Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Ok, zaczynamy.

Trochę dziwnie wyszło z tym hasłem, ale no cóż, liczą się efekty. W tym przypadku efekty miały wielkie znaczenie. Po wielu nieudanych próbach, w końcu udało się chłopakom znaleźć sypialnię Snapea. Zadanie było trudne.

- Ja to zrobię.

Oznajmił Black przed drzwiami. Z drugiej strony Lupin i Peter nie mieli nic przeciwko, ponieważ:

- nie znali zaklęcia
- nie chcieli oberwać szlabanem
- nie chcieli narażać się Blackowi.

Chyba ten ostatni argument jest w tym przypadku najbardziej uzasadniony. Z drugiej strony, huncwot to huncwot. Życie bez ryzyka to nie życie.

- Ok, zaczynamy.

Dodał po czym zwinny jak kot wślizgnął się do sypialni. Nie było problemu z odnalezieniem Snapea, gdyż jego czrne, wiecznie tłuste włosy mieniły się w świetle księżyca. Na ten widok Łapa musiał zasłonić usta ręką by nie wybuchnąć śmiechem na cały zamek.

Pięć minut później.

Już się opanował. Podszedł do Ślizgona. Od jego włosów tak waliło, że Blacka normalnie powaliło. Jednak przypomniał sobie, jak ważne są skutki tego jakże odważnego i wymagającego precyzji wybryku.
,,Dobra, Black. Zróbmy to.,,
Myślał sobie. Wyjął fiolkę z lśniącym kolorowym płynem.
Nachylił się nad czarno-cuchnąco włosym i ciórkiem wylał część na włosy. Teraz została jeszcze trudniejsza część. Zęby. Wyjął zza płaszcza maskę i założył na twarz. Z kieszeni wyciągnął gumowe rękawiczki lekarskie i włożył je na wcześniej odkażone dłonie.
Delikatne rozchylił śpiącemu wargi (jakkolwiek to brzmi).

Za drzwiami.

Peter i Remus nie wiele stracili. Tak naprawdę dusili się że śmiechu, a zwłaszcza widząc największą casanovę Hogwartu w masce i gumowych rękawiczkach majstrującego przy gębie Wycierusa.

Z powrotem w pokoju.

Blacka pomimo maski już zwalało z nóg.
Gwałtownie odwrócił głowę. Usta zwinął w dzióbek, przymknął oczy i rozszerzył nozdrza widząc twarze roześmianych, wręcz pękającyh że śmiechu towarzyszy.
Nie zwlekając dłużej ruszył w ich kierunku pewnym krokiem.
W mgnieniu oka Syriusz wypowiedział zaklęcie na co resztką mikstury która pozostała w fiolce, jak i ta na głowie Smarka zaczęła bulgotać i świecić się. Black otwierając drzwi na oścież, wylał ją przed siebie. Ta wylądowała na twarzy nieszczęsnego Petera. Po chwili stała się całkowicie czarna.

- Aaaaaaaaaaaa!

Tylko to Pettigrew zdołał z siebie wydobyć, gdy zobaczyła swoje odbicie w marmurowej ścianie. Nie wiedział, że tym krzykiem naruszy czyjś sen.
Snape podniósł się do pozycji siedzącej, ale nie otworzył oczu.

- Ale mamusiu........ja nie chcę tańczyć w rajstopkach!

I z powrotem padł jak zabity.

Ten rozdział dedykuję dwóm najlepszym i najfajniejszym dziewczynom w moim życiu:

- Bornosia
- WolfEver17

Dziękuję Wam za to, że jesteście zawsze że mną kiedy Was potrzebuję.
Tobie, Bornosia, za to, że zawsze mogę na Ciebie liczyć.
Tobie, WolfEver17, że nie opuściłaś mnie nigdy, gdy wszyscy wokół unikali mnie.
Jesteście najlepsze i za to Wam dziękuję.

Błagam! Piszcie jak najwięcej komentarzy z Waszymi pomysłami. Nie mam pojęcia co napisać w kolejnym rozdziale. Im więcej pomysłów, tym szybciej będzie next.
Kocham Was!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro