💜
Tego deszczowego dnia, Hoseok i Jin nie wiedzieli co ze sobą zrobić. Starszy nudził się w swoim mieszkaniu i najchętniej wyszedłby gdzieś na spacer. Nawet mimo deszczu. Zrobił już wszystko to co mógł zrobić. Posprzątał, zrobił pranie, ugotował obiad. Jego mieszkanie lśniło czystością, jak zwykle zresztą. Jin nie lubił bałaganu, nie potrafił skupić swoich myśli gdy wiedział, że na jego brązowych meblach leży kurz.
Hoseok z kolei bał się wychodzić z domu. Jego terapeutką ciągle radziła mu, żeby wychodził jak najwięcej i zwalczał swoją fobię społeczną. Jednak chłopak był uparty i wolał siedzieć w swoich, według niego, bezpiecznych czterech kątach i wychodził kiedy musiał. Całe mieszkanie było wypełnione różnymi gazetami, stertami papierów do wyrzucenia. Hoseok pracował dorywczo jako konsultant mody w różnych gazetach. Lubił tą pracę, bo nie musiał wystawiać czubka nosa z mieszkania.
Jin i Hoseok byli sobie bliscy, poznali się w liceum i ich znajomość przetrwała do dorosłych lat. Z boku ich znajomość mogła wydawać się niemożliwa, jeden uwielbiał być sam, a drugi najchętniej otaczałby się tłumami ludzi.
Właśnie ta różnica sprawiała, że dwójka przyjaciół uzupełniała się jak nikt inny. Jin często zabierał gdzieś Hoseoka, żeby ten trochę zmienił otoczenie i walczył ze swoimi potworami w głowie. Młodszy nie potrafił odmówić swojemu przyjacielowi, wiedział, że chciał dla niego dobrze. I to tylko przy nim czuł się mimo wszystko bezpiecznie.
Starszy, pijąc ciepłą kawę, przeglądał strony internetowe i ujrzał dzień darmowego wstępu do ZOO. Nie wahając się, złapał za telefon i szybko wybrał numer swojego przyjaciela. Po kilku sygnałach, młodszy odebrał, jego głos był zachrypnięty.
- Obudziłem cię? - spytał z troską w głosie Jin. - Jest dwunasta, źle się czujesz?
- Zrobiłem sobie drzemkę, pracowałem do rana. Co się stało? Brzmisz na zadowolonego.
- Mam pomysł na dzisiaj! - odpowiedział mu rześko przyjaciel. - Ubieraj się, za pół godziny będę u ciebie. I nie ma, że nie chcesz!
- Jin, co ty-... - Hoseok nie zdążył odpowiedzieć, bo starszy już się rozłączył. Zmartwiony spojrzał na telefon, który po zakończonej rozmowie, znowu miał czarny ekran.
Chłopak złapał się za głowę, nie chciał dzisiaj nigdzie wychodzić, ale z drugiej strony, chciał zobaczyć Jina. Tęsknił za nim, mimo, że widzieli się parę dni temu. Powolnymi ruchami wstał z łóżka i zaczął wybierać ubrania na dzisiaj. Chciał wyglądać dobrze, starszy był właścicielem jednej z największych sieci kwiaciarni. Jego osoba znana była zarówno w otoczeniu florystycznym, jak i krajowym. Często zdobywał pierwsze miejsca w konkursach i prowadził szkolenia w całym kraju. Hoseok podziwiał swojego przyjaciela, nie osiągnął w życiu dużo przez swoje uprzedzenie do ludzi. Odrzucił wiele możliwości, które pozwoliłyby mu na rozwinięcie skrzydeł, jednak nie potrafił się przemóc.
W międzyczasie Jin jechał już samochodem do mieszkania Hoseoka. Czuł się podekscytowany tym, że zabierze swojego przyjaciela w nowe otoczenie i przy okazji pomoże mu trochę w jego terapii. Wiedział, że sam nie poszedłby w takie miejsce.
Gdy Jin zaparkował pod blokiem Hoseoka, poczuł pewną niepewność, co do tego czy aby na pewno dobrze robił. Dzień wolnego wstępu do ZOO skutkowało dużą ilością tłumu i co za tym szło, wielką dawką stresu dla jego przyjaciela. Jednakże czuł też, że przy nim Hoseok będzie spokojniejszy, przeważnie w takich sytuacjach, które wymagały od młodszego dużej ilości siły, to Jin był obok niego.
***
Hoseok naburmuszony siedział na przednim siedzeniu i tylko rzucał nienawistne spojrzenia na swojego przyjaciela. Starszy nie powiedział mu gdzie jadą, więc nie potrafił przygotować się mentalnie do czekających do wyzwań. Jin spokojnie prowadził samochód do wyznaczonego wcześniej celu.
- Hyung, dlaczego nie chcesz mi powiedzieć gdzie jedziemy? - spytał błagalnym głosem Hoseok. - Zaczynam się denerwować.
- Nie masz czym, będę koło ciebie.
Jin potargał lekko czerwone włosy młodszego i uśmiechnął się ciepło w stronę swojego przyjaciela, który na jego widok przełknął ślinę. Od dawna kochał starszego bardziej niż przyjaciela, bardziej niż brata. Sam nie potrafił określić swoich uczuć do jego osoby. Niezliczone noce spędził na rozmyślaniu nad tym czy nie przekracza pewnych granic miłości jednego przyjaciela do drugiego.
Najgorsze było w tym to, że nie chciał aby Jin się o tym dowiedział.
Starszy miał powodzenie pośród kobiet i mężczyzn. Nie jeden raz chodził na randki z przeróżnymi osobami. Hoseok obserwował to z boku, nie chciał się wtrącać w życie miłosne Jina. Gdy starszy znalazł sobie dziewczynę, nie wiedział co ma zrobić. Z jednej strony chciał, żeby jego przyjaciel był szczęśliwy, a z drugiej czuł potrzebę bycia samolubnym i chciał zatrzymać Jina tylko dla siebie.
Ciszę w aucie przerwał starszy, włączając radio. Zaczął nucić do jakiejś piosenki, jego ciepły głos sprawiał, że Hoseok rozpływał się w fotelu. Uwielbiał słuchać jak starszy śpiewał. Czuł wtedy, niezwykłe ciepło, które leczyło wszelkie rany w jego sercu spowodowane albo konfrontacją z dużą ilością ludzi albo ze świadomością, że Jin nigdy nie będzie jego.
- Hobi - zaczął ciepło brunet. - Nie bądź na mnie zły. Wiesz, że nie robię tego aby cię skrzywdzić.
- Twoje słowa mnie nie pocieszają - Hoseok wyjrzał za okno i to co zobaczył zabrało mu dech w piersiach. Tłumy ludzi, które szły jak jeden mąż w stronę wielkiego, metalowego łuku z napisem ZOO.
- I jak? Podoba ci się ta niespodzianka?
- Hyung... - W oczach młodszego zaczęły zbierać się łzy przerażenia, dolna warga lekko drgała. Jego najgorszy koszmar spełniał się przed jego oczami.
- Hobi, nie martw się, ja tu jestem - Jin wziął w swoje dłonie twarz młodszego, który ze strachu zaczął trząść się niczym mały piesek. - Dasz sobie radę, wierzę w to.
Hoseok nie odpowiedział mu, tylko patrzył w te ciepłe, brązowe oczy, które tak dobrze znał. Chciał jednocześnie uciekać i zostać przy Jinie. W jego sercu rozgrywała się największa wojna w jego życiu. Przebywanie na terenie ZOO było jedną z tych rzeczy, które były powodem jego zamknięcia się na ludzi.
Gdy był mały, razem z mamą i siostrą wybrali się w to miejsce, aby zobaczyć surykatki. Hoseok miał wtedy pięć lat, jego siostra trzy. Trzymał za rękę swoją mamę, bo bał się, że zgubi się w tłumie ludzi. Jednak jak to małe dzieci robią, ujrzał surykatki, które wyszły ze swoich norek i w grupach wyglądały potencjalnego zagrożenia. Mały chłopiec podekscytowany faktem, że może zobaczyć jedne ze swoich ulubionych zwierzaków, odłączył się od mamy oraz siostry i czym prędzej pobiegł do ich stanowiska. Tłum ludzi szybko zakamuflował mu jego rodzinę i gdy nacieszył swoje oczy cudownym widokiem jedzących surykatek, chciał spowrotem wrócić do swojej mamy.
Nie mógł znaleść ani swojej rodzicielki ani siostry. Tłum ludzi otoczył go i mały chłopiec po raz pierwszy poczuł jak zapada się do środka i powoli traci oddech. Przechodnie patrzyli, jak Hoseok stoi i w jego oczach zbierają się łzy. Żadna dorosła osoba nie zainteresowała się małym chłopcem z lizakiem w ręce i tym, że mógł nie wiedzieć jak wrócić do swojej rodziny.
Hoseok stał w tym miejscu dwie godziny zanosząc się płaczem. Dopiero gdy strażnik go znalazł i zaprowadził do budynku, gdzie znajdowało się biuro, w końcu mały chłopiec odnalazł swoją mamę.
- To jak, idziemy? - przerwał ciszę Jin.
- T-tak - wydukał słabo Hoseok.
Dwójka przyjaciół wysiadła z samochodu i kierowała się w stronę wejścia do ZOO. Hoseok czuł jak z nerwów jego żołądek wywraca się na drugą stronę, w pewnym momencie chciał zawrócić ale poczuł jak starszy chwyta go za rękę.
Zmieszany spojrzał się na Jina, który na jego wzrok tylko pokręcił głową i przyciągnął go do siebie. Młodszy czuł jak wywracający się żołądek ustępuje uczuciu...
Motylków w brzuchu? Sam nie wiedział dokładnie co to było.
- To gdzie chcesz iść najpierw? Słonie? Papugi? Czy może małpy? - zapytał starszy, biorąc do wolnej ręki mapkę ZOO z punktu informacyjnego.
- Jak wolisz, hyung.
- To idziemy najpierw zjeść - zaśmiał się Jin, sprawiając, że Hoseok poczuł jak na jego policzki wstępuje rumieniec. - Pomyślimy co robić przy frytkach.
- Dobrze, hyung.
Gdy szli przez tłum ludzi, Hoseok szedł za Jinem. Starszy był trochę wyższy od niego i miał szerokie ramiona, za którymi mógł się schować. Brunet robił za taran, który sprawiał, że tłum rozchodził się na boki i jego przyjaciel nie musiał bezpośrednio napotykać ludzi. Trzymali się dalej mocno za rękę, młodszy nie wiedział czy ta sytuacja odpowiada Jinowi.
Jednak gdyby nie ta dłoń, dawno zawróciłoby do samochodu.
***
Gdy w końcu udało im się dotrzeć do stolików przy budkach z jedzeniem i co najważniejsze, znaleźć ustronne miejsce aby usiąść, Jin szybko poszedł po coś do zjedzenia. Hoseok kiedy został sam, powoli znaczynał czuć, że zapada się w sobie. Wspomnienia o dwugodzinnym staniu wracały do niego niczym bumerang. Jego oczy powoli robiły się mokre od łez, chciał żeby jego przyjaciel szybko wrócił do niego. Nie wiedział jak sobie ze wszystkim poradzić, bał sie wstać z miejsca i zacząć szukać Jina. Siedział jak odrętwiały, a po jego policzkach łzy kapały jak z cieknącego kranu.
- Hobi? - Jin wrócił z wielką tacą na jedzenie. Zmartwiony usiadł naprzeciwko swojego przyjaciela i szybko wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek. - Wszystko okej?
- Teraz tak, hyung - wydusił czerwonowłosy. - Bałem się.
- A nie pamiętasz co ci powiedziałem, głupku? - zaśmiał się Jin. - Jestem przy tobie, nie musisz się bać.
- Wiem, hyung. Ale tak długo cię nie było.. - Hoseok prawie wyszeptał ostatnie słowa.
- Hyung jest przy tobie. Pamiętaj o tym.
Brunet uśmiechnął się i wierzchem dłoni wytarł ostatnią łzę na policzku Hoseoka. Bał się o swojego przyjaciela, ale zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak musiał znajdować się w takich sytuacjach aby móc zniszczyć swoje demony w głowie. Nie było dnia, kiedy nie martwił się o młodszego. Chciał mu pomóc ale wiedział, że musi to robić bardzo powoli i stopniowo.
***
Po zjedzeniu dużej ilości frytek oraz opracowaniu jako takiego planu zwiedzania ZOO, chłopaki ruszyli w dalszy spacer. Jin znowu złapał za rękę młodszego, który jak małe dziecko drugą ręką trzymał rękaw od kurtki bruneta.
Jin starał się żartować, w jakiś sposób rozluźnić swojego spiętego przyjaciela ale bez skutku. Młodszy wyglądał jakby miał zaraz wyzionąć ducha. Brunet szybko obmyślił plan i zerwał się biegiem z miejsca. Prowadził ich między ludźmi, którzy na ich widok rozstępowali się jak oparzeni. Hoseok w pewnym momencie zaczął się...
Śmiać?
Jin spojrzał się na swojego przyjaciela z uśmiechem i dalej biegł w stronę miejsca, które Hoseok znał za dobrze - stanowiska surykatek. Jednak dzięki silnej dłoni starszego, nie czuł takiego strachu jak wtedy.
- Hobi, patrz! Akurat wyszły! - krzyknął Jin.
- Ale słodkie - wydusił Hoseok. - Zupełnie takie jak zapamiętałem.
- Cieszę się, że cię tutaj zabrałem - rzucił Jin, wpatrując się w biegające po wybiegu małe stworzonka. - Uśmiechnąłeś się.
- Często się uśmiecham - burknął.
- Wiem, ale ten uśmiech był inny. Jakby coś spadło z twoich ramion.
- Naprawdę?
- Tak - odpowiedział mu starszy, głaszcząc lekko kciukiem dłoń Hoseoka. - Myślę, że to duży krok dla ciebie.
- Yhym - przytaknął czerwonowłosy. - Dziękuję ci, hyung.
- Nie dziękuj, od tego są przyjaciele.
- A wiesz co jest najlepsze?
- Co takiego?
- Te surykatki - wskazał na jedną, która obserwowała ich zza szyby. - Wiesz dlaczego je kocham?
- Dlaczego? - spytał zaskoczony wyznaniem młodszego Jin.
- Gdy jedne z nich siedzą w norach, inne wyglądają zagrożenia.
- I?
- I jesteś dla mnie jak ta surykatka, która obserwuje czy nie zbliża się jakieś niebezpieczeństwo, gdy ja siedzę w mieszkaniu jak surykatki w norze.
- Czy ty właśnie nas do nich porównałeś?
- Tak, jesteś dla mnie jak surykatka - Hoseok uśmiechnął się i spojrzał na zdumionego Jina. Czerwonowłosy poczuł wielką ulgę i to, że od tej chwili jego życie nabierze tempa i w końcu jego terapia przyspieszy.
Miał Jina, tylko to się dla niego liczyło.
- KONIEC -
_____
Hej!
Krótki one shot, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Wybrałam ten ship, bo opowiadań z nimi jest naprawdę mało, plus obiecałam go komuś, kto mam nadzieję ucieszy się z tego ;-; 💜
Trochę kuleję w pisaniu takich rzeczy i poniekąd zrobiłam sobie małą próbę swoich umiejętności 😊
Nie wiem z jakim skutkiem. Oceńcie sami 💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro