg domu- mozemy się pobawić?????
- ale w co? - zapytał mnie shane.
- nooooooooo w.......... Moze....... zlobimy bazę???!!?!?!?!?!?- wykrzyknęłam.
- Ale może najpierw obiad? - powiedział Shane.
- No Właśnie obiad.- powtórzył Dylan.
- Ej shane - szepnełam.
- no?- odpowiedział też szeptem
- Moze wymyślimy hasło do bazy i juz dylana nie wpuścimy?- zapytałam z cicho z nadzieją.
- jasne.
- Moze dylanek dzbanek???- powiedziałam I wybuchnęliśmy śmiechem.
A dylan tak nie zwracając uwagi na nas wcześniej,tak teraz się na nas popatrzył i zapytał:
- Co was tak bawi? Hm?
-nic- odpowiedzieliśmy szybko chórem.
- No napewno, gadać.
- no my omawialiśmy jak zbudować bazę. Co nie shane? - powiedziałam I odwróciłam głowe do brata
- No! Tak! Tak właśnie było!- powiedział a potem wstałam bo już skończył jeść obiad.
- No mała szybciej musisz zajadać bo noc nas zastanie.
- no stalam się... Ale tego jest za duzoo.
- Daj. - powiedział shane staną szybko i zjadł mój obiad w kilka sekund.- ty- wskazał na mnie palcem.- zjadłaś obiad a nie ja pamiętaj.- powiedział a ja się uśmiechnęłam I on też po chwili.
Zeszłam z krzesła I poszliśmy do salonu.
Shane przytargał krzesła z kuchni a ja wyjęłam duuużo kocyków.
☆☆☆
Zrobiliśmy to.
Ja weszłam do środka i nagle buch!!!
Baza się zawaliła.
Mnie nic nie dotknęło wręcz zawaliło się obok mnie. Jakby celowo wszystko mnie ominęło.
- Bu. - powiedziałam I zaczęłam się śmiać a chwilę później shane do mnie dołączył.
☆☆☆
- Źle to robicie!-powiedział dyl.
- Nie dobrze robimy.- powiedział shane.
- tak? To powiedz dlaczego baza zawaliła wam się już 8 raz jeśli dobrze liczyłem.
- Pewnie źle licyłeś.- powiedziałam.
- o ty.- powiedział dylan I zaczęłam mnie gonić. A ja zaczęłam uciekać. ( wcale nie patrząc na to że dylan biegł wolno żebym nie mógł mnie dogonić).
- Ja ci pokaże! Ja źle liczyłem? To zobaczymy.
- Nie! Nie! Nie!!!!- uciekałam ale mnie złapał.- puść!!!!!!!aaaaaaa!!!!!- pisnelam.
Shane nie pomagał.
Stał sobie i się przyglądał.
- Zdlajca!- krzyknelam do niego.
Wszyscy się że mnie zaśmiali.
Aż dylan mnie puścił.
Upadłam.
Nie byłam jakoś wysoko ale oparlam się o rękę I zabolało.
Bardzo.
- ała!!!- pisnelam na cały dom.
Nagle z góry przyszedł...
Kto?
Jak myślicie?
Przepraszam Przepraszam Przepraszam Przepraszam
Że tak dawno nie wstaiwałam rozdziałów postaram się częściej wstawiać rozdziały.
Do zoba niebawem!!!! <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro