5. Impreza.
Lili nie mogła normalnie
myśleć.
Myślałam o imprezie
i Jamesie.
Nigdy nie była na
prawdziwej imprezie.
Nigdy nie piła.
Nigdy nie myślała,
że przyjdzie jej tak
skończyć.
Chciała tylko jednego.
Jak najszybciej
tam pójść by jak
najszybciej wrócić.
Nagle do sypialni
dziewczyn wpadły
Alice wraz z Molly
Prewette i przekrzykują
się nawzajem.
- Dawaj Lil.
Mało czasu. Chodź do
łazienki, zrobimy cię
na bóstwo.
Będziesz głównym tematem
imprezy.
Musisz wyglądać cudnie.
- Ale ja nigdzie nie idę.
Powiedziała Lili.
- Cooooooo!!!!!!
Krzyknęły jednocześnie.
- Nigdzie nie idę.
Doceniam wasze chęci,
ale to nie moja bajka.
Nie jestem w typie
imprezowiczek.
Zrozumcie mnie, proszę.
Nie wiecie przez co
już przeszłam, a
ten czubek normalnie
robi dosłownie wszystko
by uprzykrzyć mi
życie.
- Obiecałaś!
Krzyknęła Molly.
- Molly, obiecałam
( całkiem przypadkiem )
że pójdę na randkę i
słowa z pewnością.
Ale nie obiecywałam
nic o żadnej imprezie!!!!!
Ostatnie zdanie
wykrzyknęła.
Jednak w porę
przypomniała sobie o
bardzo znaczącej rzeczy.
- O,o. A jak ten gbur
tu przyjdzie i weźmie
mnie siłą?!
- Właśnie to chciałyśmy
ci powiedzieć.
Oznajmiła Alice.
- Przepraszam, dziewczyny.
Ja po prostu jestem
zagubiona.
Wy nie wiecie co
to znaczy być
torturowaną przez
sześć lat przez HUNCWOTA.
Boję się.
Dziewczyny do niej
podeszły i przytuliły
ją. W końcu Lilka
stwierdziła.
- Dobra, drogie panie.
Czasu mało, a ja
nie wyszykowana.
Do dzieła.
Wszystkie wybuchnęły
śmiechem, a Al i Molly
klasnęły w dłonie.
- To jest to Lilka.
- Tą imprezę wszyscy
uczniowie zapamiętają
na zawsze.
Wszystkie ruszyły do
łazienki.
Wypudrowały Lilce
nos ( oczywiście nie
obeszło się bez kichania ),
oczy podkreśliły
zieloną kredką.
Wyglądała olśniewająco.
Na koniec trzeba było
wybrać sukienkę.
Z początku wybór był
prosty.
Lili miała ze sobą jedną
zieloną sukienkę.
Na jej nieszczęście
dziewczyny stwierdziły,
że w czymś takim nie
można iść na imprezę.
Przyniosły jej swoje
sukienki.
- Nie włożę tego.
Stwierdziła patrząc
na pomarańczową
sukienkę do kolan
pełną falbanek.
Sama sukienka była
bardzo ładna, ale nie
chciała wyglądać jak
pierwsza lepsza .........ekhem.
- Ale właśnie tak
dziewczyna ubiera
się na imprezę.
Tłumaczy Al.
- Jeśli nie zrobię z
siebie pośmiewiska
to zgadzam się.
Odpowiedziała Lili.
Poszła do łazienki
by się przebrać.
Gdy wyszła, dziewczynom
szczęki opadły na
samą podłogę.
Nie mogły wydusić
słowa.
Żadna dziewczyna
jeszcze nie dopuściła
do takiego stanu Alice
i Molly.
Wiedziały już do kogo
należy impreza.
W tym momencie do
ich sypialni wparadował
zdyszany James.
- E..to..Alice, czy to
jest moja Lilcia?
Szepnął do ucha Alice.
- Z pewnością nie twoja.
Usłyszał krzyk z
drugiego końca pokoju.
Teraz wiedział na pewno.
Piękna i zadziorna
jak zwykle z resztą.
- Czy zechcesz wybrać
się ze mną na bal?
Zapytał, podszedł do
niej i podał jej ramię
które ujęła.
- Nie koniecznie, ale
zdaje mi się, że
specjalnie nie mam
wyjścia.
Na to wszyscy ( nawet
Lili ) wybuchnęli śmiechem.
Wychodząc z sypialni
mrugnęla do dziewczyn.
Cieszyła się, że wychodzi
i nie musi zbierać
szczęk dziewczyn z
podłogi.
Gdy zeszli ze schodów
i byli już przed
portretem Grubej Damy
ruszyli w kierunku
pokoju życzeń.
W tej chwili dziewczyny
obawy zgasły.
Cały czas zastanawiała się
gdzie oni chcą urządzić
tę imprezę.
Ni stąd ni zowąd
ze ściany wyłoniły się
drzwi.
( Jak ktoś nie wie, to
właśnie na tym polega
pokój życzeń. )
Gdy szanowany pan
Rogacz je otworzył,
dziewczyna usłyszała
jedynie głos
niejakiego Syriusza Blacka.
- Szanowni goście,
powitajmy wszyscy
pana Jamesa Pottera
i panią
Lili - przyszłą - panią - Potter.
Nie było już słychać
nic oprócz oklasków.
,,Black, już jesteś martwy!!,,
Krzyczała w myślach
panna Evans.
Nagle coś wyrwała
ją z tego transu furii.
- Chodź Liluś.
Nasze miejsce jest tam.
Wskazał na dość wysoki
podest na którym
widać było całą
bandę huncwotów.
- Czy nie za dużo
wymagań jak na
jeden wieczór?
Zapytała dziewczyna.
- Jeszcze się pytasz?
Po tym pytaniu wziął
ją na ręce i zaczął
iść w stronę podestu.
- Potter, w ciągu kilku
następnych sekund
masz mnie odstawić
na ziemię.
Na te słowa chłopak
przyśpieszył kroku
i po kilku sekundach
byli na miejscu i
postawił ją.
- Mówiłam ci kiedyś
że cię nie cierpię?
Spytała go.
- Od jakiś sześciu lat,
codziennie, o każdej
porze dnia.
- To mówię jeszcze raz.
- A ja jak mówiłem
wcześniej, masz
okazję wyładować
złą energię.
Na te słowa jedną ręką
złapał ją w talii,
a drugą jej rękę.
Zaczęli tańczyć w rytm
muzyki.
Dziewczyna z początku
chciała się wyrwać,
ale pogodziła się z
tym, że i tak jej się
nie uda.
Poza tym, musiała
przyznać, że James
nieźle tańczy.
W pewnym momencie
nie umknęło uwadze
dziewczyny, że wszystkie
oczy są skierowane
tylko na nich.
Uprzedziła Jamesa.
- James, wszyscy na
nas patrzą.
- Niech się gapią i
zazdroszczą takiej
pięknej dziewczyny.
Tańczyli dalej.
Lilka poczóła już krople
potu na czole więc
przestała tańczyć
i bez słowa wyrwała
się z uścisku Jamesa
i poczła do baru
po lemoniadę.
Oparła się o stół i
wypiła duszkiem
zawartość szklanki.
Rogacz do niej
podszedł i zaciągnął
w stronę kanapy
specjalnie dla
huncwotów.
Przez głowę chłopaka
przelatywały różne myśli.
Czy wyznać jej miłość,
czy poczekać aż
zamówiony pierścionek przyjdzie?
Czy zaciągnąć ją w
ustronne miejsce i
pocałować ją?
Czy normalnie dać
jej spokój i czekać
aż sama do niego przyjdzie?
Zanim wszyscy się
obejrzeli, impreza
dobiegła końca i wszyscy
się rozeszli.
Rogacz odprowadził
dziewczynę.
Gdy byli już przed
drzwiami sypialni
dziewczyn, Lili
powiedziała.
- James, naprawdę
dobrze się bawiłam.
I zamknęła drzwi.
Kurczę, kurczę, kurczę!
Jesteście wspaniali.
Kocham Was wszystkich!
Nie zdajecie sobie sprawy
jak wielką radość mi
sprawiacie i ile dajecie
mi satysfakcji.
Od razu chce się żyć.
A tak w ogóle to fajny
ten rozdział?
Pisaliście że wszystko takie
krótkie i mieliście
rację.
Ten jest najdłuższy.
Myślicie że dam radę
pisać tylko takie?
Piszcie w komentarzach wszyściutko co myślicie
albo co macie do zarzucenia.
Jesteście dla mnie takim
oparciem.
Nie wiem czy wiecie.
Już pal licho gwiazdki,
ale nie mogę się nie uśmiechnąć jak widzę
liczbę wyświetleń.
Polecajcie tę książkę.
Proszę!
boroweczka123
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro