kiedy oni będą....?
Lili płakała.
Zacząłem się drzeć żeby chociaż zawiną jej bandarz żeby nie dostała zakarzenia.
Wielki królewicz ruszył dupe i zabandarzowal jej to.
Nawet z łaska zostawił jakiś koc na noc.
Nie spałem wogule.
Czuwałem przy Lili.
Pospała chwilkę.
Ale krótko bo ja bolała bardzo ręką.
- Shane...- uspokoiła się bardzo tak nagle.- nie czuje..... t-to dobrze...?
O Boże o Boże o Boże to źle...
Gdzie są chłopacy dlaczego ich jeszcze nie ma.....?
MIARKA SIE PRZEBRAŁA
- Dobra! Zbieramy się! - krzykną Mikołaj.
-ONA NIE CZUJE! NIE CZUJE DŁONI !!!! PRZEZ CIEBIE!!!- chciałem krzyczeć dalej ale włożył mi jakąś szmate do buzi I zawiązał z tyłu.
- jak cos powiesz słonko to skończysz tak samo.- zwrócił się do Lili.
Wzioł Lili i wrzucił do busa na tył.
Wzią potem line do które byłem przywiązany i zaprowadził mnie też tam.
Nagle zauważyłem.
Zauważyłem chłopaków odrazu strzelili do tego dupka.
Rozwiązali mnie i Lili.
- Musimy jechać do szpitala.
- Chce do domku.....- mówiła Lili cichutko. Dylan ją wzia i wsiadł do auta.
- shane cho! - krzykną do mnie. Wszyscy wsiedliśmy do aut Vince zadzwonił do Mony'ego żeby zabrał tego gościa. Już martwego. Strzelili mu w głowe.
☆☆☆
Lili musiała mieć operacjie. Musieli zaszyć rękę.
Nie wiedzą czy odzyska czucie ale jest 5% szans że tak.
Oby tak.
Mi zrobili badania i dostałem odrazu wypis.
Cześć!
Życzę wszystkim szczęśliwego nowego roku :)
Macie jakieś postanowienia nowo roczne?
Jak tak to napiszcie jakie->
Jestem ciekawa.
Papa! <3
Ps. Do zobaczenia w nowym roku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro