11. Dobra, mów pierwszy.
Lily szła właśnie w stronę chatki Hagrida. Rosło tam jej ulubione drzewo. Lubiła przesiadywać pod nim i rozmyślać. Jej rude włosy fruwały na wszystkie strony ponieważ było dziś wyjątkowo wietrznie. Usiadła pod drzewem i nagle poczóła dziwne, nieco bolesne kłucie w okolicach serca. W jej głowie odezwał się głos, którego nigdy nie chciała słyszeć, a co dopiero słuchać.
,,Złamałaś mu serce. Prosił cię tylko o jedną, małą szansę. Ogarnij się kobieto i przestań go o wszystko obwiniać. Daj mu tę szansę.,,
Chwilę zastanawiała się nad tym o czym dokładnie myślała, gdy na jej twarz wdarł się uśmiech.
- Tak.
Powiedziała.
- To jest to. Dam mu szansę. Od razu poczuję się lepiej tak jak i on.
Z jej oczu popłynęły łzy. Łzy szczęścia. Już wiedziała co ma zrobić. Ruszyła w kierunku zamku. Wszyscy uczniowie będący w pobliżu patrzyli na nią dziwnym wzrokiem. Od kilku dni nie widziano jej tak wesołej.
Pobiegła na siódme piętro do dormitorium chłopców. Wybiegła do pokoju Jamesa i zaczęła krzyczeć.
- James, James. Muszę ci coś powiedzieć.
Stała już na środku pokoju, ale nie zobaczyła nikogo. Usłyszała tylko zamykane drzwi. Gdy odwróciła się w ich stronę, zobaczyła go.
- Lily, zanim się znów na mnie wydrzesz, pozwól mi coś powiedzieć.
- James...
- To nie tak, jak myślisz.
- James...
- Chodzi mi o to, że...
- Do jasnej cholery, James!
- Co?
- Dobra, mów pierwszy.
- Nie, ty mów.
- Nie, ty.
- Dobra. Lily, bez ciebie nie mogę żyć. Wszystko co robię, robię, z myślą o tobie. Patronus bez ciebie traci swój blask i formę. Więc.......czy chciałabyś zaakceptować mężczyznę, który nie ma nic....
- Tak, chcę go zaakceptować. Przecież go kocham.
Jamesowi nie pozostało nic innego niż objąć swą lubą i pocałować ją.
Lily znów się popłakała. Co ona ma z tym jakiś problem do jasnej?!
- James....wybacz mi. Nigdy nie chciałam cię urazić. Obiecaj, że nigdy mnie nie zostawisz.
- Obiecuję. A tak w ogóle....czy nie wspominałem, że nigdy mnie nie uraziłaś.
Po prostu za każdym razem rozrywałaś mi serce na miliony kawałeczków.
Lily zaśmiała się. Jak bardzo brakowało mu tego śmiechu.
To nie tak jak myślicie. Nie przejmujcie się, że taki krótki, bo chciałam tylko pokazać, że wracam do gry. Możliwe, że żeby rozdziały mi się nie usuwały muszą być krótsze. Bez względu na wszystko, Kocham Was.
boroweczka123
Wybaczcie. Miałam właśnie opublikować kolejny rozdział, ale stwierdziłam, że coś z nim nie tak. Możecie się spodziewać rozdziału 12 za kilka dni. Nie zawiodę Was, ale miewam wrażenie, że gwiazdkujcie tylko po to, żeby zrobić mi przyjemność, bo kiedy czytam inne książki o huncwotach, czuję, że moja jest do niczego. Tak więc będę starać się wymyślić coś, dzięki czemu padniecie z wrażenia, nawet kosztem rzadziej publikowanych rozdziałów.
Kocham Was! ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro