1...2...3...iiii.....skok!!!!
Właśnie zjadłam śniadanie i poszlam do salonu w którym był włączony telewizor:
- ...znajduje się pod domem oskarżonego pukamy od kilku minut ale nie odpowiada...- Dylan wyłączył telewizję i włączył Natflixa.
- no dziewczynko, co chcesz pooglądać?
- Nie wiem..
- możeeeee nie wiem jakąś księżniczkę?
- Nie.
- to może to? - włączył jakiś film.
- Co to ?
- Marry Popins
- Nie wiem cy to chce
- Mówi się "czy" a nie "cy"
-no mówie cy
- no mówisz "cy" a masz mówić "czy"
- przecież mówię.
- dobra nie ważne. Oglądaj i nie marudź
☆☆☆
Film się skończył.
A ja wpadłam na genialny pomysł.
Wstałam I Pobiegłam do mojego pokoiku.
Wzięłam parasolkę i poszłam na schody.
- raz....- powiedziałam cicho i rozłożyłam parasolkę.- dwa... - powiedziałam trochę głośniej.
- trzy i skok!!!!!! - skoczyłam ale jak się odbijałam i byłam troszkę nad ziemią to złapały mnie jakieś ręce.
- aaaa - krzyknełam na cały dom a chwilkę później się popłakałam.
- Ej, mała to tylko ja.- powiedzial mi znajomy głos.
Popatrzyłam w jego stronę.
Shane, to shane.
Przytuliłam się do niego.
-co ty chciałaś zrobić, co?- zapytał że spokojem i odgarną kosmyk moich błąd włosów.
- ja chciałam być jak Melly popins.
- aaa Merry popins. Chciałaś latać na parasolce?
- pod parasolką! - krzyknełam I się uśmiechnęłam.
- Ale wiesz że mogłaś zrobić sobie krzywdę?
- Ale ona mogła...
- Ale jej parasolka była zaczarowana.
- a moja...?
- niestety nie jest.
- oh...
-Co tu się dzieje? - zapytał dylan wchodząc na schody.
- Ty włączyłeś jej Merry Popins?
- tak a co?
- no to właśnie przez to by się zabiła przed chwilą.
- Co?! Co zrobiłaś?!- krzykną na mnie a ja się rozpłakałam.
Mama na mnie nigdy nie krzyczała.
Dlatego się bardzo wystraszyłam.
- Nie krzycz na nią deklu.- powiedział po czym klękną i otworzył dla mnie ramiona w które weszłam.
- Nie wiesz że to fikcjia?!
- opanuj sie - powiedział do niego i podniósł mnie do góry oraz przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Co ty?! Przecież chyba aż takim ułomem nie jesteś! - rozpłakałam się jeszcze głośniej - japierdole. Więcej tak nie rób. Idę do siebie nara.
Dylan poszedł i trzasną za sobą drzwiami a ja aż podskoczyłam.
- Nie przejmuj się to dylan. Pamiętasz..?
Dylanek dzbanek. - zaśmiał sie. - nie płacz nikt nie jest wart twoich łez. Nawet dylan ani ja. Dobrze?
-Mhm...- powiedziałam I podziągnełam nosem. A shane otarł kciukirm moje łzy.
Po czym wzią do siebie do pokoju i puścił na laptopie mi roszpunke.
Dziękuję za pomysł @elizabethmoore666
Do zobaczenia!
Ps. I dziękuję bardzo za 1tyś wyświetleń <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro