Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

burza

Obudziłam sie w salonie pod kocem.

Na dworze było ciemno i padał deszcz bo słyszałam jak stuka o okna.

Błysnęło i walneło.

Burza...
O nie...

I znów to samo, błysk i grzmot

Popłakałam się...

Chce żeby shane przyszedł...

Może....się bawią w chowanego?
Nie...

No bo już ich szukałam...

Chce żeby tu byli....

I znów grzmot.

Aż podskoczyłam.

Nawet nie umiem włączyć se bajki...

Nagle coś zaczęło pikać.

Rozglądnęłam się, na początku się wystraszyłam, ale teraz zaczęłam szukać z kąd dochodził ten dźwięk.

- halo.....- odpowiedziała mi cisza tylko te pikanie.

Nagle zauważyłam dym, z kuchni.
Z piekarnika.

Otworzyłam piekarnik.
Myślałam że może jak otworze to się wywietrzy?

Ale dymu zaczęło lecieć więcej i więcej.

Nagle zobaczyłam ogień wychodzący z piekarnika.
Wystraszyłam się i zaczęłam znów płakać.

Ogień!

Pali się!

Zaczęłam kaszleć od nadmiaru dymu.

Gdzie oni wszyscy są...

Kaszlałam i płakałam.

Usiadłam w rogu salonu i podsunęłam kolana pod brodę.

Czarnego dymu było coraz więcej.

Nagle usłyszałam wołanie.

- Lili!!! Jesteś tu!?!!!!!? - wolał ktoś a ktoś inny mu odpowiedział.
- przecież szukaliśmy jej w domu i jej nie ma trzeba szukać dalej w lesie!
-może źle szukaliście ?! - to wołał shane.
- japierdole ile dymu jest w kuchni i salonie, deklu nie wyłączyłeś ciasta a Eugenia prosiła o jedno.
- no dobra szukamy tu jeszcze Lili może jest gdzieś w dymie.

Nie miałam już sił...
Co chwilę kaszlałam ale cichutko.
Mało kto by usłyszał.

Kaszlnełam.

- ciiii.....słyszałeś ? - zapytał shane kogoś.
- ale co masz jakieś przesłyszenia deklu.
- Boże ty to masz naprawdę gdzieś czy ją znajdziemy. Super zgubiła się zapomnijmy o niej co nie tony? Właśnie tak działa twój tok rozumowania imbecylu.

Tony tylko parskną.

- Lili?! - krzykną shane, zauważył mnie.
Shane wzią mnie na ręce.

I tyle widziałam.
Ostatnie co pamiętam to jak jedziemy do szpitala....



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro