Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~~

Biegłam korytarzam nawet nie wiem do kąd liczyło się tylko to by pomóc tacie.

W sumie nie jest tak źle nazywać go tatą bo zawsze chciałam mieć tatę a teraz go mam.

Nagle zauważyłam jakiegoś pana, tylko na szczęście bez maski.

- Pani Monet? Co pani tu robi? - Powiedział.
- Pomocy! Chodź!!! - odwróciłam sie I pobiegłam w strone biura w którym wcześniej byłam.
On szedł szybkim krokiem za mną.

Gdy wybiegłam do tego pokoju tata pół leżał pół siedział z ręką na brzuchu.

Oczy miał otwarte na szczęście, patrzył w okno.

-Tato! - krzyknełam, spojrzał na mnie i na ochroniarza.
Wzrok miał taki obojętny trochę.
Nie taki jak zawsze.
Czy on...umierał???...

Ochroniarz zadzwonił po karetke, ja siedziałam przy tacie.
- Tato...?
- hm?.....
- Nie umieraj dobrze??? - powiedziałam z nadzieją.
- Nie chce oraz nie zamierzam.
- Obiecujesz mi?
Kiwną lekko głową.

Z jego brzucha dalej leciała krew całą koszule i rękę miał czerwoną od krwi.

Nagle do pokoju wszedł Will a za nim dylan shane i tony.

Will kazał mnie wziąść shane'owi.
Nie chciałam.
Nie chciałam zostawiać taty.

Szarpałam się ale to nic nie dawało.

Shane wyniósł mnie na korytarz, przytuliłam go i się popłakałam.
- Ale nic mu nie będzie??? - pytałam
- Nie. - powiedział shane niby stanowczo ale ja czułam że sam nie wiedział do końca
- nie umrze?
- Mała.... Napewno nie umrze. Nie zostawi cię, ani nas, ani nikogo. Zobaczysz będzie dobrze.- powiedział shane po czym mnie przytulił....

Krótki.
Przepraszam.





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro