Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. Maul

Maul zacisnął powieki, by zaraz potem otworzyć je z przerażeniem na twarzy. Wyczuwał ból tak silny, niemal śmiertelny, ciemność zasłoniła wszystko, a potem ulotniła się, jakby nigdy nie istniała.

Nie musiał się nawet wysilać, czy bardziej skupić, żeby wyczuć w Mocy w przebudzenie. Przebudzenie, ale nie takie, jakiego się spodziewał.

Oddech przyspieszył, tworząc na niewielkiej, lecz trwałej szybce kłębki pary wodnej, osiadające i znikające na jej powierzchni. Gdyby stał na twardym gruncie o własnych siłach, zachwiałby się do potęgi i nagłych zawirowań w Mocy. Lecz okowy utrudniały każdy jego ruch.

Coś się stało, a Maul domyślał się jedynie, co to było.

Sidious poniósł klęskę, a Anakin Skywalker miał w tym swój udział. Klucz... klucz do wszystkiego. Do przywrócenia równowagi, a nie takiej, jakej Maul się spodziewał: do jej zniszczenia.

I wtem pojął, iż Wybraniec dokonał swojego przeznaczenia i zabijając Sidiousa, zwrócił galaktyce wolność, a Mocy równowagę.

Maul szarpnął się w więzach i zawył wściekle. Z jego wykrzywionych w grymasie zawodu i złości ust wydobył się jedynie zduszony lament.

Jak? Było tak blisko... Co się zmieniło?

W upokarzającym jego resztki godności pudle na nic zdawały się jego umiejętności i więź z Mocą. Musiał się dowiedzieć, jak dokonano tej masakry.

Maul nie miał pojęcia, jakie rzeczy przygotowała dla niego Rada Jedi i Senat. Jego upadły mistrz miał w garść i wszystko, i wszystko przypadło wraz ze śmiercią "kanclerza".

Acz znając Jedi, nie spodziewał się niczego dobrego. Pionek Sidiousa zmieciony z planszy po wojnie w trybie szybszym niż natychmiastowy. A pionek Rady zwany Ahsoką Tano zostanie odrzucony na bok; być może nawet wynagrodzony.

•○●○•

"Równowaga nie została przywrócona - przeszło Maulowi przez myśl na krótko przed tym, kiedy lekki wstrząs zasyganlizował, że wylądowali na Coruscant. - Równowaga składa się z życia i śmierci. Dobra i zła. Nie ma mroku bez światła, jak i nie ma światła bez mroku. Jasność rzuca cień - skryty, niewidoczny w chwale dobra. Balans oznacza równość sił".

Czerwona osłona została dezaktywowana i do celi weszła czwórka klonów ze straży coruscanckiej z bronią w pogotowiu. Kiedy dwóch z nich zajęło pozycje przy wyjściu, trzeci ze strażników stanął za czwartym, który aktywował komorę.

Pionek Republiki po chwili osobiście zjawił się, by nadzorować całą procedurę transportu więźnia z Venatora. Ahsoka Tano z założonymi rękoma stanęła w progu celi.

Żółte ślepia Maula skandowały Togrutankę, kiedy klony wyprowadziły komorę na korytarz niszczyciela.

U podnóża trasy Venatora czekały na nich zastępy klonów. Ahsoka przeszła pomiędzy dwoma kolumnami żołnierzy 501 legionu u boku dwóch wyższych rangą oficerów (w mniemaniu Maula - wiernych przydupasów), a za nimi cała reszta batalionu z idiotycznymi malunkami na hełmach.

Pomimo panującej nocy i ciemnych chmur, a także żółtej poświaty spowijającej widziany przez Maula świat, nie trudno mu było się domyślić, gdzie są. Wznosiła się przed nimi wielka baza z tysiącami klonów w środku. System bezpieczeństwa był tu na bardzo wysokim poziomie, więc o ucieczce z tego miejsca na ten zaś nie było mowy. A bynajmniej nie w tym momencie.

Naprzeciw przybyłym z Mandalory zjawił się komitet powitalny w postaci trzech Jedi: osławionego Skywalkera, ciemnoskórego mistrza oraz...

Źrenice przekrwionych oczu zwężyły się wraz z pojawieniem się trzeciego Jedi. Obi-Wan Kenobi, rozmawiający żywo ze swoim niedoszłym wrogiem, czego natychmiast zaprzestał, ujrzawszy - poprzednio wyczuwszy - Maula po kipiącej się w nim nienawiści.

Zabrak wiedział, że rzucanie się w okowach nic nie da, a jedynie wręcz upokorzy jeszcze dogłębinej i porani nadgarstki i kostki. Przyglądał się jednynie znienawidzonej ze wszystkich możliwych osób z czymś więcej niż tylko nienawiścią. To przez Kenobiego wszystkie te okropności przydarzyły się właśnie jemu - Maulowi, który był tylko zwykłym narzędziem w spisku przeciwko Jedi i całej Republice.

Kiedy tylko się wydostanie i ucieknie, zaplanuje kolejną zemstę - jeszcze okropniejszą niż dotychczas.

- Ahsoka! - uradował się Anakin, lecz z perspektywy Maula, słowa zamieniły się w głuchy odgłos, jakby krzyczano do pustej butelki. - Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, widząc cię całą!

- Świetnie się spisałaś - pochwalił Obi-Wan ze szczerym uśmiechem. Spojrzał na jeńca Tano, poważniejąc. - Tak niewiele brakowało do upadku... Po powrocie wszystkich Jedi do Świątyni, dopiero wtedy będziemy mogli mówić o końcu wojny.

Przekrwione oczy spotkały się z tymi szaro-niebieskimi. W jednych był czysty gniew, a w drugich zaś współczucie. W obydwóch iskrzyła się  chęć zemsty i śmierci drugiego. Ich spór miał się w końcu rozstrzygnąć w sposób nie taki, na jaki liczyli. 

- Dziękuję, Ahsoko - odezwał się z kolei Windu. - Republika, jak i Zakon są ci wdzięczni.

- Ja tylko wypełniłam swój obowiązek - powiedziała skromnie Ahsoka.

Windu skinął im głową i razem z Rexem oraz Jessem ruszyli z kompanią do bazy. Ignorancja Kenobiego jeszcze mocniej wkurzyła Maula, lecz ten pomyślał sobie, że to im krócej musi patrzeć na twarz Kenobiego - tym dla jego oczu i psychiki.

•○●○•

Plac opuściły jednostki 332 batalionu i 501 legionu. Na przyozdobioną w białe tatuaże twarz Ahsoki wkradł się szczery uśmiech ulgi. Jak miło było ponownie spotkać się twarzą w twarz z Anakinem i Obi-Wanem, widząc ich całych i zdrowych...

Anakin nie wytrzymał dłużej panującego między nimi napięcia, doskoczył do dawnej uczennicy i porwał w ramiona. Uścisnął serdecznie, co Togrutanka odwzajemniła, drżąc lekko ze wzruszenia. Na policzku Obi-Wana pojawiła się pojedyncza łezka, którą pospiesznie wytarł rąbkiem szaty.

- Zostań ze mną, Ahsoko - mruknął jej do ucha, na co Tano załkała jeszcze silniej. - Potrzebuję cię... Proszę.

Kenobi podszedł i położył dłoń na ramieniu roztrzęsionej Ahsoki, ściskając pokrzepiająco.

Siedemnastolatka z przerywanym oddechem odsunęła się na krok od dawnego mistrza, wycierając prędko załzawione policzki wierzchem dłoni. Anakin nawet nie kwapił się, by również to zrobić. Nie wstydził się łez przy bliskich.

Anakin nie pamiętał dnia, żeby Ahsoka kipiała tyloma emocjami jednocześnie. Poza wyczuwalnym konfliktem w jej duszy, Skywalker widział też radość i ulgę, czym padawanka zaraziła także i mistrzów Jedi.

- Nie... - wykrztusiła po chwili Ahsoka. - Nie mogłam uwierzyć w zdradę Palpatine'a... Ani w to, że to on cały czas stał za tym wszystkim, a my byliśmy zbyt ślepi, żeby... Och, co się wtedy stało?

Anakin wymienił spojrznia z Obi-Wanem.

- Skąd wiesz o zdradzie kanclerza? - odpowiedział zamiast Anakina Obi-Wan.

- Maul - palnęła. - To on mi o wszystkim powiedział. Miał... wizje, Anakinie. O tobie. Ty także w nim zdradziłeś i stałeś się uczniem Sidiousa.

Kenobi wyglądali na wstrząśniętego. Anakin przeciwnie - zaśmiał się krótko.

- Ja? - Wskazał na siebie kciukiem. - Nigdy bym nie zdradził przyjaciół. - Prychnął.

Ale rudowłosy zachował powagę i poprosił natychmiast Ahsokę, by ta udała się wraz z nimi do Świątyni, gdzie opowiedziałaby o informacjach, które usłyszała z ust od Maula na Mandalorze.

Ku ich zdziwieniu, Tano szepnęła:

- Nie mogę.

- Co? Jak to...? Ahsoka, co jest z tobą? - Anakin nie krył oburzenia i zawodu jednocześnie.

- Nagle ufasz Radzie?! - fuknęła Togrutanka. Dodała spokojniej: - Nie jestem w stanie. - Chwyciła się za ramię.

- Rada nie zrobi ci żadnej krzywdy, Ahsoko - zapewnił ją Obi-Wan. - Możesz jej zaufać.

Teraz Ahsoka nie kryła się z własnymi poglądami.

- Zaufać? Po tym, co mi zrobiła? Jedi osądzili mnie o coś, czego się niedopuściłam. Już nigdy przed nią nie stanę! Nie ufam ani Radzie, ani Zakonowi... i nic już tego nie zmieni.

Anakin westchnął. Już to kiedyś przerabiali z Ahsoką. Teraz było podobnie; nie licząc obecności Obi-Wana. Sam nie darzył Rady Jedi zaufaniem, bo Jedi z Rady nie ufali jemu.

- ...ale po wojnie wszystko się zmieniło - Anakin podzielił się własnymi odczuciami. - Zakon się zmienił. My się zmieniliśmy.

- Opowiem wam, nie Radzie - postanowiła Tano. Obaj Jedi ze stoickim spokojem i w napięciu wysłuchali jej historii, począwszy na ostrzale kanonierek, zwieńczając pojedynkiem z Maulem i jego schwytaniem. Dodała także moment bólu z Venatora.

Kiedy skończyła, Obi-Wan przygladził i tak już idealną rudą brodę.

- Skąd Maul wiedział o planie Palpatine'a?

- Maul jest obrzydliwie sprytny - rzekła Ahsoka. - Przewidział upadek Republiki, Zakonu oraz wolności w galaktyce. Opanował Mandalorę, po to by odwrócić waszą uwagę i zabić cię, Obi-Wanie. I żeby Anakin w rozpaczy dołączył do Sidiousa. - To były tylko jej domysły. Maul nigdy nie wypowiedział tych słów, lecz ona także nie była głupią dziewuchą o umiejętnościach wyssanych z palca. Ale stwierdziła, że raczej powinni wiedzieć, co zamierzał osiągnąć Maul, by dokonać własnej zemsty - to po pierwsze. A po drugie - by pięknie odegrać swoją rolę w planie Lorda Sithów.

- Dobrze wiedzieć - rzucił Anakin nieco rozluźniony, lecz zaraz serce zabiło mu mocniej. - I co teraz? Ahsoka...?

Już nadszedł. Moment, w którym miała dokonać wyboru. Słowa ważyła dokładnie i starała się mówić opanowanie.

- Ja... nie mogę. Po wszystkim, co mnie spotkało... Barrissa Offee ukazała Zakon w zupełnie innym świetle, lecz nic się nie stało. Nic, o czym mówił Maul...

- Bo kłamał - nie dał się skończyć bliski łez Anakin. Naprawdę nie chciał tego ponownie doświadczać.

- Tak, mylił się, co do Zakonu, Sidiousa i ciebie. Mylił się,  jak zapewne wielu z nas, a jednak jego słowa posiadały w sobie ziarnko prawdy. Zabiłeś Palpatine'a, zanim zrobiło się za późno, dzięki czemu wojna została zakończona, a jego ludzie zostali złapani i postawieni przed oblicze sprawiedliwości, której nie ma kto wymierzyć.

- To nie jest chyba powód, dla którego...

- Wybacz mi. Już nie jestem w stanie się w to wszystko mieszać, choć czuję, że nie potrafię robić nic innego, poza walką. - Mocniej zacisnęła palce na ramieniu. - Miałam być padawanką, Jedi, nie żołnierzem. Stało się na odwrót. 

Drżącąmi rękoma odpięła dwa miecze od pasa i zważyła przez moment w dłoni. Były jej życiem. Życiem, które powierzyłaby Anakinowi, jak i Obi-Wanowi.

Bez słowa postąpiła krok do przodu, wyciągając rękojeści do mistrza. Przyłożyła je mu do klatki piersiowej, widząc, że ten nie zamierzał ich z początku przyjąć. Ujął chłodny metal w dłonie ze smutkiem na twarzy.

- Byłeś mi jak brat, Anakinie. I kochałam cię jak brata. I nadal kocham. - Słowa przechodziły jej trudniej, niż sądziła. - Niech Moc będzie z wami. Zawsze.

I odeszła. Tak po prostu.

•○●○•

Heeej Wam.

Kolejny rozdział z serii pisanych w nocy o pierwszej nad ranem w niemal totalniej ciemności. Mam nadzieję, że nie poprzekręcałam żadnych faktów.

Wie ktoś może, co się stało z Barrissą Offee po 5 sezonie? Nie żebym coś sugerowała...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro